Niedawno któraś z telewizji przypomniała sensacyjny dramat pt. „W sieci” z Michaelem Douglasem i Demi Moore w rolach głównych. Nie, Michael Douglas nie grał Jacka Karnowskiego, a Demi Moore nie grała Marzeny Nykiel, film zrealizowano dawno temu.
Opowiada on historię faceta, który przez swą atrakcyjną szefową zostaje oskarżony o molestowanie seksualne, gdy w istocie było odwrotnie. Przez trzy czwarte filmu bohater skupia się na walce o prawdę i swoje dobre imię. Dopiero po rzekomej wygranej ktoś podpowiada mu, by rozwiązał prawdziwy problem, bo w czasie, gdy walczył dokładnie na tym polu, które wyznaczył mu przeciwnik, gdzieś obok trwał prawdziwy i naprawdę wielki przekręt. Trzy lata później ten sam reżyser Barry Levinson zrealizował film „Fakty i akty”. Robert de Niro grał w nim speca od PR-u, który wymyśla i wiarygodnie pokazuje w telewizji wojnę z nieistniejącym państewkiem. By zjednoczyć naród wokół przywódcy. By naród nie zajmował się tym, czym przywódca sam może się zająć, gdy naród ogląda w telewizji seriale i zagryza czipsy.
46 sprawiedliwych w Platformie. Pięknie. Jarosław Gowin gromadzi punkty. I dobrze, niech gromadzi. Tylko czy to aby na pewno punkty prawdziwe? Czy to aby na pewno prawdziwe wydarzenie, czy może tylko teatrzyk dla maluczkich, w którym premier pokazuje, że na wielkiej, wszech-ogólnej platformie tak samo mieszczą się standardy obrzydliwca od jabłkowego wina, jak spokojnego konserwatysty z Krakowa? A może całe to wielodniowe widowisko parlamentarne w tak dla narodu palącej, nie cierpiącej zwłoki sprawie, jak beztestamentowe dziedziczenie w związkach homoseksualnych, jest fasadą, za którą rozlatują się, albo są demontowane kolejne filary polskiego państwa?
Czy dzisiejsze głosowanie to początek przebudzenia coraz bardziej zaplątanych w wirówkę obcych sobie metod i celów, z coraz większym trudem patrzących w lustro platformeskich konserwatystów? Czy może 46 sprawiedliwych – świadomie lub mimo woli - tylko zagrało swe role w teatrzyku premiera?
To, że Platforma Obywatelska i usłużne wobec niej media do perfekcji doprowadziły system odwracania uwagi wiemy doskonale, w wolnych mediach opisywaliśmy to wielokrotnie, jako najbardziej groteskowy przykład podając pożałowania godną historię małej Madzi, jak na komendę wywlekaną na nowo dziesiątki razy natychmiast, gdy tylko rząd chciał uniknąć rozmowy o swoich bieżących dokonaniach lub (częściej) niedokonaniach. Groteskowa maskarada z rzekomym sejmowym zamachowcem bombowym budziła już tylko politowanie. Mechanizm widzimy więc w całej jaskrawości, a mimo to jak stado wygłodniałych zwierzaków skaczemy na rzucony nam przez dozorcę w kąt klatki ochłap „gorącego” tematu. By w tym czasie za plecami pochylonych nad ochłapem szlachetnych naiwniaków - dozorca spokojnie przeprowadził po swojemu to, co dla niego naprawdę ważne.
Starcie ze smokiem, bitwa wygrana.
A konkretnie – co przykrywa?
Niedawno któraś z telewizji przypomniała sensacyjny dramat pt. „W sieci” z Michaelem Douglasem i Demi Moore w rolach głównych. Nie, Michael Douglas nie grał Jacka Karnowskiego, a Demi Moore nie grała Marzeny Nykiel, film zrealizowano dawno temu. Opowiada on historię faceta, który przez swą atrakcyjną szefową zostaje oskarżony o molestowanie seksualne, gdy w istocie było odwrotnie. Przez trzy czwarte filmu bohater skupia się na walce o prawdę i swoje swe dobre imię. Dopiero po rzekomej wygranej ktoś podpowiada mu, by rozwiązał prawdziwy problem, bo w czasie, gdy walczył dokładnie na tym polu, które wyznaczył mu przeciwnik, gdzieś obok trwał prawdziwy i naprawdę wielki przekręt. Trzy lata później ten sam reżyser Barry Levinson zrealizował film „Fakty i akty”. Robert de Niro grał w nim speca od PR-u, który wymyśla i wiarygodnie pokazuje w telewizji wojnę z nieistniejącym państewkiem. By zjednoczyć naród wokół przywódcy. By naród nie zajmował się tym, czym przywódca sam może się zająć, gdy naród ogląda w telewizji seriale i zagryza czipsy.
46 sprawiedliwych w Platformie. Pięknie. Jarosław Gowin gromadzi punkty. I dobrze, niech gromadzi. Tylko czy to aby na pewno punkty prawdziwe? Czy to aby na pewno prawdziwe wydarzenie, czy może tylko teatrzyk dla maluczkich, w którym premier pokazuje, że na wielkiej, wszech-ogólnej platformie tak samo mieszczą się standardy obrzydliwca od jabłkowego wina, jak spokojnego konserwatysty z Krakowa? A może całe to wielodniowe widowisko parlamentarne w tak dla narodu palącej, nie cierpiącej zwłoki sprawie, jak beztestamentowe dziedziczenie w związkach homoseksualnych, jest fasadą, za którym rozlatują się, albo są demontowane kolejne filary polskiego państwa?
Czy dzisiejsze głosowanie to początek przebudzenia coraz bardziej zaplątanych w wirówkę obcych sobie metod i celów, z coraz większym trudem patrzących w lustro platformeskich konserwatystów? Czy może 46 sprawiedliwych – świadomie lub mimo woli - tylko zagrało swe role w teatrzyku premiera?
To, że Platforma Obywatelska i usłużne wobec niej media do perfekcji doprowadziły system odwracania uwagi wiemy doskonale, w wolnych mediach opisywaliśmy to wielokrotnie, jako najbardziej groteskowy przykład podając pożałowania godną historię małej Madzi, jak na komendę wywlekaną na nowo dziesiątki razy, natychmiast , gdy tylko rząd chciał uniknąć rozmowy o swoich bieżących dokonaniach lub (częściej) niedokonaniach. Groteskowa maskarada z rzekomym sejmowym zamachowcem bombowym budziła już tylko politowanie. Mechanizm widzimy więc w całej jaskrawości, a mimo to jak stado wygłodniałych zwierzaków skaczemy na rzucony nam przez dozorcę w kąt klatki ochłap „gorącego” tematu. By w tym czasie za plecami pochylonych nad ochłapem szlachetnych naiwniaków - dozorca spokojnie przeprowadził po swojemu to, co dla niego naprawdę ważne.
Maciej Pawlicki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149491-starcie-ze-smokiem-bitwa-wygrana-a-konkretnie-co-przykrywa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.