Protest Greków: zdesperowani cięciami płac i podwyżkami podatków ogłosili strajk generalny. Kraj w paraliżu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Grecy rozpoczęli w środę 24-godzinny strajk generalny przeciwko cięciom płac i podwyżkom podatków. Promy nie wypłynęły z portów, zamknięte zostały szkoły publiczne, a na dyżurach w szpitalach pracuje tylko niezbędny personel.

Zorganizowana przez dwa największe związki zawodowe akcja protestacyjna sparaliżowała bliski bankructwa kraj. Nie działa większość prywatnych firm. Nie pracują też pracownicy sektora publicznego. Wśród wielu grup zawodowych, które przyłączyły się do strajku, są m.in. kierowcy autobusów, maszyniści i pracownicy banków.

Według związkowców polityka oszczędnościowa rządu premiera Antonisa Samarasa tylko pogłębia trudną sytuację obywateli, usiłujących przetrwać najgorszą recesję w czasach pokoju.

To nasza odpowiedź na ślepą politykę, która wyciska wszystkie soki z pracowników, prowadzi do zubożenia społeczeństwa i pogrąża gospodarkę w recesji i kryzysie"

- twierdzi związek GSEE, zrzeszający pracowników sektora prywatnego.

Zorganizował on strajk wraz ze zrzeszającym pracowników sektora publicznego związkiem ADEDY.

Będziemy walczyć, dopóki rząd nie przestanie wprowadzać tych środków

- dodano w oświadczeniu.

Od wybuchu kryzysu w 2009 roku reprezentujące 2,5 mln pracowników związki wielokrotnie strajkowały.

Kraj został zniszczony, podobnie jak młodzi ludzie. Jestem wściekły na Europejczyków i naszych polityków. Powinni pójść do więzienia

- powiedział 56-letni urzędnik Nikos Papageorgiu.

Około południa na placu Syntagma w centrum Aten odbędą się demonstracje. W przeszłości często kończyły się one starciami między policją a protestującymi.

Rząd premiera Samarasa od początku roku dwukrotnie sięgał po nadzwyczajne środki, by zmusić strajkujących do zakończenia protestu. Rząd zobowiązał do pracy pracowników ateńskiego metra, a następnie załogi promów, by tym samym zakończyć ich tygodniowe akcje. Strajk marynarzy doprowadził do braku lekarstw i żywności na niektórych greckich wyspach.

Oznaką tego, że rząd zaczyna uginać się pod presją była poniedziałkowa zapowiedź, że wbrew wcześniejszym planom z pracy nie zostanie zwolnionych prawie 2 tys. urzędników. Rząd obiecał to,
choć wcześniej zobowiązał się wobec zagranicznych pożyczkodawców do cięcia zatrudnienia i płac w sektorze publicznym.

W ostatnim czasie protestów jest coraz więcej. We wtorek wizyta prezydenta Francji Francois Hollande'a w Atenach była prawie niezauważona z powodu 24-godzinnego strajku dziennikarzy.

Od prawie miesiąca w północnej i środkowej Grecji rolnicy protestują z powodu wysokich kosztów produkcji i cen paliwa, blokując od czasu do czasu główną autostradę, łączącą północ z południem kraju.

Według analityków kolejna transza zagranicznej pomocy z grudnia 2012 roku, która pomogła uniknąć krajowi bankructwa, sprawiła, że wśród Greków pojawiły się oczekiwania, iż także ich sytuacja ulegnie poprawie.

Jeśli te oczekiwania do lata nie zostaną spełnione, to wówczas to co jeszcze zostało z klasy robotniczej odpowie kolejnymi protestami

- powiedział szef ośrodka badawczego ALCO Kostas Panagopulos.

Grecja szósty rok z rzędu jest pogrążona w głębokiej recesji i od blisko trzech lat uzależniona od międzynarodowej pomocy finansowej, która chroni ją przed bankructwem. W zamian za wsparcie z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i UE greckie władze zobowiązały się wprowadzić program oszczędnościowy polegający na zmniejszeniu wydatków budżetowych i podwyższeniu podatków.

PAP/JKUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych