Co w Polsce jest ważne? Dymisja kolejnego dyrektora Centrum Zdrowia Dziecka to coś więcej niż porażka zdrowotnej polityki PO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Na zdjęciu archiwalnym z dnia 10.09.2012. profesor Janusz Książyk. PAP/Tomasz Gzell
Na zdjęciu archiwalnym z dnia 10.09.2012. profesor Janusz Książyk. PAP/Tomasz Gzell

Środa, dzień jak co dzień. Głównymi tematami internetowych debat są: nagłośniony dzięki tygodnikowi „Nie” skandal z życia prywatnego pewnego polityka prawicy. To że ktokolwiek poważny w ogóle się nim zajmuje, to istny absurd. Drugi temat, ciąg dalszy rozgrywki Tuska z Gowinem ze związkami partnerskimi w tle ma pewne polityczne znaczenie. Ale z punktu widzenia całej historii to tylko odgrzewany kotlet. Ciąg wypowiedzi.

W szerszym sensie trwa oczywiście teatrzyk: Nowicka czy Grodzka? W „Rzeczpospolitej” Mariusz Cieślik napisał, że tę drugą Janusz Palikot obsadził w roli „baby z brodą”. Nikt nie zwrócił za to  uwagi na inne zdarzenie.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał w środę kolejnego dyrektora Centrum Zdrowia Dziecka. Prof. Janusz Książyk urzędował zaledwie pół roku. Odchodzi, bo „nie przygotował programu naprawczego”. Czyli nie pokazał jak wyciągnąć tę wzorcową kiedyś placówkę, zależną bezpośrednio od ministerstwa, z gigantycznych długów.

Nikt o tym nie mówi, bo polska polityka cała stała się po trosze teatrem. Ale nie mówi także i dlatego, bo odpowiedzi mogłyby być bolesne. Dla wszystkich.

Przypomnę: dług CZD, placówki zasłużonej i naprawdę dobrze zajmującej się dziećmi idzie w setki milionów (konkretnie wynosi podobno 240 milionów). Narastał latami. A Arłukowicz rozlicza nowego dyrektora z niedostatecznie szybkiego zwalniania sekretarek, ogrodników czy inspektorów ochrony środowiska. Chodzi o symbol intencji, ja rozumiem. Ale ile można zaoszczędzić, jeśli będzie się takich pracowników zwalniać szybciej? Kolejne 100 tysięcy? Może 200 tysięcy?

Nie ocenię szczegółów sporu ministra z kolejnym dyrektorem (poprzedniego też przegnano jako szkodnika). Lekarze z CZD milczą jak zaklęci. Tak się jednak składa, że znam szczegóły niektórych działań naprawczych, które już tam podjęto. Zaczęto na przykład zwalniać dietetyczki. Tak żeby nie przypadała jedna dietetyczka na każdy oddział.

Ile w ten sposób zaoszczędzono? Grosze. Tyle że z poziomu ministerstwa nikt naturalnie nie wie, kim te dietetyczki były dla dzieci. A były ukochanymi ciociami, życzliwymi im osobami, których dyrekcja próbowała bronić z tego właśnie powodu.

Powie ktoś, że nie czas na łzy nad różami, kiedy płoną lasy. Jest kryzys, nie tylko w Polsce, wszyscy musimy oszczędzać.  Tylko, że pozbawiając dzieci „cioć”,  nie uratuje się budżetu CZD. To są działania pozorne. Powiem więcej, to są gesty, które pozwalają uspokajać urzędnicze sumienia. I nie zadawać sobie i społeczeństwu, ponoć obywatelskiemu, trudnych pytań.

Naturalnie pytanie o to, jak PO rządzi krajem, nasuwa się samo. Z obietnic, że będziemy leczeni lepiej, że zwiększy się dostępność tegoż leczenia, nie zostało nic. Konkretnymi systemowymi zapowiedziami ekipy Tuska  można wytapetować całą ścianę.

Czy ktoś pamięta, że Platforma mówiła o konkurujących ze sobą  ubezpieczalniach zdrowotnych w miejsce NFZ? Ja nie wiem, czy to by coś poprawiło, czy byłoby typowym mieszaniem w herbacie, od czego nie robi się ona słodsza. Wiem, że nas tym mamiono.

Ale nie wszystko jest winą konkretnego ministra czy konkretnej partii.  Opieka zdrowotna staje się coraz droższa. Przypadki i procedury medyczne coraz bardziej skomplikowane. Rosną też nasze zdrowotne aspiracje, kiedy ja jako trzylatek trafiłem w latach 60. XX wieku do szpitala nie marzyłem żeby moi rodzice zostawali ze mną choć na godzinę. To wszystko kosztuje. Czy stać nas na to?

Mam na to dwie odpowiedzi. Pierwsza: możliwe, że istnieje taka zmiana systemowa, która w tych nowych warunkach uczyniłaby leczenie nie tylko skuteczniejszym, ale i szerzej dostępnym. Nie potrafię powiedzieć, jaka to zmiana. Może realna konkurencja ubezpieczalni, którą kiedyś obiecywała Platforma. A może  przerzucenie ciężaru finansowania  bezpośrednio na budżet, jak twierdzi PiS. A może jeszcze co innego.

Partie, które się o to spierają, powinny nas albo do tego przekonać, albo zrezygnować z sugerowania, że znają cudowny lek. Że widzą gdzieś panaceum. A jeśli go tak naprawdę nie widzą, jeśli na zasadniczą poprawę nie ma szansy, politycy wszystkich opcji powinni sobie odpowiedzieć na inne pytanie.
Pytanie absolutnie podstawowe. Czy leczenie, a już zwłaszcza ratowanie życia, jest priorytetem bezwzględnym? Od którego nic nie jest ważniejsze. Czy też godzimy się z sytuacją, gdy docierają do nas równoległe informacje. Na przykład o tym, że podobno musimy (ze względu na prestiż chociażby) sfinansować kolejną imprezę sportową. I o tym, że brakuje na kurację antynowotworową dla kogoś. Albo ktoś nie kupi leku ratującego życie, bo za drogi. Przecież i rusz słyszymy jedno i drugie. Zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Jeśli to drugie, nie mamy co liczyć na możliwość uzdrowienia sytuacji Centrum Zdrowia Dziecka. Pieniędzy na taki obiekt będzie zawsze brakować, bo jego natura polega na tym, że kosztuje. I żadne gadanie o tym, że sekretarek jest za dużo, tego nie zmieni. To nie jest tak, że gdyby kolejni dyrektorzy CZD byli bardziej oszczędni, długu by nie było. Minister Arłukowicz może się kreować na pogromcę lekarskiego lobby, ale akurat w tym przypadku to głównie poza.

Zaryzykuję twierdzenie, że to jedno z podstawowych pytań współczesnej cywilizacji. Tylko kto postawi takie pytanie Polakom? Kto powie: z tego i tego musimy być może zrezygnować,  żebyśmy mogli skutecznie i bezpłatnie leczyć, przynajmniej małe dzieci?

Kto odważyłby się postawić alternatywę: może zrezygnujemy z udziału w Euro 2012 po to aby uratować takie szpitale jak CZD? Naturalnie mistrzostwa Europy daję jako przykład, ale bardzo wymowny. Nam jednak wmawia się, że wszystko jest do pogodzenia. A lekiem na problemy ma być przeganianie sekretarek. Albo dietetyczek tak bardzo potrzebnych chorym dzieciom.

Naturalnie możemy też powiedzieć otwarcie: leczymy tych, których na to stać. Przeliczamy operacje i kuracje na stan portfela. Ale i w takim przypadku należałoby to otwarcie zakomunikować społeczeństwu. A nie bawić się w nieustające uniki.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych