Piotr Cywiński dla wPolityce.pl: Święta hipokryzja. Niemcy chwalą Benedykta XVI, jako „wybitnego teologa” i wypatrują jego „bardziej postępowego” następcy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

„Byliśmy dumni w chwili wyboru naszego rodaka na papieża”, stwierdziła Angela Merkel krótko po usłyszeniu wiadomości o abdykacji Benedykta XVI. I miała rację, zwłaszcza używając czasu przeszłego. Świadomie czy nie, pani kanclerz nie powiedziała „jesteśmy dumni”.

Bo to akurat nie byłoby zgodne z prawdą. Jeśli porównać programy telewizyjne w Polsce i w Niemczech, można odnieść wrażenie, że Joseph Ratzinger jest Polakiem; u nas Watykan niemal nie schodzi z wizji, w RFN prawie go nie ma, a jeśli już, to w krytycznych komentarzach.

„Ratzi”, czy „B16”, jak Niemcy nazywają swego rodaka na Stolicy Piotrowej, jest w ojczyźnie popularny „inaczej”; zróżnicowane społeczeństwo RFN było dumne, że to Niemiec zasiadł Piotrowym tronie, lecz w rankingach popularności, przeprowadzonych krótko po konklawe Benedykt XVI spadł na ostatnie miejsca, a obecnie w ogóle nie jest ujmowany. Tzw. „Benedikt-Faktor”, jak przewidywali niektórzy optymiści, wieszczący ponowne zbliżenie Niemców do Kościoła, nie nastąpił. Bo nastąpić nie mógł. Choćby tylko tego względu, że 82 mln społeczeństwo RFN dzieli się na trzy prawie równe części: katolików, ewangelików oraz ateistów i innowierców. Sprawdziła się za to przepowiednia Christiana Weisnera z kontestującej organizacji „My jesteśmy Kościołem”, który euforię w dniach wyboru kardynała Ratzingera na papieża określił, jako „chwilowy popyt” i wróżył, że z powodu „wielkiego rozczarowania wobec Kościoła wkrótce wszystko wróci do normy”.

Niemiecka „norma”, to wyprzedaże kościołów, które są przerabiane na knajpy, salony masażu, kasy oszczędności, sklepy meblowe czy po prostu magazyny, a w pozostałych ławy świecą pustkami. Przyczyny da się wyrazić w liczbach: według sondaży Forsa-Institut, 94 proc. Niemców żąda zaakceptowania przez Watykan antykoncepcji, 86 proc. chce umożliwienia wspólnej komunii z ewangelikami, 85 proc. opowiada się za zniesieniem celibatu, 84 proc. postuluje święcenia kapłańskie kobiet, a 81 proc. sprzeciwia się odrzucaniu przez Kościół przerywania ciąży. A takich akurat reform „pies łańcuchowy Watykanu” i „pancerny kardynał”, jak pisały o Ratzingerze gazety zanim został papieżem, zapewnić im nie mógł i nie chciał. Równie ostro traktowany był jego poprzednik - „polnische Papst”. Pamiętam karykatury, które można było kupić w każdym kiosku, kartki pocztowe z podobiznami Jana Pawła II i prezerwatywami na oczach. Pamiętam też półnagie lesbijki i gejów udających spółkowanie na ulicach Berlina, podczas wizyty Ojca Świętego w nadszprewskiej stolicy, w wyuzdanym proteście, że nie chce dawać im ślubów. Niemcy doceniali zasługi papieża-Polaka w obaleniu komunizmu i przezwyciężaniu podziałów na świecie, ale w sprawach Kościoła był dla nich „nieżyciowym wstecznikiem”. Bóg wyciął jednak naszym sąsiadom niezły numer: następcą „niereformowalnego” Jana Pawła II został właśnie „pancerny kardynał” z Bawarii, przy którym Karol Wojtyła może uchodzić za liberała, że wspomnę choćby powrót Benedykta XVI do mszalnej celebry po łacinie.

Niemcy jakby z lubością odnotowywali każdą wpadkę swego rodaka na szczycie Kościoła katolickiego: od milczenia w sprawie Tybetu, co także ojciec Venanzio Milani, reprezentujący katolickie zakony misyjne określił, jako „żałosne”, zaś włoski senator Antonio Polito wezwał nawet do demonstracji pod Watykanem „przeciw obłudzie Benedykta XVI”, po długi brak reakcji na skandale pedofilskie księży, czy finansowe machinacje Banku Watykańskiego. Benedyktowi XVI rodacy zarzucali uprawianie… niemieckiej Realpolitik, czego dowodem miała być odmowa przyjęcia Dalajlamy w Watykanie, choć wcześniej podejmował go i wspólnie modlił się z nim Jan Paweł II, oraz niedostrzeganie łamania praw człowieka w Tybecie, by nie drażnić chińskich władz, gdyż priorytetem było nawiązaniu stosunków dyplomatycznych Watykanu z Krajem Środka i otwarcie paru kościołów.

„Niemiecki papież blamuje kościół katolicki!”, zatytułował na okładce swoją cover story o Benedykcie XVI najpoczytniejszy, opiniotwórczy tygodnik „Der Spiegel”, „katastrofa”, „kompromitacja”, „haniebny sygnał”…, wtórowały mu pozostałe media w RFN po przywróceniu przez papieża do łask Richarda Williamsona, ekskomunikowanego przez Jana Pawła II wraz z innymi odszczepieńcami, skupionymi wokół nieżyjącego już biskupa Marcela Lefebvre`a. Williamson znany był z negowania holokaustu; według niego, „komory gazowe w obozach koncentracyjnych służyły do dezynfekcji”, a „w Auschwitz zginęło 200-300 tys. Żydów, lecz ani jeden nie był zagazowany”. Po ułaskawieniu Williamsona przez Benedykta XVI, Centralna Rada Żydów w Niemczech ostentacyjnie zawiesiła kontakty z Watykanem i dialog z niemieckim Kościołem, krytyki nie szczędzili mu rodzimi politycy w RFN, od watykańskiego zwierzchnika odcięli się nawet niemieccy biskupi katoliccy.

Nie pierwszy i nie jedyny to skandal, który odbił się głośnym echem w ojczyźnie Benedykta XVI. Określenie „konserwatysta” wyparło inne: „doktryner”, który nie sprzyja dialogowi, lecz antagonizuje. Jednym z koronnych przykładów stał się wykład papieża, wygłoszony podczas wizyty w Regensburgu, a ściślej posłużenie się cytatem bizantyjskiego cesarza Manuela II:

Pokaż, co nowego wniósł Mahomet, znajdziesz tylko zło nieludzkie, jak nakaz szerzenia mieczem tego, co sam głosił.

W świecie islamskim spowodowało to antykatolickie zamieszki na ulicach i podpalenia kościołów, a w Niemczech - powszechną konsternację. Nieco później Benedykt XVI wzburzył miliony wyznawców już nie tylko w RFN z powodu wyrażenia opinii, że „protestanci i inne gminy wyznaniowe nie są kościołem”, a „jedynym prawdziwym jest kościół rzymsko-katolicki”.

Po konklawe w 2005r. Niemcy skandowali: „My jesteśmy papieżem”. Dziś nie chcą identyfikować się z rodakiem, a wielu występuje z kościoła. W ich oczach „zatwardziały konserwatysta” Jan Paweł II był przynajmniej rzecznikiem pojednania, inicjował ruch ekumeniczny i dialog między monoteistycznymi religiami: chrześcijaństwem, islamem i judaizmem. Benedykt XVI, według niemieckich ocen, rujnował jego dzieło. Choć były to inne, wielkie osobowości, choć - co podkreśla kanclerz Merkel - Benedykt XVI jest „wybitnym teologiem”, to jednak nie uniknie się porównań obu pontyfikatów, a przede wszystkim pytań o przyszłość Kościoła katolickiego. Pakiet niemieckich życzeń znany jest z sondaży. Tyle, że bardziej „postępowy” kościół ewangelicki, który już spełnia wiele z tych postulatów, także traci wiernych, a ich świątynie idą pod młotek.

Przed ogłoszeniem abdykacji Benedykt XVI był prawie nieobecny w niemieckich mediach. W pierwszych komentarzach po zapowiedzi Ojca Świętego na plan pierwszy przebijały się opinie, że było to „osiem zmarnowanych lat”. 28 lutego, tak jak w chwili wyboru na papieża, kardynał Ratzinger znów będzie na czołówkach wszystkich niemieckojęzycznych gazet i relacji telewizyjnych. Potem jego miejsce zajmie konklawe i nowy papież. Czy mamy do czynienia z kryzysem wiary? Czy, mając na uwadze ostatnie postanowienia brytyjskich i francuskich polityków w sprawie homo-małżeństw i możliwości adoptowania dzieci przez jednopłciowe pary jesteśmy świadkami upadku fundamentalnych zasad, krzewionych przez rzymsko-katolicki Kościół? Jaką drogą poprowadzi go następca wiernego swym ideałom i nieustępliwego papieża Benedykta XVI? Dyskusja o tych podstawowych kwestiach jest tyle nieunikniona, co wręcz niezbędna…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych