O zwierzętach polskiego dziennikarstwa. Czy polscy odbiorcy rzeczywiście oczekują na sprzedawanie im głupoty na masową skalę?

www.tvp.pl
www.tvp.pl

A jakże, nie mogło być inaczej: gdy Benedykt XVI oznajmił, że zamierza abdykować, kto ze Spółki Akcyjnej Telewizji Polskiej poleciał do Rzymu, żeby na tle fasady Watykanu zapodać tę wiadomość? Rzecz jasna, Piotr Kraśko. Facet jest po prostu niezbędny i niezastąpiony, Kraśko na wyborach w Ameryce, Kraśko w lektyce, w powodzi na łodzi, na placu, na kacu, na nowym stadionie, na balkonie, na wraku kolei, w kniei, u doktora, na nieszporach, w surducie, na drucie, na ulicy, w piwnicy…, strach otworzyć szufladę we własnym biurku, żeby nie ukazał się w niej zębostan prowadzącego „Wiadomości” i nie wydobył się jego po-lipowy głos: „A oto, co jeszcze dla państwa przygotowaliśmy…”. Bo Kraśko nie robi sam. Gdy siedzi w studiu, wspiera go tabun „reporterów”, którzy są najszczęśliwsi, gdy po nikomu niepotrzebnych plenerowych statementach dorzucą własne nazwiska.

Czapki z głów, premier Donald Tusk miał absolutną rację, gdy wezwał polskie społeczeństwo do niepłacenia abonamentu telewizyjnego. Wprawdzie chodziło mu wówczas o puszczenie z torbami telewizji „propisowskiej”, bo teraz TVP mu się podoba, o czym świadczy maskotka lisa, z którą wystąpił na gali tygodni-ka „Wprost”, co notabene było najbardziej wymowną oceną pracy Tomasza Lisa, ale jego hasło, znaczy Tuska, dotyczące „misyjnej” telewizji nabrało obecnie szczególnego znaczenia. Tyle, że pieniądze nie grają już żadnej roli.

Jak wyliczyli wredni dziennikarze z „Gazety Polskiej”, programy maskotki premiera kosztują 300 tys. zł od sztuki. Nieważne, taki człowiek jest wart każdych pieniędzy, bo jego zaangażowanie jest wielopłaszczyznowe. „Starożytni władcy chętnie otaczali się filozofami, współcześni politycy wolą przystawać z dziennikarzami”, wywodził znany nihilista Emil Cioran. Premier nie musiał długo ubolewać nad wygnaniem Lisa z gabinetu na-czelnego „Wprost”, ponieważ wkrótce stanął na czele „Newsweeka” i - co ważne - pociągnął za sobą najbardziej oddanych sprawie członków zespołu. Wśród nich Zbigniewa Hołdysa, który od lat nie ma nic do powiedzenia na estradzie, za to poza estradą, owszem, pisze i mówi. Jak na przykład na użytek miesięcznika Press, gdzie podkreślił parokrotnie, iż prezes PiS Jarosław Kaczyński to „ponury ch…”, co ów branżowy periodyk wydrukował nawet bez wykropkowania. Ówczesny naczelny „Wprost”, gdzie Hołdys chałturzył, dał mu wolną rękę: „Zamykamy oczy, niech pisze, co chce”, stwierdził Lis.

Były muzyk-samouk, który szczyci się, że nie ma matury, awansował do rangi politycznego komentatora, a sam Lis zaczął uczyć się od niego rzemiosła i dopuszczać do publikacji np. takie teksty, jak ten, w którym Zbigniew Ziobro jakoby powiedział, że europoseł Janusz Wojciechowski miał „zrobić mu loda”. O ile się nie mylę, sąd nakazał Lisowi przeprosiny, ale kto czyta takie tam orzeczenia. Rzecz jasna, po jego rozbracie z „Wprost”, Hołdys podążył za swym panem do „Newsweeka” i nadal „jest sobą wreszcie”. Bo wie, co jest grane. Gdy krytyczne wobec rządu „Rzeczpospolita” i „Uważam Rze” stały się obiektami politycznego zamachu, Hołdysowi skojarzyło się to z „eksplozją starego, drewnianego kurnika”. Jak napisał po swojemu, klozetowemu:

Deski fruwają, drzazgi wbijają się we wszystko, ptactwo przerażone czmycha gdzie pieprz rośnie i wrzask jest niemożebny. Raj dla lisów. Z tego rozpierzchniętego tłumu wyłania się kil-ka zadziornych kogutów, które niedawno siedziały cicho na dra-binie hierarchii, a teraz nagle wypinają klaty, chaos im sprzyja i usiłują naprędce sklecić własne stadka. (…) Gniot „W Sieci”, ga-eta traumatyczna, którą raz trzymałem w ręku i nic mnie nie zmusi do powtórki, nawet sytuacja klozetowa, jeszcze za życia konającego duetu „URze-Rze” oferował swoje łamy potencjalnym uchodźcom, w tym sobie samym (myślę o mało utalentowanym duecie indyków).

Aż dziw bierze, że Hołdys nie zasilił jeszcze swym retorycznym talentem walczącego z  „k…stwem” Ruchu Palikota. „Lepiej nie odzywać się i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać co do tego wszelkie wątpliwości”, mawiał Mark Twain. Gdyby Hołdys nie porzucił szkoły i zadbał o swój rozwój intelektualny, to by o tym wiedział. Ale, wróćmy do moderatora programu „na żywo” i inwestycji w talenty. Zarząd TVP zatrudnił także równie niezbędną żonę pana Tomasza, Hannę Lis, która - jak przyczepili się „propisowscy”, dziennikarze - za czytanie prompterowych wprowadzeń w kilku dziennikach otrzymała ponoć gażę 30 tys. zł miesięcznie. Jej kontrakt de facto oprotestowali również związkowcy z TVP, że stara baba i żadna gwiazda, a sytuacja firmy katastrofalna (jej roczne straty wynosiły wtedy 60 mln zł), lecz Juliusz Braun uciął tę gadaninę. Pan prezes, były asystent instytutu geologicznego w Kielcach, przejściowo dziennikarz „Echa Dnia” i przez rok naczelny redaktor „Gazety Kieleckiej”, następnie poseł na Sejm z ramienia, kolejno, Komitetu Obywatelskiego, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, muzykiem nie był, ale też wie, co jest grane i jakie oczekiwania stoją przed telewizją, za przeproszeniem, publiczną.

Kiedyś dziennikarze mięli służyć prawdzie, dziś mają po pro-stu służyć. Jeśli ktoś chce wyrobić sobie opinię o tym, co dzieje się w kraju i za granicą, musi buszować po internetowych porta-lach, bo z „Wiadomości” czy z „Panoramy” dowie się niewiele. Dziennik, jak sama nazwa wskazuje, powinien być zbiorem najbardziej istotnych informacji, przekazywanych zgodnie z zasadą „5W”: who said what, when, where and why - kto i co powiedział, kiedy, gdzie i dlaczego. Dziś neutralność mediów wyparł stronniczy dobór informacji naszpikowanych ukierunkowanymi opiniami, naginanie i przeinaczanie faktów w celu sterowania odbiorcami bez ich wiedzy oraz wpływania na ludzkie nastroje i zachowania, słowem - dezorientacja i manipulacja.

Na podawanie przykładów szkoda czasu i atłasu, wystarczy obejrzeć telewiadomości. Manipulowanie zaczyna się już przy układaniu serwisu wedle sympatii politycznych, preferencji i intencji redakcji, a kończy na ich przekazaniu. Odbiorcy bez trudu mogą określić orientacje autorów i czyją trzymają stronę. Telewidzowie pozbawiani są pełnych informacji, a przez to możliwości kształtowania własnych ocen. Rzecz jasna, uogólnienia są krzywdzące, są jeszcze dziennikarze w telewizji publicznej i prywatnej usiłujący zachować obiektywizm, niestety, można ich wyliczyć na palcach jednej ręki. Dzienniki TVP przekształciły się w magazyny pseudopublicystyczne i a la plotkarskie. Dawnej, aby móc zostać komentatorem, trzeba było na czymś się znać i zdobyć sobie najpierw autorytet. Dziś wystarczy zdobyć legitymację TVP. Bo w Telewizji Publicznej mamy dziś samych komentatorów, począwszy od prezenterów dzienników (czyli osób, których zadaniem powinno być wyłącznie przedstawianie wiadomości), a skończywszy na niby-reporterach wysyłanych z byle okazji za publiczne pieniądze w teren i komentujących zazwyczaj sprzed bram różnorakich urzędów.

Nie wiem, kto dziś szkoli dziennikarzy i czy nikt ich nie uczy choćby takich podstaw, że swym wyglądem zewnętrznym, kolo-rami odzieży, czy biżuterią nie powinni odwracać uwagi telewidzów, że nie wolno im gibać się do przodu i tyłu, rzucać głowami, gestykulować jak wzorzec Kraśko z rękami w papieskich gestach, że o wyraźnym, płynnym i poprawnym wysławianiu się, pozbawionym wad wymowy, oraz o niezbędnej wiedzy merytorycznej, przygotowaniu do tematów i umiejętnym zadawaniu pytań nie wspomnę. Prezenterzy wiadomości, prowadzący wywiady i dyskusje zapominają o służebnej misji poszerzania wiedzy obywateli w sposób rzeczowy, wolny od emocji, sugestywnej intonacji i mimiki. Gdyby w dziennikach np. niemieckiej telewizji publicznej ARD czy ZDF któryś z prowadzących zasugerował coś choćby modulacją głosu czy grymasem twarzy, byłby to jego ostatni dzień w pracy. Dzienniki to nie miejsce gwiazdorzenie, ani na „popisy”. Niestety, w TVP mamy do czynienia z uprawianiem „polityki medialnej” w znaczeniu skrajnie wypaczonym. „Sprzedawaliśmy głupotę na masową skalę i mamy odbiorców na niej wychowanych”, skwitował Wojciech Jagielski na pożegnanie z „Gazetą Wyborczą”. Czy polscy odbiorcy rzeczywiście oczekują na sprzedawanie im głupoty na masową skalę?

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych