Prokuratura coś robi, sprawa zagadkowa. Prokuratura ogląda film Anity Gargas „Anatomia upadku”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Wikipedia.pl
Fot. Wikipedia.pl

Wiele krytyki spotkało Prokuraturę w ostatnim, a i nie ostatnim czasie. Zasłużenie, co tu gadać. Ale, ostatnio popatrzyłem na ich działanie nieco innym okiem, pełnym nadziei. Na przykład po informacji, że Prokuratura ogląda film Anity Gargas „Anatomia upadku”, film wybitny, o co akurat mniejsza, bo nie o to tym razem chodzi, ale i film, który jak pepesza wbija w mózgi pewne prawdy i pewne pytania i zwyczajnie nie pozwala ich zignorować. Ogląda ta nasza prokuratura, to może i czegoś się nauczy, czymś zainspiruje, zacznie po cichu działać. A może po prostu jestem beznadziejnym naiwniakiem, tak też może być.

Przy okazji można porównać ten film do drugiej produkcji, produkcji National Geographic i tylko bez sensu spytać, po co powstał film tak jałowy, powtarzający wszystkie rządowe „prawdy” i „oczywistości”. Odpowiedź jest niestety dość jasna, a jaki miał powstać? Ni stąd, ni zowąd miał zostać wyemitowany film z Macierewiczem, Biniendą i Szuladzińskim? Już takich cudów nie ma co się spodziewać i musimy przeżuwać ( i przeżywać)  politpoprawne rozważania o niekompetentnej załodze i rosyjskich naprowadzaczach. No, ale dobrze, że rychło został skontrowany filmem Anity Gargas, także po to, by zobaczyć, jak kamera może przedstawić rzeczywistość i jak ważne jest, kto kręci tą kamerą i kto wykłada pieniądze. W przypadku „Anatomii upadku”, jak rozumiem, prawie nikt.

Z faktu oglądania „Anatomii upadku” przez prokuratorów musi wynikać jedno, coś tam chłopaki robią, czymś się interesują, podobnie, jak nagle zaczęli, po tylu miesiącach badać ten nieszczęsny trotyl we wrześniu bodajże, jeśli mnie pamięć nie myli. Czyżby nastąpiło odnowienie, czy wzmożenie zawodowe, postanowienie, że jednak coś spróbują zrobić, żeby nie robić sobie i rodzinom obciachu na dziesięciolecia? Wiele razy, głównie w amerykańskich filmach, ale zawsze, widzimy, jak jakiś samotny samuraj, czy samobójca postanawia drążyć i rozwikłać jakąś niemile pachnącą i niespecjalnie obiecująca awansowo sprawę. I czasami, też głównie w filmach, mu się udaje.

Może po prostu prokuratorom też w końcu wyszło, że tu się, kurka wodna, nic nie zgadza i że warto się temu przypatrzeć? Do tej pory stali po ciemnej stronie mocy, ale w końcu wszyscy jesteśmy Polakami. Może należy życzliwiej spojrzeć na to, co robi, czy zaczyna robić polska prokuratura? Może coś im się zacznie układać? Bo według mnie każdy, który na serio popatrzy na te filmy, spojrzy w te akta, popaprane w Moskwie, w te ekspertyzy i protokoły ekshumacji, popatrzy na te daty i błędy, musi, no, po prostu musi dojść do tych samych wniosków, a dalej, to już jest jego decyzja, czy siedzieć cicho, czy tez zacząć szumieć. No, i pamiętajmy o Seryjnym Samobójcy, który może jest, może go nie ma, ale chyba jednak jest. Każdy podejmuje decyzje sam i nie każdy jest Trauguttem, albo generałem Fieldorfem, trzeba to zrozumieć.

Dobrze by było, gdyby nasi prokuratorzy założyli podsłuchy w Zespole Parlamentarnym, choć to już pewnie stało w pierwszych dniach jego działania. I mam nadzieję, że spora grupa tych prokuratorów oglądała niedawną konferencję, doniosłą, znakomitą konferencję. Bo, na szczęście, nie trzeba tu podsłuchu, wystarczy popatrzeć leniwie w telewizor w kącie. Piszę o konferencji doniosłej, a jednocześnie bez praktycznego znaczenia, bo adresaci, czyli lemingi nie wiedzieli jak się do niej w ogóle odnieść. Lasek, Miller, uciekli. Musieliby zmienić swe poglądy, życie, w istocie. Serce rosło, jak profesorowie Binienda, Szuladziński, Nowaczyk, Berczyński po kolei prezentowali swoje opracowania i swoją wiedzę. Korzyść z podsłuchu, jaka Prokuratura by tam założyła jest oczywista - wszyscy słuchający, prywatnie, czy służbowo musieliby się zapoznać z tym, co mówi Binienda z cudownie prostą teorią, z której wynika jedno i, co więcej, nijak nie chce wyjść co innego, z założonymi zapasami wytrzymałości, bez żadnych literackich dodatków, sama nauka, z którą nie wiadomo, jak właściwie walczyć, pozostaje tylko pokiwać głową i się zgodzić.

Musieliby przyswoić sobie to, co mówi Profesor Nowaczyk o TAWS 38, o gigantycznym rozpyleniu części po wielkim obszarze, a potem, w następnych dniach przesunięciu niektórych, żeby lepiej pasowały do całości. Musiałby wysłuchać, jak Berczyński zacytował amerykańskie prawo lotnicze, o wymogach, jakie musi spełnić samolot, aby mógł poruszać się po „amerykańskim niebie”. Zwłaszcza o tym, że samolot po utracie utracie 20% siły nośnej na dowolnym skrzydle, ma utrzymać PEŁNĄ STABILNOŚĆ.

Parę słów o fotelach, co to ich podejrzanie mało było na miejscu upadku, o, w istocie prostocie pilotażu samolotów pasażerskich też by nie zaszkodziło. I na koniec te nity wstrzelone w ciała, to tez zagwozdka i materiał do przemyślenia, jak dla towarzysza Stirlitza.

P.S. Zachęcam do czytania felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie”, „Warszawskiej Gazecie” i w Freepl.info. Jest też już nowa książka, „Alfabet Seawolfa”!

http://niepoprawni.pl/files/images/Alfabet_Seawolfa.preview.jpg

http://multibook.pl/pl/p/Tomasz-Seawolf-Mierzwinski-Alfabet-Seawolfa/2408

http://sklep.radiownet.pl/index.php?id_category=46&controller=category

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych