Oglądam TVN-owskie „Fakty” w dzień po rezygnacji Benedykta XVI. I staram się niczemu nie dziwić. Choć śmieszy Adam Szostkiewicz z „Polityki” prawie krzyczący, że ten pontyfikat nic po sobie nie pozostawi. Poza samą abdykacją.
Pamiętam redaktora Szostkiewicza jako komentatora w dniu wyboru poprzedniego papieża. Tuż przed ogłoszeniem ostatecznych wyników tamtego konklawe obwieścił w TVN 24, że jedno jest pewne: Ojcem Świętym nie będzie kardynał Ratzinger. Zaraz potem ogłoszono wybór Benedykta XVI. Więc może i tym razem czeka nas kuriozalna pomyłka.
Ale tak naprawdę się nie śmieję, a zastanawiam się nad tym wszystkim. I nad tym, że TVN uznał za podstawowe tematy tego pontyfikatu - przyznajmy za zachodnią prasą, ale to może tylko pogłębia smutek - takie patologie jak pedofilia i bank watykański, ponoć nadal powiązany z mafią (sprawdził to ktoś?). Albo nad tym, że autor jajcarskiego materiału w tymże TVN (był i taki, jakże by inaczej) skojarzył obecne wydarzenia z filmem fabularnym Nanni Morettiego „Habemus Papam”. Fabuła nie za bardzo pokrywa się z obecnymi zdarzeniami – tam rezygnuje papież dopiero co wybrany, tu ojciec Kościoła od 8 lat. Ale co to szkodzi sobie podworować? I dać głos Jerzemu Stuhrowi. To wszak komentator na każdą okazję.
Są jeszcze wróżby: następny papież, Murzyn, ma być ostatni. A dziwny człowiek, przedstawiany jako ekspert, ubolewa przy okazji przed kamerami TVN, że papieżem nie zostanie kobieta albo transwestyta. Jaja są, i to niewyjęte. A Katarzyna Kolenda-Zalewska i tak, jak zawsze, niewzruszona w swoich wzruszeniach. Jutro znów napisze o Władysławie Bartoszewskim jako podstawowym przyjacielu papieża, tego i następnego. Jaj naturalnie nie zauważy.
Rodzi się pytanie: skąd tamte wzruszenia sprzed ośmiu lat, kiedy umierał Jan Paweł II? One wtedy buzowały właśnie w studio TVN 24. Może były tak wielkie, tylko dlatego że to Polska i w końcu nasz papież? A może przez ten czas pojawił się całkiem nowy świat? Choć dziennikarze TVN jakby ci sami.
Na koniec uwaga bardziej ogólna, choć najważniejsza. Ustąpienie Benedykta XVI to koniec epoki epok. Jeśli papieże odchodzą w rytmie swojego podeszłego wieku, odbiera się temu urzędowi sankcję czegoś ostatecznego. Tylko patrzeć, jak będziemy mieli do czynienia z papiestwem kadencyjnym. Tak jak charyzmatycznego polskiego prymasa już zastąpili mniej charyzmatyczni urzędnicy kościelni z wyboru.
Z tego punktu widzenia ekscytacja reportera TVP 1 Piotra Kraśki, że oto Benedykt XVI, w końcu tak konserwatywny, podjął decyzję tak nowoczesną, jest w jakimś sensie zrozumiała. Tyle że Kraśko się cieszy, albo nic nie rozumie. Ja czuję, że coś się zbliża do końca.
Z drugiej strony przy tych mediach, w tym świecie, na tradycyjne papiestwo, dożywotnią w gruncie rzeczy monarchię, ale motywowaną inaczej niż każda inna monarchia, nie ma już miejsca. Rozumiem Benedykta, że nie chciał poddawać wiwisekcji kamer każdego drżenia swoich kończyn. Albo bał się, że Kościół zarządzany przez starca zostanie zapędzony w kozi róg. Już teraz nie miał lekko.
Rozumiem. Ale nawet bardziej od krzyków Szostkiewicza przygnębiają mnie te rechoty. Choć wcale nie uważam Kościoła za instytucję nietykalną. Ale kiedyś nawet antyklerykałowie byli mądrzejsi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150887-kiedys-nawet-antyklerykalowie-byli-madrzejsi-o-ustapieniu-benedykta-xvi-i-setkach-glupstw-na-ten-temat
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.