Debata, jaka toczy się wokół wyników piątkowych głosowań ws. związków partnerskich, zaskakuje. Przyjęła dziwny obraz. Komentatorzy wskazują, że objawiło się w Platformie konserwatywne skrzydło, że obroniło nas przed zalewem lewicowej fali, czy że mamy w PO kilkudziesięciu katolików. Do rangi bohatera urasta Jarosław Gowin, który mówił, że projekty są niekonstytucyjne.
Patrząc na debatę wokół tej sprawy można sądzić, że stosunek do związków partnerskich jest papierkiem lakmusowym, pozwalającym poznać, kto jest przyzwoity, kto trzyma się własnych zasad, kto jest katolikiem, kto będzie bronił tradycyjnej – czyli normalnej rodziny. Tyle tylko, że to jest manipulacja i naiwne podejście do życia publicznego.
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska w swoim komentarzu dla Fronda.pl zadaje bardzo ważne pytanie związane z zachowaniem 46 posłów przeciwnych pracom nad ustawami dot. związków partnerskich:
milczą w sprawie koncesji dla TV Trwam, w sprawie szaleńczej próby zniszczenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, w sprawie cofnięcia budżetowego finansowania nauki religii w szkołach, w sprawie przestrzegania ustaleń konkordatu w trakcie negocjowania odejścia od Funduszu Kościelnego na rzecz innych rozwiązań... Mogą mieć poglądy autentyczne, ale dlaczego tak często milczą?
Komentatorzy jednak rzadko stawiają w ten sposób sprawę. A nie ma żadnych wątpliwości, że 46 posłów PO, którzy się opowiedzieli przeciwko promocji homoseksualnej (to de facto stoi za związkami partnerskimi), nie musi być przyzwoitymi ludźmi. Oni razem z innymi posłami zatrzymali na chwilę fale czerwonej zarazy. I chwała im za to. Ale wciąż są częścią skrajnie antyhumanistycznego środowiska, które szkodzi Polsce, które hołduje kłamstwu, które niszczy ludzi chcących służyć ojczyźnie, które niszczy demokrację i karmi się niegodziwością. I tym posłom na co dzień niegodziwość nie przeszkadza.
W wywiadzie, jakiego kilka dni temu dr Fedyszak-Radziejowska udzieliła portalowi wPolityce.pl, socjolog wskazywała, że na polską rzeczywistość należy patrzeć w sposób całościowy:
Możemy udawać, że nie miało większego znaczenia to, że ogromne pieniądze wydane na stadiony i autostrady nie dotarły do tych, którzy pracowali. Możemy udawać, że nie jest problemem powoływanie konkurencyjnych linii lotniczych w oparciu o Amber Gold, a potem konieczność dofinansowywania PLL LOT. Możemy udawać, że nie ma związków z pozornie pojedynczymi problemami i aferami, jak nie dokończone autostrady, budowa o wiele za drogiego stadionu, a tym, że w sposób diametralny ogranicza się wolność wypowiedzi i swobody demokratyczne, że niszczy się "Uważam Rze", że "Rzeczpospolita" musiała się zmienić, a telewizji publicznej nie da się już oglądać, bo jest tak jednostronna i tendencyjna, że jej oglądanie „grozi śmiercią lub kalectwem intelektu”. Te sprawy nie dzieją się oddzielnie. To spójny układ, w którym brak dyskursu publicznego ma ochronić obywateli przed wiedza o fatalnej jakości ich rządu.
I wydaje się, że z tej perspektywy należy oceniać i analizować wydarzenia z piątku. Bowiem sprawa związków partnerskich wygląda jak typowy element przemysłu przykrywkowego w Polsce. Donald Tusk zapewne nie jest zdeklarowanym zwolennikiem związków partnerskich. Jest on człowiekiem tak dalece wyprutym z idei, tak skupionym na obronie swojej władzy, że wątpliwe, by na jakiekolwiek zmiany patrzył przez pryzmat swoich poglądów i idei.
Dla niego związki partnerskie były zapewne kolejnym elementem gry PRowskiej, mającej na celu zajęcie czymś opinii publicznej. Rozpoczęcie prac nad trzema projektami wprowadzającymi związki partnerskie zapewniało Tuskowi w mediach spokój, polegający na ciągłej ideologicznej awanturze wywoływanej przez polską lewicę. To spowodowałoby, że na inne tematy – mniej dla władzy bezpieczne – będzie w mediach mniej czasu. Tusk jest w stanie poświęcić wszystko, by rządzić. A obecnie rządzić może jedynie odwracając od siebie uwagę. Tym razem premier się przeliczył. Na jego taktykę nie dała zgody nawet część jego partii. Zapewne dlatego był tak wściekły na Jarosława Gowina.
Decyzja 46 posłów PO to zapewne pozytyw, choć może być - jak wskazuje Fedyszak-Radziejowska - również krokiem obliczonym na wzmocnienie pozycji PO.
Jednak mówienie, że oto pokazało się 46 dzielnych ludzi, w których można pokładać nadzieję, jest nieporozumieniem. Takie słowa mogłyby paść, gdyby ci ludzie odeszli z Platformy, odcinając się w istotnych sprawach od rządów Tuska. Inne gesty nie mają znaczenia.
Człowiekowi stojącemu po szyje w bagnie nie wystarczy zmiana skarpetek, by być czystym...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149549-46-poslow-po-pomoglo-zatrzymac-fale-zarazy-wciaz-sa-oni-jednak-czescia-srodowiska-ktore-szkodzi-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.