Bez obaw! Benedykt XVI odchodzi z urzędu, nie z Kościoła. Porównywanie pontyfikatów, bez perspektywy wiary, nie ma sensu...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Pokolenie JP2 ma do papiestwa stosunek szczególny. Rodziliśmy się w roku wkroczenia kardynała Wojtyły na Tron Piotrowy, za jego pontyfikatu zostaliśmy włączeni do łona Kościoła, przyjmowaliśmy kolejne sakramenty, a czasem podejmowaliśmy ostateczne życiowe wybory o małżeństwie czy kapłaństwie. Wszystko wokół się zmieniało, upadały systemy polityczne, zmieniały się struktury społeczne, nurty kulturowe, a Ojciec Święty był wciąż ten sam... Wydawało się, że wieczny... Trudno nam było przyjąć jego odejście. Jeszcze trudniej pewnie przyjąć dzisiejszą decyzję Benedykta XVI o abdykacji.

Każdy pontyfikat ma swoją specyfikę i swoje zadania. Aptekarskie porównywanie jednego z drugim, przy jednoczesnym wyłączeniu perspektywy wiary, nie ma najmniejszego sensu... Liczne komentarze publicystów, w większości pozbawione głębokiego zanurzenia się w Tajemnicy Kościoła, sprawiły, że pojawił się w wielu sercach spory zamęt. Można było nawet usłyszeć sugestie, że skoro Jan Paweł II wytrwał do końca, mówiąc że ojciec nie opuszcza swoich dzieci, decyzja Benedykta XVI jest trudna do zrozumienia. Budowanie sensacyjności wokół abdykacji papieża z pewnością nikomu nie służy. Oczywiście, prób zdezorientowania społeczeństwa będzie coraz więcej. Przeciwnicy Kościoła będą budować na niej kłamliwe wizje nadchodzącej katastrofy, rozpadu i schizmy. Nie warto im ulegać.

Decyzja papieża stanie się klarowna i zrozumiała, jeśli prześledzi się z uwagą jego ostatnie teksty, wystąpienia, homilie, katechezy. Ojciec Święty z niezwykłą starannością przygotowywał nas do tej decyzji, dawał przesłanie, wytyczał drogę, wskazywał cel. Pokazywał, że Kościół wkracza teraz w nową, niezwykle niebezpieczną falę ataku. Zostaniemy postawieni pod potężnym obstrzałem wszelkiej maści ideologicznych i politycznych struktur. Przed Bożym Narodzeniem mocno, wyraźnie i jednoznacznie potępił ideologię gender, mówiąc, że "nowa wizja seksualności" jest dla człowieka skrajnie niebezpieczna. Jednoznacznie krytykował "manipulowanie naturą" i stanowczo bronił tradycyjnego modelu rodziny, świętości życia poczętego i godności ludzkiego życia. Jednym z najważniejszych wątków jego nauczania był sprzeciw wobec „dyktatury relatywizmu” i „świeckiej religii”, głoszącej tzw. tolerancję negatywną, której celem jest m. in. eliminowanie krzyży z miejsc publicznych.

Nie ulega wątpliwości, że Ojciec Święty - człowiek wielkiego Ducha, mądrości, dojrzałości, rozkochany w Chrystusie i wierny Kościołowi -  przewiduje nadciągającą falę nienawiści, jaka lada chwila ze wzmożoną siłą uderzy w Kościół. Myślę, że uznał, iż w tym trudnym czasie potrzeba nam za przywódcę wojownika - młodszego, silniejszego, sprawniejszego, potrafiącego złapać za rogi rozsierdzonego byka laicyzacji. Doskonale zna grono kardynałów. Wie, jaki drzemie w nich potencjał. Dlatego z ogromną pokorą, odwagą i wiarą w moc Ducha Świętego, oddaje któremuś z nich swoje miejsce.

Aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię (...) niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi. Dlatego, w pełni świadom powagi tego aktu, z pełną wolnością, oświadczam, że rezygnuję z posługi Biskupa Rzymu

- powiedział Benedykt XVI, zapowiadając że resztę życia spędzi w klasztorze klauzurowym na terenie Watykanu.

Ojciec Święty odchodzi z urzędu, ale nie z Kościoła. Nadal trwać będzie całym sercem na modlitwie, służąc mu do ostatnich dni.

Wielu komentatorów uzasadnia swoje zaskoczenie faktem, że Benedykt XVI postawił nas w sytuacji, jakiej Kościół nie doświadczał od ponad sześciu stuleci. A może taka właśnie  specyfika tego pontyfikatu? Przypomnijmy, że jest jednocześnie pierwszym - od blisko 500 lat - Niemcem, który został Głową Kościoła. Złamał też inny rekord, jako najstarszy w chwili wyboru papież, co zdarzyło się po raz pierwszy od prawie 300 lat. Przyzwyczailiśmy się do krótkowzroczności. Perspektywa byle półwiecza jest dla nas przestrzenią historycznie odległą. Na szczęście, historia Kościoła sięga znacznie dalej. Przez dwa tysiąclecia zachowuje wierność tradycji i nie ogląda się na krótkoterminowe rozwiązania.

Jest jeszcze jedna istotna kwestia. Decyzja Benedykta XVI, który z braku sił i zdrowia ustąpił z urzędu, paradoksalnie uwyraźnia postawę Jana Pawła II, trwającego na Piotrowym Tronie do końca swoich dni. Uwyraźnia też głęboką świadomość przesłania kolejnych papieży i doskonałe rozumienie powierzonych im zadań. Jan Paweł II chorował, cierpiał i trwał, bo taka była wówczas potrzeba Kościoła. Fenomen może jednak zaistnieć w pełni tylko raz. Żaden inny papież, ani wcześniej, ani później, nie mógłby ze swojej choroby uczynić tak wielkiego przesłania. Dlaczego? Był pierwszym następcą Piotra, który zszedł do ludzi, jako jeden z nich. To on, dzięki charyzmie, sile ducha i głębokiej prawdzie, jednoczył setki milionów wiernych, potrafił gromadzić w jednym miejscu największe w historii rzesze ludzi, a jego autentyzm obezwładniał media. Gdyby nie to, że był bohaterem medialnej przestrzeni przez dziesięciolecia, nie mógłby u schyłku życia dać tak mocnego, publicznego świadectwa o godności ludzkiego życia na każdym etapie, o którym nauczał jeszcze jako biskup. Wykorzystał tę szansę, by pokazać publicznie starość, chorobę i cierpienie. Dzięki niemu wszyscy spojrzeliśmy na nie z nowej perspektywy. Tego wtedy potrzebowaliśmy. Tamtą lekcję mamy za sobą. Dziś kolej na następną.

Benedykt XVI wie to doskonale. Dawał temu wyraz każdego dnia swojego ośmioletniego pontyfikatu. Wie, że trzeba teraz przybrać inny, być może ostrzejszy kurs. Zachęca nas przy tym to trwania na wiernej modlitwie i dawania świadectwa wiary.

Niech Słowo Boże ożywi w nas i w naszych wspólnotach chrześcijańskich odwagę, ufność i zaangażowanie w głoszeniu i świadczeniu o Ewangelii

- mówił podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański.

Czas więc wyjść z oszołomienia abdykacją, zawierzyć Kościół w pokornej, ufnej modlitwie, nawrócić się i w gotowości na trud "jutra", świadczyć o Chrystusie.

 

CZYTAJ TAKŻE: Ogarnęła nas letniość i ślepota. Podczas gdy tysiące ludzi oddaje życie za wiarę, boimy się odezwać w dyskusji. Czas na przebudzenie "śpiącego olbrzyma"

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych