Krzysztof Koehler, krytyk literacki, eseista, były dyrektor TVP Kultura, zastanawia się na łamach najnowszego wydania tygodnika "wSieci" dlaczego Gérard Depardieu jedzie do Moskwy:
Gest Depardieu uciekającego w ramiona Putina z zachodniej Europy (a dokładniej z jej stolicy kulturalnej – Paryża) znacznie łatwiej jest zrozumieć po lekturze najnowszej, niezwykłej książki Alaina Besançona „Święta Ruś”. Niezwykłość tego dzieła wynika po pierwsze z precyzyjnej zwięzłości: ta przenikliwa, odważna i uczciwa publikacja ma zaledwie 130 kilka stron druku, a po drugie, z odwagi i bezkompromisowości sądów jej autora, który program swego dziełka o Rosji streszcza następująco:
„Nie ma żadnego powodu do bycia rusofilem ani rusofobem. Nie jestem ani jednym, ani drugim. Denerwują mnie za to nasza łatwowierność, naiwność i ignorancja”.
Zaopatrzony w taki program chce nam autor (a może przede wszystkim zachodnim Europejczykom, a na pewno swym rodakom) kilka faktów z tego kraju podać. Ale jeśli książka zaczyna się zdaniem: „Sztuka kłamstwa jest tak stara jak sama Rosja”, to trudno się spodziewać, by ktoś, kto chce mówić o faktach, a nie o propagandzie, uczynił z niej pozytywną bohaterkę swojej opowieści. Rosja, zdaje się mówić Besançon, Rosja bojarów, carów, ochrany, Puszkina, Tiutczewa, Cerkwi prawosławnej, Dostojewskiego, ale i Rosja Breżniewa, Lenina, Stalina, Trockiego, Dzierżyńskiego, Putina i Miedwiediewa to wciąż ta sama Rosja, której zasadą jest kłamstwo: kłamstwo logiczne (zawieszona jest bowiem w tym państwie logika arystotelesowska, Rosja postrzega się ponad zasadą wyłączonego środka w kwestiach, które jej dotyczą) i kłamstwo ontologiczne (słynne wsie potiomkinowskie, których makiety budowano przy drodze, aby udawały wsie, ale też wszelkie wmówienia, że Rosja jest krajem np. demokratycznym albo monarchią oświeconą).
Kłamstwo rodzi pewien rodzaj absurdalnego wywyższenia, sławionego przez rosyjskich poetów (my jesteśmy inni!), ale prowadzi tak samo do nieporównywalnego z żadnym innym na świecie okrucieństwa władzy (czy to cara, czy I sekretarza), którego pozycja autorytetu absolutnego wyniesiona jest ponad prawo, jakie zresztą na dobrą sprawę tylko udaje prawo, a prawem nie jest, bo poddani są właściwie prywatnymi niewolnikami władcy i może on z nimi robić, co tylko zechce. Czy to za Iwana Groźnego, czy za Stalina, czy Breżniewa. Jeśli władca ma wizję europeizowania poddanych – dalejże ich europeizować; ma wizję stworzenia instytucji na wzór zachodni – dalejże je tworzyć; trzeba wykonać lot w kosmos, dalejże lecieć w kosmos. Człowiek rosyjski wszystko potrafi, a kiedy już weźmie się do dzieła, przewyższy tych, do których nawiązuje, bo ma nadprzyrodzony dar (obdarowywany jest bowiem cierpieniem przez władcę, stąd bliższy jest Zbawicielowi, którego wielbi w bogatym cerkiewnym obrządku).
(...)
Wielu Europejczyków beznadziejnie więc tłumaczy Rosję, bo nie tyle wierzy, ile chce wierzyć w rosyjskie kłamstwo. Akty terroru władzy uzasadnia paradoksalnie głębią rosyjskiej duszy; tak już musi być, bo Rosja jest inna, i zasady, których się przestrzega w Europie, tam już nie muszą być przestrzegane. Nie do końca więc rosyjska siła, ale przede wszystkim uświadamiana nieustannie rosyjska inność, odmienność wzbudzają respekt i dziwnie pociągają intelektualistów.
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "wSieci". Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149845-koehler-w-tygodniku-wsieci-wielu-europejczykow-tlumaczy-rosje-bo-nie-tyle-wierzy-ile-chce-wierzyc-w-rosyjskie-klamstwo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.