W tzw. publicznym dyskursie jakoś łatwo przyjęło się ostatnio, że jedyną prawicą parlamentarną jest Prawo i Sprawiedliwość. W takim razie czym jest Platforma Obywatelska?
Czy ktoś pamięta jeszcze w ogóle PO-PiS? Czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta w jaki sposób zostały wówczas rozbudzone, a chwilę później pogrzebane nadzieje milionów Polaków, że oto uda się stworzyć rząd prawicowy „ponad podziałami”? Czy w roku 2005 ktokolwiek odbierał Platformę Obywatelską jako partię lewicową, której celem jest liberalizm obyczajowy, a nie gospodarczy? Dziś Platforma nie ma nic wspólnego z tą partią na jaką kreowała się przed rokiem 2005. Politycy PO dokonali w kilka lat niebywałej wolty. Są jednak na tyle skuteczni, że nadal udają partię wolnościową, nastawioną na gospodarkę, a jednocześnie politycy ci rozbudowują struktury biurokratyczne, zadłużają kraj na pokolenia i duszą przy tym podatkami miliony Polaków, wypędzając wielu z nich w poszukiwaniu chleba na emigrację, albo popychając w szarą strefę, albo wyrzucając na bezrobocie. Jednocześnie ci sami politycy są wiernopoddańczy wobec polityków zachodu, wobec interesów największych państw Unii Europejskiej i stolicę swojego kraju widzą już nawet nie w Brukseli, ale w Berlinie.
I w takiej sytuacji słyszę, że Ruch Narodowy dzieli prawicę. Na początku takie głosy dały się słyszeć u prawicy pozaparlamentarnej, wśród kanapowych partyjek i ich sympatyków: „A nie można to razem?”, „Po co dzielić skoro jest np. Kongres Nowej Prawicy?”. Teraz - kiedy okazało się, że w pierwszym i jednym sondażu już 5% zadeklarowało, że w wyborach oddałoby głos na koalicję MW-ONR, a kolejne 11% rozważyłoby taką możliwość - podobne głosy słychać od polityków i sympatyków PiS, a także ze strony sympatyzujących z PiS publicystów. Jakoś nikt z tych obrońców zachowania jedności na prawicy nie zauważył, że to nie animatorzy ruchu narodowego, jak ładnie określił ich w sobotnim wydaniu „Rzeczpospolitej” Wojciech Wybranowski w artykule „Narodowcy łączą siły”, przyjmują postawę niechętną wobec różnego rodzaju partyjnych i pozapartyjnych liderów, którzy mienią się prawicą. Nikt z tych obrońców nie chce widzieć, że jak tylko owym prawicowym liderom nie udaje się zaprząc narodowców do swego zaprzęgu czy też nie udaje im się narodowców skanalizować przystępują do ataku, podejmują różnego rodzaju próby zdyskredytowania całego Ruchu. I to dotyczy również największej partii opozycyjnej, której szefostwo rodzący się Ruch Narodowy potraktowało jako zagrożenie dla swoich interesów. Najpierw w sposób niewybredny narodowców zaatakował wiceprezes PiS, a jakiś czas później w podobnym stylu dokonał tego ataku sam prezes Prawa i Sprawiedliwości. Ale to przecież dla PiS nic nowego. Tak działa ta partia od lat. Spójrzmy choćby na to w jaki sposób byli traktowani przez PiS niezależni dziennikarze (dziś Prawo i Sprawiedliwość ustawia się po stronie obrońców wolnych mediów). Tak w swoje książce „Myśli nowoczesnego endeka” opisuje to Rafał Ziemkiewicz:
Spaczone podejście do mediów przyczyniło się do przegrania przez PiS szansy na wielką zmianę Polski w połowie minionej dekady. Zamiast pozwolić działać w mediach ludziom przejętym tymi samymi zasadami, które głosili Kaczyńscy, ale politycznie od nich niezależnym, jak Wildstein, PiS wedle archaicznego wyobrażenia o sprawowaniu kierowniczej roli postawiło w mediach na swoich „biernych, miernych, ale wiernych”. (…) Szczytem i zarazem żałosnym końcem urzędowania tej pisowskiej posłusznej miernoty w TVP było usunięcie z mediów publicznych ludzi takich, jak Tomasz Sakiewicz i Anita Gargas, z ich szczery, a nie taktyczny antykomunizm, bo partia akurat potrzebowała przed wyborami politycznego dilu z SLD.
Jakie jest PiS każdy widzi. Każdy kto chce widzieć. W zeszłotygodniowym wydaniu „Warszawskiej Gazety” w tekście „Długa droga przed nami Rodacy” Mirosław Kokoszkiewicz napisał:
Tu nie wystarczy jedna poważna opozycyjna partia, lecz wielki wspierający ją ogólnonarodowy patriotyczny zryw, zwłaszcza, że tak naprawdę nie wiemy, ilu za plecami Kaczyńskiego czai się kolejnych „Marcinkiewiczów”, „Miśków Kamińskich”, „Kluzik Rostkowskich”, „Poncyliuszy”, „Migalskich” czy „Kowali”.
Kokoszkiewicz wymienił różnych „Radków Zdradków”, czyli tych którzy zdradzili partię, ale przecież nie wiemy też, o czym już Mirosław Kokoszkiewicz nie wspomniał, ilu za plecami Kaczyńskiego czai się kolejnych „Lipców” czy „Kaczmarków”.
I dlatego ma rację Ziemkiewicz, kiedy we wspomnianej już książce pisze:
Nie uratuje nas żaden charyzmatyczny wódz i zbawca, żadna obca protekcja. Albo się zorganizujemy i uratujemy sami, albo własnymi siłami wymusimy na elitach, by się kierowały interesem wspólnoty, a nie końcem własnego nosa – albo po raz kolejny w naszej historii szlag nas trafi.
Właśnie taka idea, taka prosta recepta, przyświeca tworzeniu Ruchu Narodowego. Nie możemy oglądać się na jednego czy drugiego lidera, na jedną czy drugą partię z nadzieją, że być może tym razem uda nam się podczas wyborów postawić krzyżyki w odpowiednim miejscu i tym razem ci, których wybierzemy być może nas nie oszukają, nie oszwabią, nie wydrenują nam kieszeni. Tu trzeba czegoś więcej. Nie tylko owego „ogólnonarodowego patriotycznego zrywu” o którym pisze Kokoszkiewicz. Taki zryw był po katastrofie smoleńskiej. I ten zryw został skanalizowany nie przez wraże media, ale przez PiS, które skutecznie zniechęciło do działania tysiące ludzi, którzy chcieli działać, ale którzy dla działaczy PiS byli po prostu konkurencją. Wielu z tych ludzi dzisiaj właśnie w Ruchu Narodowym widzi nadzieję, ale dostrzegać ją zaczyna również coraz więcej tych, którzy dali się uwieść Platformie Obywatelskiej, która na hasłach budowy nowoczesnego państwa zwiodła miliony Polaków. Ruch Narodowy nie dzieli żadnej prawicy, bo ta, mając na myśli byty partyjne, jest już od dawna skłócona i podzielona. Ruch Narodowy jest alternatywą dla tych wszystkich, którzy nie chcą patrzeć na Polskę tylko poprzez interes partyjny, tylko poprzez interes „elit”, które wyzyskują lub pozwalają wyzyskiwać własny kraj i naród. I właśnie takich Polaków Ruch Narodowy ze sobą łączy.
(tekst przygotowany do nr 2 miesięcznika „Liberum Veto”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149623-przepraszam-ale-jaka-prawice-rzekomo-dzieli-ruch-narodowy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.