Czytelnik do Macieja Laska: "Pozwolę sobie dać Panu radę zupełnie na serio: prawda naprawdę wyzwala. Proszę się nad tym zastanowić"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Szanowny Pan

dr inż. Maciej Lasek

Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych

Po obejrzeniu relacji z konferencji Pańskiego zespołu, która odbyła się w jakże gościnnych progach redakcji Gazety Wyborczej, zrodziło się w mojej głowie mnóstwo pytań i wątpliwości. Pozwolę sobie jednak skupić się tylko na tych, których nie będzie mógł Pan zbyć faktem, iż nie jestem "ekspertem lotniczym" i że nie byłem na miejscu katastrofy, jako że do ich podniesienia wystarcza "jedynie" umiejętność kojarzenia faktów i logicznego myślenia.

1. Od ok. 17. min. wspomnianej relacji kapitan Jedynak rozwodzi się nad faktem, że urządzenie TAWS bardzo wcześnie rozpoczęło ostrzeganie, a jedyną reakcją pilota była zmiana ustawienia wysokościomierza, żeby "wygasić alarm". Kpt Jedynak łaskawie wyjaśnił również licznie zgromadzonym laikom, że alarm "Terrain ahead" powinien wzmóc uwagę, a "Pull up" spowodować bezwzględne przerwanie zniżania oraz że nie jest to komenda, którą można zlekceważyć.

Proszę zatem o wyjaśnienie, jak mam pogodzić ww. stwierdzenia sugerujące lekceważenie alarmów przez niedouczonych pilotów z informacją podaną na konferencji Komisji Millera w dniu 29 lipca 2011 (fragment 1:15-3:00 tego nagrania) o tym, że w bazie systemu ostrzegawczego TAWS lotniska-klepiska w Smoleńsku nie było, a załoga popełniła błąd, gdyż przed startem powinna ... zdezaktywować ostrzeżenia generowane przez system. W moim rozumieniu ponieważ tego nie zrobili, ignorowali brzęczące ostrzeżenia, bo wiedzieli, że nie są "wiążące". W ten sposób wyjaśniono przecież zmianę ustawień wysokościomierza na wspomnianej konferencji w 2011 r.

Intryguje mnie też to, że pierwszy sygnał "Terrain ahead" pojawił się o 6:40:09, a więc w momencie, gdy samolot był ... za wysoko w stosunku do ścieżki schodzenia, co przecież zostało przez kpt. Jedynaka skrytykowane chwilę wcześniej. Gdyby samolot był na ścieżce, sygnał pojawiłby się jeszcze wcześniej. Czyli co oni mieli zrobić? Być na ścieżce, czy wręcz przeciwnie uciekać od niej w górę, żeby spełnić żądania TAWS? Czy mylę się sądząc, iż w tamtej sytuacji alarm TAWS uaktywniłby się nawet, gdyby lądowanie przebiegało do samego końca prawidłowo i pomyślnie?

Proszę o szczere przyznanie, czy mam rację uważając, że gdyby piloci zdezaktywowali, tak jak należy, ostrzeżenia TAWS przed startem, nie byłoby żadnych alarmów,  a zespół Laska na konferencji w GW miałaby jedną możliwość manipulacji (że użyję eufemizmu) mniej.

Na marginesie tego wątku dodam, że za manipulację z Państwa strony uważam również fakt, iż pastwiąc się nad załogą z powodu nietrzymania ścieżki, nie poinformowali Państwo o zasługach wieży kontrolnej w tym zakresie. Owszem, kpt. Jedynak wspomniał o tym mimochodem, ale dopiero pod koniec prezentacji, jako jeden z punktów długiej wyliczanki nieprawidłowości.

2. Od ok. min. 20 relacji z konferencji w GieWu, kpt. Jedynak wyjaśnia, iż załoga korzystała z niewłaściwego wysokościomierza.

Nie chcę się wdawać w powszechnie znaną argumentację zaprzeczającą tej tezie, zwłaszcza, że nie jestem ekspertem i "się nie znam". Zaskakuje mnie jednak to, że w sierpniu 2011, gdy obowiązywała jeszcze wersja przypisująca odczyt 100m (po którym jak wiemy padła komenda odejścia) gen. Błasikowi, twierdził Pan, że właśnie to był odczyt… z prawidłowego wysokościomierza (barometrycznego)) i że niestety nie był on wykonany przez niedouczoną załogę. W styczniu 2012 prokuratura poinformowała jednak, że żadnej z wypowiedzi nie można przypisać gen. Błasikowi, a wspomniany odczyt 100m został wykonany przez drugiego pilota. I co? I teraz nagle okazuje się, że jednak to nie był ten właściwy wysokościomierz…?? Czyżby dlatego, żeby pasowało to do tezy o durnych pilotach?


Z góry dziękuję za wyjaśnienie dla obu powyższych wątpliwości, w której sytuacji zespół-komisja Millera-Laska kłamała, tudzież myliła się i co ewentualnie wpłynęło na zmianę stanowiska.

Z doktorskim (acz nie inżynierskim) pozdrowieniem

dr Paweł Reniecki, Toruń

PS. Pozwolę sobie dać Panu radę zupełnie na serio: prawda naprawdę wyzwala. Proszę się nad tym zastanowić. W tym przypadku wyzwoli nie tylko Pana. Wiem, że nie jest to proste, ale proszę się o to modlić. Ja obiecuję modlić się za Pana.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych