Ziemkiewicz na Interia.pl: Sprawa "związków partnerskich" to jedna wielka ściema. Nieodparcie przypomina mi się schyłek PRL

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

W swoim felietonie na portalu Interia.pl, Rafał Ziemkiewicz pochyla się nad dyskusją o ustawie o związkach partnerskich, która zajęła w ostatnich dniach debatę publiczną w Polsce. Publicyście kojarzy się to z okresem sprzed 25 lat:

Nieodparcie przypomina mi się schyłek PRL, kiedy inflacja doszła do wartości trzycyfrowych, przemysł definitywnie stanął, handel padł, a poziom życia spadł na zbity pysk. Co wtedy zrobili komuniści? Sprowokowali spór o dopuszczalność aborcji, który z różnym natężeniem trwa do dziś. Dokładnie z tej samej przyczyny zmienił w ostatnich miesiącach strategię Tusk

- ocenia Ziemkiewicz.

I zastanawia się nad innymi powodami takiej decyzji premiera polskiego rządu:

Jeśli wierzyć tzw. dobrze poinformowanym źródłom, pan premier jest przekonywany, że sprawa jest prawie pewna - w europarlamencie pojawił się projekt, by frakcje szły do wyborów z wcześniej ogłoszonymi kandydatami na szefa eurokomisji, i to właśnie Tuskowi obiecano, że zostanie przed wyborami kandydatem EPL. (...) A że Unia im bardziej sobie nie radzi z poważnymi sprawami, tym bardziej odpływa w parytety, homopromocje i usuwanie z czytanek Murzynka Bambo

- pisze publicysta.

Ziemkiewicz zastanawia się też nad problemem samej ustawy, która jest problemem dla części naszych obywateli.

Prawica generalnie problemu nie zauważa i nie rozumie, a lewicę homoseksualiści interesują tylko jako nowy proletariat, taran obyczajowej rewolucji, która ma zniszczyć Kościół, patriarchat, rodzinę i w ogóle wywrócić świat do góry nogami. Homoseksualista, by tak rzec, normalny, spokojnie żyjący sobie i pracujący w społeczeństwie, traktujący swe sprawy intymne jako sprawy intymne, jest im potrzebny jak zawiasy w plecach

- czytamy.

Ziemkiewicz pisze także o konflikcie na linii Gowin-Tusk. Zdaniem publicysty spór nie jest reżyserowany, a sam Gowin może kiedyś skorzystać dzięki takim decyzjom. Stąd tytuł felietonu: "Panie Jarku, pan się nie boi":

Ot, można co najwyżej uaktualnić nieco stary kawał. Na posiedzenie rządu wpada facet z automatem i od progu krzyczy: "Który to Gowin?!" Wszyscy ministrowie i "ministry" odsuwają się, pokazując "Ten, ten!". Na co facet repetuje i składając się do długiej serii woła: "Pan się schyli, panie Jarku!"

- kończy publicysta.

Całość tekstu na portalu Interia.pl.

lw

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych