Gowin o L. Kaczyńskim: "To był prezydent wszystkich Polaków (…) Zajmowanie się związkami partnerskimi, marihuaną i podobnymi rzeczami to strata czasu"

Jarosław Gowin w dużej rozmowie z „Super Expressem” bardzo stanowczo stwierdza, że tematy, które ostatnio dominowały w debacie publicznej są „jałowe”. Jego słowa należy traktować jako zdecydowaną krytykę poczynań władz partii.

Zapytany, dlaczego PO zajmuje się takimi sprawami, jak m.in. związki partnerskie, parytety, kibice, minister sprawiedliwości odpowiada:

Nie mam dobrej odpowiedzi, dlaczego Platforma w to idzie. Wiem, że zajmowanie się związkami partnerskimi, marihuaną i podobnymi rzeczami to strata czasu. To pozorne problemy. W kryzysie powinniśmy zajmować się zwalczaniem bezrobocia, pobudzaniem gospodarki, poprawą działania służby zdrowia i sądów. Głosowanie nad związkami pokazało jednak, że jest wielu, którzy nie akceptują dryfu PO w lewo.

Tak Gowin komentuje ostatni sondaż CBOS, w którym Platforma straciła 6 pkt. proc.:

Niestety, sami na to zapracowaliśmy, odpłynął elektorat centrowy zniechęcony zajmowaniem się tematami pozornymi, o których wspomniałem. Odpłynął też prawicowy rozczarowany zbyt dużą grupą posłów PO głosujących za instytucjonalizacją związków homoseksualnych. Musimy wyciągnąć szybko wnioski. Odłożyć na bok jałowe spory światopoglądowe i skupić się na tworzeniu miejsc pracy, poprawie warunków dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Minister tak tłumaczy, dlaczego 46 posłów nie podporządkowało się naciskowi Donalda Tuska w głosowaniu nad przywilejami dla homoseksualistów:

Wielu tych posłów zakładało Platformę. W deklaracji założycielskiej zapisano, że PO ma stać na straży rodziny. To była wierność założeniom programowym, a nie bunt.

W domyśle – większość klubu z premierem na czele tej wierności nie dochowała.

Gowin jasno wskazuje również kierunek, w jakim ideowo przemieściła się jego partia:

Na pewno PO przesunęła się do centrum. A ja swoich poglądów zmieniać nie zamierzam. Stąd ataki lewicowych publicystów. Na ten zmasowany seans nienawiści ma tez wpływ wzrost znaczenia środowiska konserwatywnego w PO. Dotkliwie odczuł ten atak John Godson, człowiek niezwykle kulturalny i autentycznie szanujący wolność myślenia innych. „Ośmielił się” sprzeciwić małżeństwom homoseksualnym i padł ofiarą rasistowskich zachowań. Nie dziwi mnie jednak, że środowisko lewicowo-liberalne mające na sztandarach tolerancje są skrajnie agresywne wobec ludzi mających inne poglądy.

Minister dementuje również opowieści o tym, jak miał być wezwany „na dywanik” do premiera:

Kłamstwem jest, że premier zrobił mi awanturę oraz plotka, że się kajałem. Premier starał się ustalić, jak doszło do ciągu zdarzeń, które doprowadziły do wygłoszenia innych stanowisk premiera i ministra w Sejmie. Wyjaśnienia moje i innych ministrów usatysfakcjonowały go. Uważa sprawę za zamkniętą. Nawiasem mówiąc, dziś także moi krytycy przyznają, że projekty były sprzeczne z konstytucją.

Tłumaczy też, dlaczego konserwatywna frakcja w PO złoży niebawem własny projekt niedopuszczający do forsowanej przez środowiska lewicowe rewolucji obyczajowej:

Jeżeli środowiska chcące związków partnerskich twierdzą, że nie chodzi o instytucjonalizację i adopcję, ale likwidację barier, to mówię: sprawdzam. Zlikwidujmy bariery, bez wprowadzania związków.

Minister zabrał też głos ws. niezwracania przez Rosję wraku TU-154M:

Wrak, także ze względów symbolicznych powinien wrócić do Polski. To był prezydent wszystkich Polaków. Zginęło wielu najwybitniejszych obywateli. I przyznam, że w dobrą wolę i zwrot wraku po zakończeniu postępowania Rosjan można było wierzyć rok temu. Dziś nie ma to już nic wspólnego z rosyjskim śledztwem.

Zapytany, czy Rosjanie nami grają, mówi:

Tak, to gra obliczona na dzielenie i skłócenie Polaków.

Cała rozmowa w „Super Expressie”

znp