Paweł Burdzy z Chicago: znika formalny zakaz służenia kobiet-wojskowych na pierwszej linii frontu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wikimedia.org
fot. wikimedia.org

Odchodzący ze stanowiska szefa departamentu obrony Leon Panetta podjął jedną z najbardziej doniosłych decyzji w swej kadencji. Zniósł obowiązujący od 1994 r. formalny zakaz służenia kobiet-wojskowych na pierwszej linii frontu.

W siłach zbrojnych USA kobiety stanowią ok. 14 proc. żołnierzy. Choć służą na okrętach (w tym jednostkach podwodnych) US Navy, latają na samolotach bojowych US Air Force czy służą w wojskach lądowych, do tej pory nie można było ich posyłać na pierwszą linię. Nie oznaczało to bynajmniej, że kobiety-żołnierze - głównie wykorzystywane do ochrony konwojów czy w zaopatrzeniu – nie znajdowały się w oku ciężkich walk. Świadczy o tym choćby 152 żołnierki, które do tej pory zginęły podczas wojen w Iraku i Afganistanie. Tammy Duckworth, kobieta-pilot śmigłowca w czasie wojny w Iraku została zestrzelona i w efekcie straciła obie nogi. Obecnie, jako świeżo wybrana kongresmenka z przedmieść Chicago pochwaliła decyzję Pentagonu, stwierdzając że teraz USA „mogło posłać na linię frontu najlepszych, czy to kobietę czy mężczyznę”.

Jednak zniesienie zakazu sprzed prawie 20 lat, otworzy dla kobiet ponad 230 tys. stanowisk w siłach zbrojnych. Nie oznacza to, że kobiety będą mogły walczyć wszędzie. Najprawdopodobniej nadal tylko mężczyźni będą mogli służyć w oddziałach pierwszego rzutu piechoty i piechoty morskiej. Specjaliści uważają bowiem, że fizyczne wymagania mogą być za trudne do spełnienia przez płeć nadobną. Przykładowo – w zeszłym roku dwie kobiety podeszły do 13-tygodniowego kursu na oficerów Marines, ale nie udało im się go ukończyć. Nie będą mogły też służyć w elitarnych jednostkach specjalnych, takich jak US Navy SEAL.

Decyzja Panetty to efekt rekomendacji przewodniczącego Szefów Połączonych Sztabów sił zbrojnych USA gen. Martina Dempseya, który stwierdził iż „nadszedł czas zniesienia bezpośredniego zakazu walki dla kobiet oraz wyeliminowania wszystkich, niepotrzebnych a opartych na płci, ograniczeń w służbie”. Zgodnie z nią, do końca 2015 r. wszystkie rodzaje sił zbrojnych mają opracować regulaminy stanowisk, które mają być ślepe na płeć ubiegających się o nie. Z przytoczonymi powyżej wyjątkami. Ta nieunikniona, zdaniem wielu, decyzja nie spotkała się ze specjalnym sprzeciwem ze strony konserwatystów. Senator Marc Rubio – jeden z ulubieńców Tea Party, szykowany do walki o prezydenturę w 2016 r. – wręcz pochwalił szefa Pentagonu.

Po pierwsze kobiety służą od dawna na linii. Powinniśmy posyłać naszych najlepszych żołnierzy, bez względu na płeć

- oświadczył rzecznik polityka z Florydy. Choć na pewno podniosą się głosy sprzeciwu wobec tego rodzaju „inżynierii społecznej”, podobnie jak to miało miejsce z zeszłoroczną decyzją prezydenta Obamy o dopuszczeniu do służby wojskowej otwartych gejów i lesbijek (poprzez zniesienie polityki „nie pytaj, nie odpowiadaj” na temat orientacji seksualnej).

Ale chętne do walki w pierwszej linii kobiety, może czekać zderzenie z twardą rzeczywistością wojenną, która rzadko przypomina hollywoodzkie produkcje, gdzie bohaterowie po wykończeniu całej zgrai przeciwników, wracają do bazy, gdzie po ciepłej kąpieli mają czas na odpoczynek w kasynie. Zwrócił na to uwagę niejaki Ryan Smith w czwartkowym „Wall Street Journal”. Jako dowódca plutonu piechoty morskiej brał udział w 2003 r. w rajdzie na Bagdad. Razem z swoimi żołnierzami większość czasu spędził w pojazdach bojowych. Stłoczeni nawet po 25 (w pojazdach przeznaczonych do przewozu … 15 żołnierzy), do tego w specjalnych płaszczach i gumowych butach chroniących przed bronią chemiczną i biologiczną. „Czasami jechaliśmy po 48 godzin, bez wysiadania” opisywał realia miesięcznych zmagań w Iraku. Więcej, żołnierze „musieli sikać do pustych butelek po wodzie (…) gdy zaszła potrzeba, wypróżniać się do specjalnych toreb, centymetry od głów swoich kompanów (…) gorąc i pot powodowały, że skóra z naszych stóp schodziła płatami” – tak opisywał realia służby na pierwszej linii frontu. W konkluzji, Smith zastanawiał się – czy brak odpowiednich warunków sanitarnych przy dwupłciowych, mieszanych jednostkach – „nie wpłynie na ich spójność”, gdy pole walki „będzie wymuszać na nich łamanie norm społecznych” (jak choćby spełnianie czynności fizjologicznych przy osobach płci przeciwnej). Dobre pytanie. Odpowiedź poznamy zapewne w praniu. Czyli w czasie najbliższego, dużego konfliktu zbrojnego, w którym walczyć będą siły zbrojne USA.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych