PIĘĆ PYTAŃ do Doroty Skrzypek. "Podobnie jak wielu moich Rodaków nie mogę pogodzić się ze sposobem, w jaki ta katastrofa jest wyjaśniana"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Kilka dni temu prokuratura wojskowa wydała oświadczenie, z którego wynikało jednoznacznie, że śledczy nie znaleźli dowodów na obecność gen. Błasika w kokpicie tupolewa lecącego do Smoleńska. Z ostatniego oświadczenia NPW wynika z kolei, że autorzy raportu Millera popełnili błąd również przy mierzeniu brzozy, która miała spowodować katastrofę smoleńską. Czy coraz bardziej oczywista kompromitacja raportu Millera może spowodować wycofanie tej wersji dokumentu?

Dorota Skrzypek: Obserwuję zachowanie członków komisji Millera oraz jej szefa od momentu zakończenia prac tego gremium. Z przykrością muszę dziś przyznać, że nie wierzę i nie łudzę się, że informacje, które pan przytoczył, coś zmienią w ich stanowisku. Chciałabym przypomnieć, że w dniu ogłoszenia raportu Millera komisja spotkała się z dziennikarzami oraz rodzinami. Członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej przybyli tłumnie na to spotkanie. Zarówno spotkanie jak i komisję traktowaliśmy poważnie. Mieliśmy dużą dozę zrozumienia i życzliwości dla komisji i jej ustaleń. W czasie tego spotkania zadawaliśmy komisji różne pytania. Usłyszeliśmy wtedy obietnicę spotkania po tym, jak zapoznamy się z raportem. Obiecano nam, że będziemy mieli okazję spotkać się raz jeszcze i zadać wszelkie pytania. Komisja zapowiedziała, że odpowie nam na wszystko i wyjaśni wątpliwości.

Wyjaśniła?

Oczywiście nie. Dwa dni później komisja się rozwiązała i przestała istnieć. Obecnie nikt nie pamięta już o tej obietnicy. O tym, co komisja nam obiecała, zapomniano. To jednak nie koniec. W czasie tego pierwszego spotkania członkowie komisji - również w odpowiedzi na pytanie - przyznali wprost, że właściwie nie mieli dostępu do żadnych dowodów, że nie przeprowadzili samodzielnie żadnych badań w tej sprawie. Oni mówili, że posiłkowali się głównie tym, co do tej pory ustaliła strona rosyjska oraz prokuratura. Tyle tylko, że śledztwo prokuratorskie w tamtym momencie było na bardzo wstępnym etapie.

 

Jak Pani odebrała komisję po tym spotkaniu?

Było to dla mnie - mówiąc delikatnie - wielkie rozczarowanie. Już wtedy wiadomo było, że nie można poważnie traktować ani takiej komisji ani jej ustaleń. Jak więc mamy ją traktować dziś, skoro wiemy znacznie więcej? Jak mamy traktować jej członków, skoro mimo kolejnych kompromitujących komisję Millera wiadomości, oni z niczego się nie wycofują. Komisja podtrzymuje nawet najbardziej nieprawdopodobne tezy i najbardziej nieprawdopodobne wyniki. Jej członkowie zachowują się arogancko. Mimo naszych próśb o ustosunkowanie się do tez i hipotez prezentowanych przez naukowców współpracujących z zespołem parlamentarnym, kierowanym przez Antoniego Macierewicza, komisja konsekwentnie odmawia. Jednak równocześnie, co moim zdaniem bardzo istotne, ani razu nie podważyła żadnych ustaleń prezentowanych przez prof. Biniendę, prof. Nowaczyka, dr. inż. Berczyńskiego oraz dr. inż. Szuladzińskiego. Dziś docierają do nas kolejne szokujące informacje o pomyłkach w raporcie Jerzego Millera, o przemilczanych danych, o niewykonanych badaniach a nawet o nieprawidłowościach przy dokonywaniu tak prostej czynności jaką jest pomiar drzewa. Obawiam się jednak, że nawet wobec twardych dowodów na liczne przekłamania i porażające błędy, członkowie skompromitowanej komisji nie są już w stanie wycofać się ze swoich tez. Już w to nie wierzę, ja nie mam zaufania do tej komisji ani nie spodziewam się po niej niczego dobrego.

Co czuje Pani, co czują rodziny, widząc przykłady tak dalekich zaniedbań?

Przyjmuję to z ogromną przykrością i jestem tym naprawdę oburzona. Podobnie jak wielu moich Rodaków nie mogę pogodzić się ze sposobem w jaki ta katastrofa jest wyjaśniana. Bez trudu mogliśmy przecież obserwować jak to wygląda w przypadku katastrof lotniczych na świecie. Jak to wyglądało np. w przywoływanej wielokrotnie tragedii nad Lockerbie, która wydarzyła się tysiące metrów ponad ziemią, a mimo to po roku profesjonalnego śledztwa i badań, wszystko udało się ustalić. Poziom nauki sprawia, że można dziś naprawdę wiele ale jak się okazuje nie u nas… My po niemal trzech latach zabieramy się za badanie brzozy... Za pół roku spodziewamy się wyników badań na obecność materiałów wybuchowych... To wydaje się tak nieprawdopodobne, że gdybym sama tego nie przeżyła, nie uwierzyłabym. Moim zdaniem kierując się jedynie zdrowym rozsądkiem i logiką nie jesteśmy w stanie zaakceptować tego, co cały czas próbuje nam wmawiać komisja Millera.

Wierzy Pani w prokuraturę i jej śledztwo?

Mówiąc szczerze nie jestem zachwycona tempem śledztwa prokuratorskiego ani tym, że jest ono w dużej mierze uzależnione od strony rosyjskiej, która według uznania odpowiada lub nie, na kierowane do niej wnioski o pomoc prawną. Jednak prokuratura jest w obecnych warunkach jedyną instytucją, która może jeszcze coś zrobić. To miedzy innymi dzięki prokuraturze stawiane są malutkie kroki w kierunku ustalenia prawdy o Smoleńsku. Choć dzieje się to zbyt wolno, co jest niepokojące, to jednak się dzieje. Rozmawiamy dzisiaj między innymi z powodu tego co właśnie prokuraturze udało się ustalić, tym samym oficjalnie obalając przekłamania komisji Millera. Mam na myśli chociażby kompletnie przemilczane przez większość mediów oświadczenie na temat domniemanej obecności gen Błasika w kokpicie czy dane dotyczące brzozy. Oba oświadczenia są dziś oficjalnymi dokumentami, a więc poważnymi dowodami na niekompetencję i mijanie się z prawdą raportu Jerzego Millera.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych