Po Radzie Europejskiej budżet UE daje Polsce na lata 2014-2020 realnie o 10 proc. mniej, niż na 2007-2013. Ale Parlament Europejski stawia ultimatum

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Leszek Szymański / PAP
Fot. Leszek Szymański / PAP

Politykom łatwo zapominać, że wartość pieniądza zmienia się w czasie. Z danych Europejskiego Banku Centralnego o inflacji wynika, że przez siedem lat od końca 2005 roku, gdy UE przyjęła perspektywę finansową na lata 2007-2013, do początku 2013 roku, czyli do właśnie zakończonego posiedzenia Rady Europejskiej w sprawie ram budżetowych na lata 2014-2020, ceny w euro wzrosły o 16 procent.

Przyznane Polsce w 2005 roku 68 miliardów euro na politykę spójności byłoby realnie odpowiednikiem 79 miliardów euro dziś. Ówczesne 27 miliardów euro na rolnictwo i wieś dzisiaj równałoby się realnie 31 miliardom euro. Doliczając pozostałe środki, razem przeznaczono dla Polski na lata 2007-2013 aż 102 miliardy euro – taką oficjalną sumę wymieniała między innymi delegacja polska podczas ostatnich negocjacji w Brukseli. Dzisiejsza wartość tamtej sumy to 118 miliardów euro. Zatem jeżeli Polska dostanie na wszystkie cele – spójność, rolnictwo i wieś oraz inne – 106 mld euro na lata 2014-2020, będzie to w porównaniu z latami 2007-2013 realny spadek o 10 procent. Głęboki spadek i rozczarowanie.

Struktura brukselskich ustaleń też budzi niepokój. W sprawach polskiego rolnictwa i wsi priorytet dano dopłatom bezpośrednim, których wielka część trafia nie do rolników, lecz innych właścicieli ziemi, czasem latyfundystów, również zagranicznych. Tymczasem ostre realne cięcia grożą drugiemu filarowi wspólnej polityki rolnej – programowi modernizacji rolnictwa i rozwoju wsi, w tym wprowadzaniu na obszarach wiejskich zróżnicowanej gospodarki, oraz rozbudowie infrastruktury społecznej, takiej jak szkoły, domy kultury i inkubatory przedsiębiorczości. Tylko ten program jest zdolny zwiększać stabilność ekonomiczną wsi, podnosić jakość życia i zapobiegać ukrytemu bezrobociu oraz ucieczce młodych – przekleństwu wielu gmin i całych regionów Polski. Priorytety postawiono na głowie. Trzeba je odwrócić z powrotem na nogi.

W skali całej Unii – z Polską włącznie – zlekceważono badania i rozwój, innowacyjność gospodarki i społeczeństwa, pogoń za uciekającym światem. Rada Europejska chwali się, że porozumienie zapewnia wzrost środków na niektóre programy tego rodzaju. Jednak konkretne kwoty są tylko symboliczne w porównaniu do potrzeb. Podobnie jak nakłady na międzynarodową infrastrukturę – w tym korytarze transportowe i szybki internet – dzięki którym także Polska zyskałaby na atrakcyjności i konkurencyjności, miałaby wszędzie bliżej. Te dziedziny były w Brukseli ulubionym przedmiotem cięć.

Taką krytyczna opinię o projekcie Rady Europejskiej – to jeszcze tylko projekt – ma między innymi Parlament Europejski, bez którego zgody budżet nie może być ostatecznie przyjęty. Największe kluby wspólnie oświadczyły, że odrzucą budżet oparty na priorytetach przeszłości zamiast przyszłości. Stawiają też inne twarde warunki. Te cztery kluby – Europejska Partia Ludowa czyli chrześcijańscy demokraci, socjaldemokraci, liberalni demokraci i zieloni – mają razem 80 procent miejsc w Parlamencie. Europosłowie nie zawsze głosują według wysyłanych sms-em poleceń swoich rządów. A dla uniknięcia nacisków zapowiadają głosowanie tajne.

To początek, a nie koniec rozstrzygnięć na budżetowych na lata 2014-2020 – przypomniał przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Jest czas na poprawienie sukcesu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych