NASZ WYWIAD. Macierewicz: "Siła argumentów komisji Millera wynika wyłącznie z siły mediów oraz z siły rządu"

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

wPolityce.pl: Organizatorzy Konferencji naukowej o katastrofie smoleńskiej na UKSW mówią, że na ich zaproszenie nie odpowiedzieli członkowie komisji Millera. Wie pan dlaczego?

Antoni Macierewicz, szef Parlamentarnego Zespółu ds. zbadania przyczyn katastrofy TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r.: Nie mnie sądzić, dlaczego ktoś podejmuje samobójczą decyzję. To ich wolny wybór. Nie wiem czemu uciekają od debaty, od skonfrontowania swojego stanowiska z naukowcami. Pewnie nie mają odwagi podjąć merytorycznej, transparentnej, spokojnej debaty. To kompromituje bezpośrednio pana Donalda Tuska, bo to są przecież jego przedstawiciele. To przecież pan premier zdecydował, że Jerzy Miller został szefem komisji badającej katastrofę. Pan Lasek jest urzędnikiem premiera Tuska. I on jest jedyną osobą „polityczną”, która na tę konferencję została zaproszona. Nie będzie się tam wypowiadała żadna inna osoba o statusie politycznym. Ze strony Zespołu Parlamentarnego będą występowali wyłącznie naukowcy i eksperci. Wyjątek zrobiono wyłącznie dla pana Laska, który jest politykiem obozu rządowego o statusie ministerialnym, jest bowiem przewodniczącym Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Pan Lasek woli jednak występować w sytuacjach dla siebie wygodniejszych, gdy jego partnerami są Monika Olejnik czy Adam Michnik. Gdy naprzeciw niego mieliby stanąć ludzie kompetentni: naukowcy, profesorowie, wówczas pan Lasek nie wyraża chęci wzięcia udziału w takiej rozmowie. On i jego koledzy uciekają, by nie musieć rozmawiać. To pokazuje sposób działania tego rządu, który od początku badania tragedii smoleńskiej ukrywał rzeczywiste działania, wprowadzał w błąd posłów i opinię publiczną. Przypomnijmy sobie wystąpienia  Ewy Kopacz czy samego pana premiera. To ta sama polityka formułowania mętnych, nieprawdziwych, wypowiedzi i niechęć wobec możliwości zweryfikowania stanowiska. Łatwiej jest rozmawiać publicznie z psiejącym, prorządowym dziennikarzem niż przedyskutować problem z profesorem Biniendą czy Nowaczykiem. Gdy nie ma się argumentów na obronę nieprawdziwych tez i kłamliwych informacji najłatwiejsza jest ucieczka. Jeżeli członkowie komisji Millera nie zmienią zdania i nie pojawią się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, będzie to dowód na ich kompromitację i na niemożność obrony głoszonych przez siebie tez. Siła ich argumentów wynika wyłącznie z siły rozgłośni radiowych i telewizyjnych oraz z siły rządu, a nie z siły badania. To skompromituje raport Millera w sposób ostateczny.

 

wPolityce.pl: Jeśli członkowie komisji Millera nie pojawią się  na UKSW lektor ma odczytać fragmenty raportu, a obecni na konferencji naukowcy mają się do tych fragmentów odnieść. Wie pan jakie tezy naukowcy obalą? O czym będzie mowa?

To jest w rękach organizatorów. Wiem, że organizatorzy, zapraszając naszych ekspertów powiedzieli, że ich kontrpartnerami będą eksperci rządowi. Jeśli jednak oni nie przyjdą, wówczas ich racje będą przedstawione na podstawie raportu komisji Millera. Swoją drogą eksperci zespołu parlamentarnego przygotowali cały szereg pytań do ekspertów komisji Millera. Szczegółów nie znam. Wiem, na pewno, że padnie pytanie o dokument, jaki miał podpisać pan Lasek w lutym  2011 roku, stwierdzający, że nigdy nie badano wraku. Pod tym dokumentem podpisali się eksperci zespołu Millera. Takie samo stanowisko zajął pan Edmund Klich, który w swej książce napisał, że komisja nigdy nie badała wraku, bo to nie było potrzebne. Musi więc paść pytanie, czemu teraz eksperci twierdzą, że wrak badali, skoro w 2011 podpisali dokument, stwierdzający, że tak nie było. Musi też paść pytanie o to, czy znają jakąkolwiek katastrofę lotniczą, w której nie badano wraku. To co zrobiła komisja Millera, to praktyka wyjątkowa w historii lotnictwa.

 

wPolityce.pl: A czy może być mowa o krawędziach wraku. Profesor Binienda mówi w "GPC", że „Niezależnie od tego, czy kadłub upada obrócony do góry kołami, czy odwrotnie, nie jest możliwe, by ściany i sufit kadłuba zostały wywinięte tak, jak widać na zdjęciach wraku ze Smoleńska”. Tymczasem pan Lasek twierdził, że krawędzie nie były wywinięte.

W raporcie pana Millera nie ma żadnej ekspertyzy z badania wraku, nie ma żadnego opisu badania wraku, nie ma diagnozy związanej z wrakiem. Jeśli ktoś twierdzi, że coś takiego zrobiono, wprowadza opinię publiczną w błąd. Przeczytałem raport Millera i nie ma tam żadnej ekspertyzy dotyczącej krawędzi wraku.

 

wPolityce.pl: Ja powołuję się na słowa Macieja Laska, tuż po opublikowaniu raportu Millera. Mówił on wówczas: „Są ślady wskazujące, jak się samolot niszczył. Członkowie Komisji analizowali uszkodzenia, krawędzie porozrywanych elementów To, jak wyglądał samolot, to był wynik jego rozcalania się po zderzeniu z ziemią. Zupełnie inaczej wyglądają szczątki samolotu po eksplozji. Wszystko jest powyginane na zewnątrz” („Fakt” – 31.07.2010.).

Pan Lasek różne rzeczy mówi, ale to jest gołosłowie. Prawda jest inna. Kadłub samolotu ma wywinięte obie burty na zewnątrz. To widać gołym okiem. Może eksperci pokażą to jutro publiczności, tak, żeby wszyscy to zobaczyli. Pan Lasek wprowadza w błąd ludzi, którzy nie znają materiału faktograficznego. Na tym polega problem. Nie stawia się na merytoryczną dyskusją, a korzystając ze wsparcia rządu, którego jest przedstawicielem, mówi o rzeczach, które nie miały miejsca. Dlaczego tak robi? A dlaczego pani Kopacz mówiła, że o przekopaniu miejsca katastrofy na metr w głąb? Trudno to zrozumieć. Niech pan Lasek ma odwagę przyjść i pokazać niewygięte krawędzie.

Rozmawiała Dorota Łosiewicz

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.