Świat staje się znowu czarno-biały, bez szarości i półcieni, podział jest ostry. W życiu publicznym przeważają łajdacy i szulerzy, obserwujemy Tuwimowski „bal w Operze”, tyle że w wersji hard. Znów „my” i „oni”.
Lista uczestników balu sama „się robi”, a jego uczestnicy osobiście wpisują się na nią ochoczo i niezwłocznie biegną po nagrodę. Poseł, europoseł, marszałek, ambasador. I tak jesteśmy świadkami trwającego już ponad 20 lat procesu dekonspiracji, rycerze Okrągłego Stołu zamieniają się w monstra, właściwie już nie kryją prawdy o sobie. W rękach pozostał nam nie tyle sznur co długa lista autorytetów, którym kiedyś ufaliśmy. Stanęli na czele pochodu, ufaliśmy im jak dzieci, a oni skręcili po cichu i wylądowaliśmy w szambie.
Nie tak miało być, nie taka Polska itd...
Ale niezależnie od tego, w którym punkcie szamba jesteśmy, jedno jest pewne: to się skończy. I nie tylko z powodów klęski ekonomicznej, cywilizacyjnej i każdej innej, ale dlatego, że prawda zawsze w końcu zrywa się z łańcucha i nie ma takich dywanów na świecie żeby ją przykryć.
Trzeba więc spytać jak to się już skończy, to co dalej? Czy gdy przyjdzie nieuchronne przesilenie znowu się pobuntujemy, pomaszerujemy, pokrzyczymy i wrócimy do domów i komuś zaufamy? I czy przypilnujemy Polski tak żeby nikt nas nie wystrychnął na dudka i niekontrolowany skręcił w stronę gnojówki?
Niekwestionowaną wartością dodaną - i to będzie odróżniać naszą pozycję startową od 1989 r. - jest owa lista ujawnionych konfidentów, tajnych współpracowników, łajdaków, nieukaranych aferzystów i złodziei. Wiele wyjaśniło się w ciągu tych lat, wiele odpowiedzi na pytanie who is who już znamy, bo co krok potykamy się o jakąś maskę, która właśnie spadła. To ułatwi nam robotę.
Ale trudniejszy jest inny warunek, od którego zależy nasz sukces. Czy mamy po naszej stronie, ludzi takich jak Władysław Grabski czy Eugeniusz Kwiatkowski, a na dodatek takie charaktery, które nie dadzą się skusić markowym garniturkiem? Czy mamy też zwykłych ludzi do liczenia głosów, samoorganizacji, pilnowania swego w terenie i na szczeblu centralnym?
Z czasów okupacji przechowały się świadectwa filozofa, który pracował nad rozprawą doktorską, historyka, który zaczął pisać historię Szwecji i architekta, który opracowywał projekty odbudowy Warszawy. Pewnie robili to także po to, żeby nie oszaleć, w celach terapeutycznych, ale też dlatego, że nie wątpili, że koszmar musi się skończyć i że będzie „potem”. Więc przygotowywali się do tego „potem” zgodnie z wyuczonym zawodem, bo tak nakazywało im poczucie obowiązku.
I jeżeli okaże się, że my dziś nie mamy ludzi tak przygotowanych i zdeterminowanych do odbudowy zniszczonej „stolicy”, powinniśmy jak najprędzej ich przygotować, bo bez nich żadne przesilenie się nie uda, choć jesteśmy bogatsi o zawiedzione nadzieje i gorycz. Znamy też listę uczestników balu.
Jeśli zaś nie jesteśmy gotowi do startu... Jeśli nie jesteśmy dobrze przygotowani do startu to znowu jacyś „charyzmatyczni” rabusie wywiodą nas w pole. I znowu będziemy musieli czekać kolejnych 20, a może 40 lat na ocieplenie klimatu. Ale nikt nam nie zagwarantuje, że taką szansę znów otrzymamy...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150109-gotowi-na-start-czy-przypilnujemy-polski-tak-zeby-nikt-nas-nie-wystrychnal-na-dudka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.