Piotr Cywiński dla wPolityce.pl: Zrobić małpę, zrobić osła! Spektakl Palikota trwa i trwa mać…

fot. PAP / P. Supernak
fot. PAP / P. Supernak

Niejaki Piotr Tymochowicz, który ma się za „doradcę mediowego, specjalistę ds. wizerunku i marketingu politycznego”, zahaczony na marginesie ostatnich wyborów przez „Super Express” o to, że nazwał polskie społeczeństwo „gównianym”, sprostował: „nie jest gówniane tylko debilne”. I dodał z rozbrajającą szczerością, że po wyborach może już sobie pozwolić, żeby to powiedzieć... Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, czego można było się spodziewać się po utorowaniu Ruchowi Palikota drogi do Sejmu, teraz ma już jasność. Małpeczki były, świński ryj też, i silikonowy penis, i pistolet, palenie maryhy również… - co jeszcze? „Specjalista od marketingu politycznego” Tymochowicz, po XXX LO w Warszawie, „doradca mediowy” Palikota coś dla niego wymyśli, a „gówniane”, prostuję, „debilne społeczeństwo” to kupi.

Palikot i Tymochowicz dobrali się jak w korcu maku. Ten ostatni kreował kiedyś ponoć na prezydenta chwilowego reemigranta Stana Tymińskiego z teczką, twórcy Partii X rozwiązanej sądownie w 1999r., potem doradzał kandydatowi na prezydenta Marianowi Krzaklewskiemu (czy ktoś pamięta tego byłego szefa Solidarności, który niedawno daremnie ubiegał się z listy PO o diety poselskie w Parlamencie Europejskim?), służył również swą radą kandydatowi na prezydenta, nieżyjącemu już przywódcy Samoobrony Andrzejowi Lepperowi… Nie powiem, pokaźny wkład. Jest szansa, że Palikot ustawiany przez Tymochowicza skończy kiedyś jak jego poprzednicy - na politycznym aucie.

Na razie jednak Palikot bryluje na politycznym parkiecie. „Nie chcem ale muszem”, jak mawia klasyk „ja”-izmu Lech Wałęsa, pisać o twórcy Ruchu, gdyż wkrótce może będzie, co sam sobie przepowiedział, premierem. Nie wiem, co facet pije i ćpa, ale sądząc po jego zachowaniu, daje to niezłego kopa. „Kto nie jara, ten fujara”, wypisali zwolennicy Palikota na transparentach niesionych w „marszu wyzwolenia konopi”. Wśród nich, rzecz jasna, górował ich guru z Biłgoraju, kiedyś sprzedawca drewnianych palet, potem producent wina i wódki, później wydawca tygodnika „Ozon”, wspierającego Kościół w kwestiach homoseksualizmu, przerywania ciąży, czy eutanazji, a od paru lat etatowy sejmita-apostazy. Za wszystkie te wybitne osiągnięcia w ciągu niezbyt długiego czasu prezydent Aleksander Kwaśniewski przypiął mu nawet Złoty Krzyż Zasługi. Pewnie tak „na zachętę”, jak puchar od Ochódzkiego w „Misiu” dla wnuka ministra. Kiedyś może to zaowocować, na przykład, gdy SLD pod wodzą ekspremiera Leszka Millera połączy się z Ruchem.

Kwaśniewski ma „instynkt”, Palikot robi swoje i jara. „Macie tego jointa?”, spytał konopianych kumpli z marszu. A ci zaczęli skandować: „Daj-cie join-ta dla Ja-nu-sza!”. Joint się znalazł, Jachu się sztachnął i przemówił: „Jestem strasznie z was dumny, fantastyczna robota, nie przestaniemy, dopóki nie zwyciężymy!”, bo „trzeba to robić, trzeba zmieniać kraj!”. Jak wyłożył potem w „Gazecie Wyborczej”, jego Ruch „jest prekursorem” mentalnych zmian Polek i Polaków, którzy inaczej już patrzą na klechów, narkotyki, hetero-wstecznictwo itp. W tym samym czasie topmodelka Anja Rubik podjęła batalię, podchwyconą przez „Fakt”, na rzecz powszechnej masturbacji. Aż dziw bierze, że ta gwiazda światowych wybiegów nie dołączyła do Palikotowego Ruchu, wszak to on pierwszy biegał po Sejmie ze sztucznym prąciem. Miałbym nawet projekt logo dla ich nowej, wspólnej partii: joint w świńskim ryju, a pod spodem flaszka skrzyżowana z wibratorem, oraz hasła wyborcze: „Prącie Panie Boże!” i „Maryha is maj lajf!”. Można by też skomponować jakieś hity pod tymi tytułami dla Dody z Ciechanowa. Czemu dla niej? Bo sam Palikot ją podziwia za „inteligencję w budowaniu wizerunku publicznego”. Tak ją podziwia, że przed ostatnimi wyborami pognał z bukietem kwiatów na jej koncert. Jak powiedział, chciał „ją mieć”.

Bardzo ją pożądał, znaczy, do prokreacji politycznej oczywiście, niestety, z Dodą mu nie wyszło. Artystka (kiedyś to słowo miało jakąś wartość) nie zdecydowała się na wytatuowanie sobie na podbrzuszu „Kochać Janusz”. Wcześniej miała „Kochać Radek”, ale się odkochać. Zamiast Dody w Ruchu, do sejmowych ław przymierzał się jej ojciec Paweł Rabczewski, i to, a tfu…!, z listy PJN. Też by się działo. Ten były ciężarowiec i niedoszły polityk stwierdził po niedawnym podziale funduszy na różne dyscypliny sportu przez ministrę Joannę Muchę, że „jakby był w Sejmie, dałby jej parę klapsów”. No, nie on jeden chciałby dać pani ministrze choćby jednego klapsa…, ale, czy akurat musi to być w Sejmie? Ostatecznie, zamiast Dody, Palikot wprzągł był do Ruchu Annę Grodzką, którą teraz wpycha na fotel wicemarszałka Sejmu.

To nasi sejmici mają niezły pasztet. Zgodnie z procedurą, przed powołaniem Grodzkiej na „wicemarszałkinię” najpierw musi być odwołana jej koleżanka Wanda Nowicka. A, jeśli Nowicka miałaby być odwołana za słabość do premii, to co z takim np. wicemarszałkiem Jerzym Wenderlichem, któremu jeszcze ciężej przyszło rozstanie się z tą gratyfikacją, i co z samą panią marszałek Ewą Kopacz, od której wszystko się zaczęło? Jeśli Nowicka ma być ukarana i odwołana, to wraz z nią powinna ulec wymianie cała sejmowa wierchuszka. A, pomijając już ten dylemat, jakiż to szczególny dorobek wyróżnia posłankę Grodzką? Czy fakt, że z powodów, powiedzmy, płciowych, stała się jedną z najbardziej znanych postaci Polsce, predestynuje ją, aby została trzecią, po prezydencie i marszałku Sejmu, najważniejszą osobą w państwie?

Żeby nie było wątpliwości, nie mam nic do kobiecości Grodzkiej. I bez sądowego poświadczenia mogę, jeśli tylko pani posłanka tego sobie życzy, zwracać się do niej per, jak sama siebie tytułuje, „polityczka”, ba, mogę nawet mówić do niej „Misia”, bo przecież nie „Misiu”, tylko, co to ma wspólnego z wyborem na tak eksponowaną funkcję w nadwiślańskim kraju? Fakt, że w przeszłości Grodzka „pracowała w branży poligraficznej” i „zajmowała się produkcją filmów”, a obecnie - co podkreśla Palikotowy poseł Robert Biedroń - „działa w komisjach sejmowych”, to dorobek niewielki. Ale, cóż, że pozostanę w bontonie reprezentantów „debilnego społeczeństwa” Tymochowicza i Palikota, racja jest jak dupa, każdy ma swoją, różnica polega tylko na higienie osobistej. Spektakl guru z Biłgoraju trwa i trwa mać.

Jak się nie nudzić na scenie tak małej, tak niemistrzowsko zrobionej, gdzie wszystkie wszystkich ideały grały, a teatr życiem płacony

- pisał Norwid w „Marionetkach”. Tylko, kto dziś czyta klasykę…

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych