"Dla Kościoła katolickiego decyzja Ojca Świętego oznacza szereg nowych wyzwań. Być może jest ona znakiem naszych czasów i oznacza jakieś novum w Kościele" - mówi ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika "Idziemy". Dziś przed południem papież Benedykt XVI ogłosił, że 28 lutego zrezygnuje ze sprawowania posługi Biskupa Rzymu.
wPolityce.pl: - Jak ksiądz przyjął tę zaskakującą decyzję o rezygnacji papieża Benedykta XVI?
Ks. Henryk Zieliński: - Przede wszystkim zacząłem od razu alarmować moje źródła na Watykanie, żeby potwierdzić, czy ta informacja nie jest skutkiem jakiegoś ataku hackerów na strony Radia Watykańskiego, dlatego, że wydawała mi się ona absolutnie niemożliwa i nierealna, z wielu przyczyn. Po pierwsze, jeszcze wczoraj Benedykt XVI w czasie modlitwy Anioł Pański mówił o potrzebie zawierzenia Panu Bogu i zdaniu się na jego zrządzenia, o ufności Panu Bogu. Wydawało się więc, że to Bóg ma zdecydować, kiedy papież będzie odwołany, raczej do wieczności. Że to się odbędzie w sposób podobny do odejścia Jana Pawła II.
Jednym z powodów mojej nieufności wobec tej informacji było również to, że słyszałem o stosunku Benedykta XVI do ewentualnej abdykacji Jana Pawła II, który był w znacznie gorszym stanie zdrowia. Kiedy rozważał swoją abdykację, bo czuł, ze funkcjonuje na półobrotach, to kardynał Ratzinger, z którym najważniejsze decyzje Jan Paweł II zawsze konsultował, miał odpowiedzieć, że to zły pomysł, ponieważ dla Kościoła lepiej jest mieć "pół papieża", niżeli „półtora”.
I stąd ta informacja wydała mi się, w przypadku Benedykta XVI absolutnie nierealna.
wPolityce.pl: - Czy ksiądz domyśla się, dlaczego Benedykt XVI teraz podjął tę decyzję i dlaczego wybrał właśnie 28 lutego jako dzień swojej rezygnacji?
- Trudno mi zgadnąć, dlaczego to ma być 28 lutego o godzinie 20.00. Może to niemiecka precyzja: koniec miesiąca? A może chodziło o to, aby wybór konklawe mógł się dokonać przed Wielkanocą? W tej chwili nie potrafię tego wyjaśnić - nie kojarzę żadnych ważnych dat, które byłyby związane z tym akurat dniem. Być może papież ma jakieś informacje, czy miał prywatne objawienie, które kazało mu taką datę wybrać. Nie wiem. Czasami bywa tak, że wielcy ludzie znają np. datę swojej śmierci.
wPolityce.pl: - Co ta decyzja Benedykta XVI oznacza dla nas, dla Kościoła katolickiego?
- Dla Kościoła katolickiego ta decyzja Ojca Świętego oznacza szereg nowych wyzwań. Wiadomo już, że Benedykt XVI po przejściu na emeryturę, czyli od 1 marca będzie przez jakiś czas mieszkał w Castel Gandolfo, a następnie ma zamiar usunąć się do klasztoru klauzurowego i tam oddać się modlitwie i rozmyślaniom. Prawdopodobnie też całkowicie odizoluje się od świata, coś na wzór siostry Łucji, wizjonerki z Fatimy, z którą praktycznie nie było kontaktu. Funkcjonowanie byłego papieża w przestrzeni publicznej i pełnienie przez niego posługi zewnętrznej mogłoby nieść ryzyko podziałów w Kościele czy nawet schizmy. W Kościele nie może być dwóch ośrodków władzy, bo inaczej doszłoby osłabienia autorytetu urzędującego papieża. Byłoby takie rozmienienie na drobne autorytetu, z jakim np. mieliśmy do czynienia w przypadku prymasostwa w Polsce - kiedy, w pewnym sensie, było trzech prymasów - w takiej sytuacji żaden nie ma takiego autorytetu, jaki miał ten jeden.
Od godziny 20.00 28 lutego nie będzie już Benedykta XVI. Będzie znowu kard. Joseph Ratzinger. Ciekawe jak będzie wyglądał Jego pogrzeb, czy zostanie pochowany w bazylice Watykańskiej? To wszystko są kwestie do rozstrzygnięcia. bo nie będzie to przecież pogrzeb papieża. Czy będzie potraktowany jak np. emerytowany ordynariusz diecezji
Być może na decyzję Benedykta XVI o abdykacji trzeba spojrzeć jako na coś normalnego. Mamy bowiem do czynienia z pewną geriatryzacją społeczeństw i geriatryzacją instytucji. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu absolutną rzadkością było, aby jakiś biskup przechodził na emeryturę - biskupi byli dożywotni. Okazało się, że jakoś przeżyliśmy tę sytuację. Ba, Stolica Apostolska wyznacza wiek, w którym biskupi i kardynałowie przechodzą w stan spoczynku, mają opuścić swoje rezydencje i oddać się władzę. Mieliśmy emerytowanego jednego prymasa, emerytowanego drugiego, urzędującego trzeciego i świat się nie zawalił.
Ludzie żyją coraz dłużej, natomiast niekoniecznie zachowują pełną sprawność. To, że na czele instytucji stoją ludzie coraz starsi, może powodować pewną ociężałość i spowolnienie decyzji, niezdolność do dostosowania się do obecnego tempa życia, do rozmaitych sposobów komunikowania się. Benedykt XVI wyraźnie do tego nawiązuje w swojej deklaracji ustąpienia. Być może ta decyzja Benedykta XVI jest znakiem naszych czasów i oznacza jakieś novum w Kościele.
wPolityce.pl: - Czy można powiedzieć, że kończy się era silnych papieży - mam na myśli Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy wywarli bardzo silny wpływ na Kościół katolicki.
- Ta era silnych papieży trwała chyba trochę dłużej, bo można by ją zaczynać nawet od Benedykta XV i może to by się tak symbolicznie zamykało. Ale nie wiemy przecież, kim będzie następny papież. Być może, ten pierwszy wybrany w takich okolicznościach, będzie akurat postacią charyzmatyczną? Ja cały czas wierzę, że to Duch Święty kieruje Kościołem i jeśli Benedykt XVI abdykuje, to po to, żeby zrobić miejsce dla kogoś kto będzie jeszcze bardziej dynamicznie odpowiadał na wyzwania współczesności i że będzie to postać wielkiego formatu.
Można powiedzieć, że kończy się epoka Jana Pawła II w Kościele, w tym znaczeniu, że Benedykt XVI był niejako kontynuatorem, najpierw współpracownikiem, potem właśnie kontynuatorem posługi Jana Pawła II. Był to czas zbierania owoców różnych poczynań i pomysłów duszpasterskich, które wspólnie w Kościele przeprowadzili. Chyba nawet Benedykt XVI tak się czuł - jako ten, który wszedł w buty polskiego papieża i bardzo pokornie, a jednocześnie z całą swoją mądrością to dzieło prowadził.
wPolityce.pl: - Jaką spuściznę pozostawi nam pontyfikat Benedykta XVI?
- Chyba najbardziej Benedykt XVI zasłużył się na gruncie działalności ekumenicznej i dialogu międzyreligijnego. Jasno stawiał granice - nie chodziło o zacieranie różnic, ale o jasne stawianie granic i o faktyczne otwarcie Kościoła zarówno na powracających do Kościoła katolickiego ze wspólnoty anglikańskiej, jak i na przygotowanie gruntu pod pełny powrót do jedności Kościoła lefebrystów. Wiemy też, że trwały prace nad projektem otwarcia się na powrót różnych odłamów protestantyzmu. Było także duże zbliżenie z prawosławiem.
Był to także czas porządkowania i dyscyplinowania Kościoła od wewnątrz. Czas bardzo stanowczych reakcji na zło, na zepsucie w Kościele. Przypomnijmy, że jako kard. Ratzinger na początku konklawe, które go wyniosło do godności papieża mówił dobitnie o złu w Kościele, które go niszczy od środka i z którym trzeba się zmierzyć. wiedział o czym mówi, bo jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, miał zlecone zajmowanie się najtrudniejszymi problemami obyczajowymi w Kościele i potem jako papież bardzo skutecznie to przeprowadzał.
Benedykt XVI był człowiekiem, który bardzo dbał o doktrynę. Jego trzytomowe dzieło "Jezus z Nazaretu" przejdzie do dziedzictwa kościelnej teologii. Nie był człowiekiem poezji. Dysponując ścisłym umysłem zostawił może mniej dzieł pisanych niż Jan Paweł II, ale są to dzieła bardzo skondensowane, które są ważną będą ważną częścią w skarbcu chrześcijańskiego dziedzictwa.
Pontyfikat Benedykta XVI - ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ
not. kim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150765-nasz-wywiad-ks-zielinski-konczy-sie-epoka-jana-pawla-ii-w-kosciele-benedykt-xvi-byl-kontynuatorem-jego-dziela
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.