Spójrzmy na ostatnie okładki opiniotwórczych wysokonakładowych tygodników. Ich treść nie niesie informacji - zmienia się w narzędzia bardzo agresywnej konfrontacji i ideologii. Przekazuje nie wiadomości, lecz idee, które mają wnikać do naszej świadomości - wbrew naszej woli. Jeśli nie chcemy ulegać niepożądanym przez siebie wpływom powinniśmy odrzucić język, terminologię, koncepcje manipulatora i unikać narzucanych kategorii ideologicznych. Nie należy też przyjmować narzuconej płaszczyzny konfrontacji i zachować przede wszystkim ostrożność przed powtarzaniem narzucanych clichés.
Co niesie informacyjna konfrontacja i manipulacja?
Skutkuje często odcięciem odbiorcy od prawdy o otoczeniu, niszcząc także jego układ odniesienia. A to może skutkować chaosem informacyjnym, zrywaniem więzi pokoleniowych, tradycji, panujących zasad etycznych, itp. W sytuacji przejęcia kontroli nad określoną grupą czy społecznością przez umiejętne wykorzystanie mediów, czy nawet inwazję medialną nie rzadko mówi się o „praniu mózgu” („brainwashing”) odbiorcy. Pierwotnie termin ten opisywał techniki stosowane w latach 50. przez chińskich komunistów na amerykańskich jeńcach. Ich celem było radykalne przekształcenie umysłów Amerykanów i zmiana ich właścicieli w marionetkę – ludzkiego robota – w taki sposób, żeby otoczenie nie zdawało sobie sprawy z owej transmutacji. Pierwotnie chodziło o wszczepienie w ciało więźnia poglądów i nowego sposobu myślenia, wręcz stworzenia niewolników, którzy w przeciwieństwie do niewolników w minionych czasach, nie wszczynaliby buntów i zawsze posłusznie spełniali rozkazy.
Obecnie terminu „brainwashing” używa się powszechnie, również w mediach, określając sytuację celowej próby wpływania na świadomość odbiorcy bez jego wiedzy i zgody. Jednak, kiedy techniki manipulacji są stosowane zbyt intensywnie lub nie do końca właściwie, odbiorca manipulacyjnych przekazów wykazuje reakcję niezgodną z oczekiwaniami manipulatorów. Przestaje przekazy przyswajać lub wręcz je odrzuca. Psychologowie taką postawę określają reaktancją a medioznawcy efektem bumerangu. Łączy się ona z negatywnymi stanami emocjonalnymi wywoływanymi obawami przed zagrożeniem osobistej wolności i w efekcie może doprowadzić do bardzo zdecydowanych działań obronnych osoby, czy grupy poddanej manipulacji. Istnieje więc jeszcze inny rodzaj wpływania manipulacyjnego, który przebiega wolniej, jest mniej intensywny i opiera się na działaniach niezauważalnych. Dzięki temu zjawisko reaktancji w ogóle nie zostaje wywołane.
Gdy propaganda jest miażdżąca - strategia obrony
Pisarz i badacz technik manipulacyjnych mediów Vladimir Volkoff, omawiając sposoby walki z manipulacją, odwołuje się technik tak zwanej kontrpropagandy, polegającej przede wszystkim na:
1. Rozpoznaniu tematów odrzucanego nadawcy, wyodrębnieniu ich, sklasyfikowaniu według znaczenia, by kolejno i pojedynczo z nimi prowadzić polemikę;
2. Uderzanie w słabe punkty nadawcy komunikatów;
3. Jeśli uderzenie niechcianej czy odrzucanej propagandy jest potężne, czy wręcz przygniatające, nie należy nigdy wchodzić we frontalne i otwarte starcie z nią. Aby rugować czy niweczyć wszechobecną niepożądaną opinię za punkt wyjścia należy właśnie tę opinię przyjąć, znaleźć wspólny grunt z nią, a potem stopniowo poprzez różnego rodzaju argumenty, osłabiać i eliminować z obiegu publicznego;
4.Wykazywać niezgodność komunikatów przeciwnika z faktami.
W tym starciu polem zderzenia jest ludzka świadomość, dlatego tak ważne jest uświadomienie samego faktu ulegania informacyjnej agresji. Jak długo strona osaczona i poddana jej nie wie o tym, tak długo jest bezbronna. W chwili uzyskania tej wiedzy, skuteczność informacyjnego agresora gwałtownie spada.
Gdy informacja odbiera wolę działania
Sprawując kontrolę nad mediami, można wykreować posłuszne sobie ośrodki opiniotwórcze (elity naukowe, opiniotwórcze, zawody zaufania publicznego), które będą uwiarygodniać sfabrykowane informacje. Informacje zmanipulowane i sfabrykowane wykorzystuje się nie tylko w walce informacyjnej. Jak zauważa Rafał Brzeski: zadaniem prowadzącego walkę informacyjną jest zniszczenie przeciwnika za pomocą informacji. Głównym narzędziem w tym starciu jest informacja niszcząca, która osłabia odbiorcę, inspiruje jego błędne decyzje i działania, sprzyja bezczynności poczuciu beznadziei i braku możliwości działania.
W informacyjnym starciu toczy się wprowadzanie odbiorcy w błąd przez szczególnie szkodliwą technikę polegającą na „fabrykacji informacji”, czyli świadomym tworzeniu fałszywych informacji i przedstawianie ich jako prawdziwych. Badacze podkreślają, że do jawnych kłamstw można posuwać się praktycznie bezkarnie, po uzyskaniu kontroli nad większością mediów i ośrodków opiniotwórczych przeciwnika. Jednak zawsze znacznie ważniejsza jest kontrola nad mediami niż nad ośrodkami opiniotwórczymi.
Zdaniem Rafała Brzeskiego do przejęcia kontroli nad krajem wielkości np. Polski, potrzeba około 1, 5 miliona ludzi o podobnych poglądach, czy właściwie już bez poglądów, których zatrudni się i umieści w aparacie administracji państwowej, gospodarce, szkolnictwie, służbach państwowych, itp. W tej chwili – aparat rządowy koalicji PO-PSL - praktycznie już taką sytuację osiągnął.
W starciu informacyjnym media, nasycając opinię publiczną masą informacyjną, mogą nią odpowiednio sterować, wpływać na jej emocje, zachowania łącznie z pogrążeniem w stanie apatii (w Polsce można było to obserwować w czasie stanu wojennego) przy jednoczesnym umacnianiu wśród odbiorców przekonania, że poinformowanie jest wystarczające do aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. Efektem takiego stanu może być pasywna obserwacja i praktycznie samo-wykluczenie z czynnego życia społecznego. Robert K. Merton i Paul F. Lazarsfeld, obserwując to zjawisko w 1948 r., nazwali je „dysfunkcją narkotyzującą”.
Starcie informacyjne o świadomość odbiorcy rozgrywa się w przestrzeni medialnej. Można je nazwać rodzajem wojny, której początek ani koniec nie jest oficjalnie ogłaszany. Często nie dowiadujemy się o niej nawet post factum, choć specjaliści zauważają ją w trakcie trwania, zaś zwykły odbiorca - ten który pada jej ofiarą - może nie być jej świadomy nie tylko po jej zakończeniu, ale nie dowiedzieć się o niej nigdy.
Artykuł ukazł się w numerze styczniowym miesięcznika „W Naszej Rodzinie”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150077-gdy-media-piora-mozgi-mozna-to-nazwac-rodzajem-wojny-ktorej-poczatek-ani-koniec-nie-jest-oficjalnie-oglaszany