Specjaliści z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przystąpili do medialnej kontrofensywy. Od tygodnia niemal nie wychodzą ze studiów telewizyjnych. Dziś zdecydowali się na konferencję z udziałem publiczności. Spotkanie odbyło się w siedzibie "Gazety Wyborczej".
Organizatorzy konferencji nie usiłowali nawet ukrywać czemu mają służyć te zmasowane prezentacje. Główny cel – zdyskredytowanie ustaleń zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.
Co czwarty Polak wierzy w zamach
– rozpoczął spotkanie Jarosław Kurski, wiceszef Gazety Wyborczej
O katastrofie milczą wybitni znawcy tematu, a wypowiadają się ci, którzy z góry wiedzą jak było. Chcemy to zmienić. Chcemy oddać głos ekspertom.
Sala była pełna. Wedle obliczeń gospodarzy przyszło ok. 180 osób. Wśród publiczności znalazło się wielu dziennikarzy, blogerów, ale i kilka osób blisko związanych z pracami zespołu Antoniego Macierewicza. M. in. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40 i mecenas Bartosz Kownacki reprezentujący rodziny smoleńskie.
Spotkanie podzielono na 3 części. Pierwszą stanowiła prezentacja głównych ustaleń komisji Millera. Poprowadził ją Wiesław Jedynak. Główne wątki to: fatalna pogoda, złe wyszkolenie załogi, brak reakcji załogi na ostrzeżenia systemów ostrzegawczych, przełączenie wyskościomierza barycznego na radiowy (aby zniwelować ostrzeżenia Terrain ahead).
Bezpośrednia przyczyna katastrofy było zdaniem ekspertów z komisji Millera zejście samolotu na wysokość poniżej przewidzianego minimum 100 metrów, czego konsekwencją było zahaczenie o brzozę, utrata części skrzydła, "półbeczka" i uderzenie dachem o ziemię. To zdaniem autorów raportu komisji tłumaczy całkowitą destrukcję kadłuba i jego rozpad na tysiące elementów.
Zdaniem ekspertów PKWBL komenda "odchodzimy" wypowiedziana przez kapitana Protasiuka przez długie 7 sekund nie pociągnęła za sobą żadnych działań. W dodatku – nie była to wyraźna komenda, dlatego w stenogramie zapisano ją ze znakiem zapytania.
Równocześnie jednak komisja nie stwierdziła wywierania jakiegokolwiek nacisku na załogę i uznała, że wieża kontroli lotów w Smoleńsku błędnie informowała ją iż samolot jest na kursie i na ścieżce. Tymczasem w rzeczywistości tupolew był dużo poniżej przewidzianego przepisami kursu. Za późno padło też wezwanie do odejścia na drugi krąg.
Drugą część konferencji wypełniło dementowanie ustaleń zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza – ze szczególnym uwzględnieniem teorii wybuchu. Ponieważ do grona prelegentów nie zaproszono żadnego z jego ekspertów – wybrane fragmenty opinii prof. Biniendy, Nowaczyka, dr Szuladzińskiego i innych naukowców badających katastrofę smoleńską odczytywała Agnieszka Kublik.
Zaczęła jednak od kwestii generalnej: Jak badaliście panowie hipotezę wybuchu?. Na co Maciej Lasek zaprezentował następujacy wywód:
Żaden z zapisów z rejestratorów nie wskazał na to, że mogło dojść do wybuchu. Dodatkowo oględziny na miejscu zdarzenia nie okazały, żeby na wraku były efekty fali ciśnieniowej czy wysokiej temperatury, która towarzyszy wybuchowi. Nic nie wskazywało na to, że mogło dojść do podłożenia ładunku wybuchowego przez osoby trzecie. Nie było też śladów materiałów wybuchowych na odzieży.
O tym, że obecność materiałów wybuchowych badano na zaledwie kilku próbkach – już nie wspomniał. Tymczasem Leszek Filipczyk, inżynier lotniczy, dodał:
- Przyczyną nie było zderzenie z brzozą, tylko kontynuowanie podejścia po zejściu poniżej wysokości. Razem z fragmentem skrzydła stracili jedną lotkę, próbowali kontrować, ale to było za mało, samolot zaczął się obracać. Na następnych drzewach stracili statecznik, dalej lotem po torze zniżającym się zderzył się z ziemią w pozycji obróconej. Nie jest prawdą, że w tej pozycji załoga i pasażerowie mieli szanse na przeżycie. Grzbiet jest jedną ze słabszych części samolotu.
Byłem na miejscu wypadku, widziałem rozłożenie szczątków, jest charakterystyczne dla tego typu zderzenia z zmienią, kadłub został rozerwany, ale w wyniku zderzenia z ziemią, nie od wybuchu.
Maciej Lasek dowodził, że teoria prof. Biniendy, że samolot nie zderzył się z brzozą nie może być prawdziwa, ponieważ w drzewie znaleziono fragmenty metalu.Uparcie przekonywał też, że wszystkie szczątki samolotu zostały znalezione jedynie w miejscu upadku. (Podczas gdy liczni świadkowie widzieli i znajdowali odpadające fragmenty jeszcze przed ulicą Kutuzowa).
W ramach obrony prawdziwości raportu komisji Lasek stwierdził, że świadek przedstawiony w filmie "Anatomia upadku", który widział ostatnie sekundy lotu tupolewa i zapewniał, że tuż nad droga leciał on kołami w dół – nie jest wiarygodny. Równocześnie jednak – zdaniem Laska – jego relacja potwierdza ustalenia komisji. A to dlatego, że widział on samolot na niewielkiej wysokości. Mniejszej nizby tego dowodziły obliczenia prof. Biniendy.
Tę część konferencji Maciej Lasek zakończył emocjonalnym oświadczeniem:
Gdyby to był zamach to nasza praca nie byłaby potrzebna,a raport zakończyłby się na połowie strony....
Najwięcej emocji zgodnie z oczekiwaniami wzbudziła jednak trzecia część spotkania w której dopuszczono pytania z sali. Jednak pierwsze kilkanaście minut, zamiast pytań, zajęły oświadczenia emerytowanych pilotów, którzy wygłaszali peany pod adresem komisji.
Gdy doszło do trudniejszych kwestii - czasu zaczęło brakować. Mimo to padło kilka celnych pytań między innymi ze strony malarki- Patrycji Nowak:
Dlaczego państwo stchórzyli i nie wzięli udziału w debacie, gdzie było stu naukowców? Czy wezmą panowie udział w debacie 5 lutego? Co się stało z rejestratorem K3 63? Czemu nie badacie wraku?
Maciej Lasek,w wyraźnej defensywie, odpowiedział:
Nie bierzemy udziału w debatach z politykami
Jakimi politykami ?– reaguje sala.- Było pytanie o ekspertów!
Jeśli pani śledziła tę debatę, to widziała pani jak odebrano głos osobie, która nie zgadzała się z ekspertami na sali. badanie wypadków lotniczych jest odseparowane od polityki, a wypowiedzi profesorów Nowaczyka i Biniendy coraz bardziej przypominają manifesty polityczne. Niestety. Tu może pani wysłuchać opinii ekspertów, którzy byli na miejscu.
Głos z sali:
- Czemu rozmawiacie z nimi zaocznie za pośrednictwem pani redaktor? Jak wam wygodnie to jesteście wolnymi ludźmi.
Lasek:
-Jesteśmy wolnymi ludźmi i badaczami
Bartosz Kownacki, pełnomocnik Ewy Błasik indagował na jakiej podstawie komisja Millera uznała, że obecność generała Błasika w kabinie była elementem "pośredniej presji na załogę.(Wczoraj prokuratura jednoznacznie uznała, że nie ma na to dowodów).
Lasek usiłował tłumaczyć,że to wynikało "kontekstu sytuacyjnego" i jednego wygłoszonego przez technika pokładowego zdania "uwaga generałowie".
Dlaczego przycisk odejścia nie działał ?
Chciał wiedzieć pan Skarżewski, powołując się na opinie trzech pilotów latających na tupolewach.
Przycisk działał, ale jego wciśnięcie nie jest rejestrowane przez rejestratory. Ale żeby zadziałał musiałby być uzbrojony przycisk glisady. A tak się nie stało.
Pytający i ekspert - pozostali każdy przy swoim zdaniu.
Liczne wątpliwości dotyczące rozbieżności co do przedstawionych w raporcie TAWS eksperci tłumaczyli,tym że w momencie ich rejestracji samolot znajdował się w przechyle pod kątem 90 stopni, co wpływało na ich błędne zapisy.
Konferencje zakończono kwadrans po 18-tej,ze względu na ograniczenia czasowe jej uczestników. Maciej Lasek zapowiedział jednak, że niebawem zostanie uruchomiona strona internetowa na której będzie można zadać wszelkie pytania dotyczące katastrofy, zaś eksperci komisji będą na nie udzielać odpowiedzi.
ansa/maf
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149859-konferencja-na-czerskiej-tak-ale-rozmowa-z-naukowcami-nie-wystudiowana-kontrofensywa-autorow-raportu-millera-nasza-relacja