Będą gipsowe odlewy i silikonowe repliki. Specjaliści z prokuratury przystąpili do szczegółowych badań smoleńskiej brzozy

fot.wikipedia
fot.wikipedia

Powstanie gipsowa lub silikonowa replika uszkodzonych fragmentów brzozy. Biegli wydobędą z pnia wszystkie metalowe elementy – informuje Nasz Dziennik.

W Moskwie ruszyły badania ściętych w Smoleńsku fragmentów drzewa, w które miał uderzyć Tu-154M. Jak pisze gazeta - potrwają prawie trzy tygodnie. Od niedzieli w Moskwie przebywa prokurator-referent ppłk Karol Kopczyk wraz z grupą ekspertów z zakresu mechanoskopii i fizykochemii, pracowników Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Jest to nowa grupa rzeczoznawców, powołana specjalnie do badań materiałów zabezpieczonych w Smoleńsku. Podczas oględzin brzozy 11 października ub.r. odcięto z jej pnia dwie kłody o długości 156 cm każda – z obu stron miejsca ścięcia czy też złamania.

Aby zarówno polscy jak i rosyjscy śledczy swobodny dostęp do fragmentów drzewa, zdecydowano o wspólnych badaniach w siedzibie Komitetu Śledczego FR.

W brzozie stwierdziliśmy elementy metalowe. Muszą one zostać wyciągnięte, żeby poddać je specjalistycznym badaniom w celu stwierdzenia, czy pochodzą one z samolotu Tu-154M o numerze bocznym 101

– mówi „Naszemu Dziennikowi” ppłk Kopczyk.

Jak relacjonuje prokurator., aby wyjąć te elementy, specjaliści mechanoskopii muszą najpierw dokonać oględzin zewnętrznych, pomierzyć dokładnie fragmenty złamań i cięcia. Tych uszkodzeń jest co najmniej kilkanaście.

 

Badania te mają za zadanie określenie, czy i ewentualnie w jaki sposób uszkodzenia mogły powstać przez uderzenie przez skrzydło samolotu. Następnie zostaną wykonane repliki tych uszkodzeń. Dopiero wtedy można przystąpić do wyciągania elementów metalowych

- tłumaczy prokurator. Te repliki to będą gipsowe lub silikonowe odlewy miejsc złamania interesujących dla specjalistów z mechanoskopii. Ich wykonanie jest niezbędne, żeby zachować informację o brzozie w stanie nienaruszonym, gdyż wyciąganie kawałków metalu spowoduje nowe uszkodzenia i zmiany. Rosyjscy eksperci mają wykonać swoją własną replikę.

Każda próbka jest pobierana w dwóch egzemplarzach, jedna dla potrzeb śledztwa polskiego, druga rosyjskiego. To samo dotyczy fragmentów metalu

– wyjaśnia ppłk Kopczyk.


Pod koniec wyjazdu prokurator z biegłymi przeniosą się do Smoleńska, gdzie mają pobrać materiał porównawczy z wraku samolotu.

Jak przypomina ND według rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i komisji Millera, zderzenie z drzewem było bezpośrednią przyczyną wypadku. Samolot miał utracić 6 metrów skrzydła i sterowność.

Jednak, jak przypomina gazeta,  z tymi ustaleniami nie zgadza się wielu ekspertów, współpracownicy smoleńskiego zespołu parlamentarnego w ogóle kwestionują fakt kontaktu tupolewa z brzozą. Z ich analizy trajektorii lotu wynika, że maszyna leciała znacznie wyżej niż wysokość drzewa. Według symulacji komputerowej prof. Wiesława Biniendy z USA, zniszczenie skrzydła przez pień brzozy jest w ogóle niemożliwe.

Jak czytamy w dzienniku:

 

Spory o to, co się stało w zaroślach w pobliżu Siewiernego, stanowią jedną z najbardziej wyrazistych kontrowersji dotyczących katastrofy. Członkowie komisji Millera twierdzą, że widzieli w miejscu złamania opiłki metalu, a z analizy zapisanych przez rejestrator parametrów lotu danych i fotografii ściętej roślinności wynika, że przebiegu zdarzeń nie da się wytłumaczyć inaczej niż sekwencją: uderzenie w brzozę – utrata części skrzydła – półbeczka – uderzenie w ziemię. Zapewnienia członków rządowej komisji, jakoby dokładnie zbadali miejsce zdarzenia i mechanizm destrukcji samolotu, zostały w ostatnim czasie podważone przez prokuraturę, która zakwestionowała podaną w raporcie Millera wysokość na której miało być złamane drzewo. Wg raportu stało się to na wysokości 5,1 m (raport MAK podaje 5 m). Tymczasem biegli prokuratury w październiku 2012 r. nie tylko odcięli fragmenty drzewa do badań, ale je dokładnie zmierzyli. Okazuje się, że wspomniana wysokość to 6,66 metra.

Jak zauważa gazeta oznacza to, że komisja Millera pomyliła się o 30 procent. Co więcej nie zgadza się też grubość brzozy, bowiem MAK i komisja Millera podają zgodnie, że wynosi ona 30-40 centymetrów. Tymczasem według specjalistów pracujących dla prokuratury średnica wynosi aż 52 centymetry.

To oznacza, że także ten parametr podano mylnie o przynajmniej 30 procent

– podkreśla Nasz Dziennik.

ansa/ND

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych