Grzegorz Januszko o filmie National Geographic: jednostronny, miałki, powierzchowny

fot. National Geographic
fot. National Geographic

„Dokument” National Geographic jest nieprawdopodobnie jednostronny, miałki intelektualnie i powierzchowny – mówi Grzegorz Januszko, ojciec stewardessy, najmłodszej ofiary katastrofy smoleńskiej w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Jego zdaniem autorzy filmu zwyczajnie się ośmieszyli.

Zdaniem Januszki kanał National Geographic jest bardziej kanałem popularnym niż naukowym. Jak zauważa, w produkcji "Śmierć prezydenta" nawet wstęp dotyczący historycznego podłoża sugerował zawierał przekłamania., w sformułowaniu, że 96-osobowa delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele leciała do Katynia, żeby obchodzić 70. rocznicę „budzących kontrowersje” mordów katyńskich.

Naprawdę nie rozumiem, jakie kontrowersje autorzy mieli na myśli. Przecież zamordowani z zimną krwią polscy oficerowie zginęli z rozkazu Stalina. Ten rozkaz był jednoznaczny i nie wiem, jak można mieć dziś jeszcze jakiekolwiek zastrzeżenia co do tego, dlaczego i z czyjego polecenia zginęli tam w 1940 r. nasi żołnierze, policjanci, funkcjonariusze straży granicznej i inni

- mówi Januszko. Zauważa też, że w filmie na temat katastrofy tupolewa pewnych „bohaterów” po prostu zabrakło.

Czy to nie pan Edmund Klich odegrał istotną rolę w pewnych ustaleniach co do zakresu badań wraku i uczestnictwie w tych badaniach polskich funkcjonariuszy? A tu, jeśli się nie mylę, nie został wspomniany nawet raz!

-pyta retorycznie ojciec ofiary. zauważa tez inne przemilczenia, np. brak wzmianki o istotnej okoliczności, że samolot – polski rządowy Jak-40 – wylądował w Smoleńsku, a rosyjski transportowiec – nie.

Sprzeciw Januszki wzbudza też przedstawienie rosyjskich funkcjonariuszy, gładko uczesanych i pod krawatami, sprawiających wrażenie prawdziwych ekspertów na światowym poziomie. A także fakt, że filmie jest powiedziane, że wykonywali oni wszystkie możliwe badania.

Pytam jednak, o jakich badaniach mowa?! Czy były dokonane jakiekolwiek badania na obecność śladów po ewentualnym wybuchu? Ci – nazwijmy ich – eksperci pojechali badać przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. z określoną już tezą, którą mieli jedynie udowodnić. Badania, które by w jakikolwiek sposób mogły zakłócić te ustalenia, nie były wykonywane.

- podkreśla Januszko.

Jego zdaniem w filmie zabrakło też porównania do innych katastrof tego typu z punktu widzenia merytorycznego i prawnego.

Dlaczego nie wypowiadają się w nim chociażby przedstawiciele polskiej prokuratury i niezależni eksperci z ośrodków zagranicznych, którzy podczas szczegółowych badań i analiz prowadzonych przy wykorzystaniu najnowszych osiągnięć naukowych i technicznych doszli do bardzo zaskakujących wniosków?

-zastanawia się. I dodaje:

Zamiast merytorycznego przedstawienia faktów mamy kolejną laurkę wystawioną rosyjskim ekspertom wraz z produkowaniem alibi. Trudno jest więc odnieść się do tego merytorycznie. Była to bardziej historyjka aniżeli historia.

Zdaniem rozmówcy ND film „Śmierć prezydenta” nie był w żadnym wypadku profesjonalnym dokumentem.

Jego autorzy zwyczajnie się ośmieszyli, robiąc jednostronny materiał o tak niewyobrażalnej tragedii. Film ten, niestety, można w najlepszym wypadku potraktować jako zmarnowaną okazję, żeby przedstawić fakty albo żeby milczeć

– podsumowuje ojciec ofiary.

ansa/Nasz Dziennik

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych