Zbigniew Girzyński vs. Jan Hartman w „Kropce nad i”. Jak Olejnik z Hartmanem upichcili potrawę, którą musiałem zjeść...
No i zgodnie z przewidywaniami zaczęło się. Co się nie włączy, oprócz telewizji „Trwam”, wszędzie zamazana twarz-maska Katarzyny W. i jej obrzydliwa sprawa morderstwa na własnym dziecku. Media „głównego nurtu” w swoim żywiole. Podniecone głosy komentatorek i komentatorów, analizy uczonych w prawie, biegłych, mecenasów i innych, co pozjadali wszystkie mądrości. W pierwszej linii niezastąpiona Monika Olejnik w „Kropce nad i”. Jej się nie dziwię. Po linii i na bazie, zgodnie z własnymi przekonaniami. Gość: prof. Jan Hartman. Jemu też się nie dziwię, to także i jego gra. Ale drugi gość kompletnie mnie zaskoczył. Poseł Prawa i Sprawiedliwości - Zbigniew Girzyński.
Duetem wiodącym był rzecz jasna tandem Olejnik-Hartman. Ofiarami ciemnota konserwatystów, Kościół katolicki i PiS, choć nazwa partii nie padła ani razu. Program zaczął się od bełkotliwych analiz kryminalnych zachowań jakiejś psychopatki ze Śląska, oskarżonej o dzieciobójstwo, poprzez fatalny wpływ Kościoła na wychowanie dzieci w szkołach, a skończył dywagacjami profesora o odbywających się lekcjach religii. Jego zdaniem, jeśli w sali obok trwa przypadkiem lekcja historii, to nauczyciele boją się mówić o zbrodniach Kościoła, inkwizycji, wymordowaniu mieszkańców Jerozolimy etc. Tyle z tego zapamiętałem. Ale nie o tym chciałem pisać. To poboczny wątek. Po raz setny zadaję pytanie: co robił tam poseł Girzyński? Przecież każde dziecko wie, że poseł na Sejm, nawet z doktoratem z historii, nie ma żadnych szans w starciu na słowa z doświadczoną dziennikarką i wygadanym profesorem filozofii. Czy nie można było wysłać tam np. prof. Jadwigi Staniszkis, bądź dać wsparcie Girzyńskiemu ze strony fachowca od Kościoła.
Kiedyś obserwowałem taką scenę. Piesek rasy foksterier patrzył się na kurę. Ta sparaliżowana ze strachu stanęła jak wryta. Czworonóg podszedł do niej delikatnie złapał za gardło i zaczął wlec ją po ziemi za stajnię. Gdyby nie moja interwencja (rosołu tego dnia nie było w menu) biedna kura zostałaby zagryziona przez foksteriera. Czy idąc do „Kropki nad i” musi być to misja samobójcza? Nie! Wystarczy postawić warunek zaproszenia do programu jeszcze jednego rozmówcy, a jeśli to nie poskutkuje to po prostu odmówić. Z tego m.in. powodu dziennikarzom „mainstreamowym” udaje, nie dość, że ciągle się robić „wrzutki”, to jeszcze „grzać” temat przez kilka następnych wieczorów. Ubocznym skutkiem jest przewaga PO w sondażach, a ja muszę jeść na kolację rosół, który smakuje tylko Monice Olejnik i prof. Janowi Hartmanowi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/151346-jak-olejnik-z-hartmanem-upichcili-potrawe-ktora-musialem-zjesc-media-glownego-nurtu-w-swoim-zywiole
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.