"Stworzono czarną legendę do wypowiedzi pani prof. Pawłowicz". Tomasz Terlikowski o wykluczaniu konserwatystów z debaty publicznej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Medialnym postępowcom chodzi o to, by z debaty – jako antysemickich, homo- i transfobicznych – wykluczyć wszystkich broniących moralnego status quo – pisze Tomasz Terlikowski w "Rzeczpospolitej".

Według Terlikowskiego konserwatyści są dziś eliminowani z debaty publicznej, co dobitnie pokazuje sytuacja po głosowaniu nad projektem ustawy o związkach partnerskich.

Medialna histeria, jaka wybuchła po odrzuceniu przez Sejm wszystkich projektów ustaw dotyczących związków partnerskich, wściekły atak na Krystynę Pawłowicz, a także domaganie się dymisji ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina za to, że jest przeciw związkom partnerskim – świetnie pokazują, jak ma wyglądać, według światopoglądowych liberałów i lewicy, debata publiczna. Prawo do wypowiadania się w niej mają mieć tylko ci, którzy akceptują liberalny konsensus

- pisze Terlikowski. Publicysta przytacza przykład prof. Krystyny Pawłowicz, na którą spadła fala krytyki po jej słowach na temat związków homoseksualnych.

Groźne dla debaty publicznej w Polsce jest medialne zafałszowywanie argumentów konserwatywnej prawicy. Najlepiej widać to było w przypadku posłanki Krystyny Pawłowicz. Przypisano jej słowa, które z jej ust nie padły, i na ich podstawie rozpętano histeryczną i wulgarną nagonkę.

U jej podstaw miało leżeć rzekome określenie osób homoseksualnych mianem „jałowych" i „bezużytecznych". Kłopot polega na tym, że nic takiego posłanka nie powiedziała. „W relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot" – podkreśliła, a dalej dodała, że związki homoseksualne „mają zapewnić na koszt społeczeństwa i budżetu, ale nie w interesie społecznym, wygodne i łatwe praktykowanie egoistycznych pragnień"

- przypomina Terlikowski.

Tym, co prof. Pawłowicz powiedziała, nikt się jednak nie przejął. Zamiast tego stworzono „czarną legendę" jej wypowiedzi i na jej podstawie nie tylko uznano, że odwołała się ona do opinii hitlerowskich, ale nawet zaczęto domagać się od jej pracodawców zwolnienia jej z pracy czy zakazania jej pełnienia funkcji publicznych

- przestrzega publicysta,

źródło: rp.pl/Wuj

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych