NASZ WYWIAD. Inż. Marek Dąbrowski: wypowiedzi Laska świadczą o tym, że on nawet nie czytał raportu komisji, w której zasiadał, pod którym się podpisał

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. raport PKBWLLP
Fot. raport PKBWLLP

wPolityce.pl: W odpowiedzi na emisję filmu "Anatomia upadku" uaktywnili się eksperci komisji Millera, z Maciejem Laskiem na czele. Jak Pan ocenia ich wystąpienia?

Inż. Marek Dąbrowski, uczestnik I konferencji smoleńskiej naukowców: Ja nie znam aktywności członków komisji Millera poza Maciejem Laskiem, który rzeczywiście się uaktywnił. On jest wręcz nadaktywny. Pamiętam, że wypowiadał się prof. Marek Żylicz, który poparł pomysł powołania międzynarodowej komisji w tej sprawie. Ci dwaj członkowie są najczęściej występującymi członkami komisji. Wypowiedzi innych nie znam. Wypowiedzi Macieja Laska odbieram natomiast jako kompromitujące. On w niemal każdej swojej wypowiedzi robi dramatyczne błędy. One świadczą o tym, że on nawet nie czytał raportu komisji, w której zasiadał, pod którym widnieje jego podpis. To widać gołym okiem. Dr Lasek się wypowiada w kwestiach, do których nie ma przygotowania merytorycznego. Co więcej, mówi rzeczy, które bardzo łatwo podważyć na podstawie raportu, który sam uwiarygadnia swoim nazwiskiem.

 

W ostatnich wypowiedziach Lasek podważa m.in. ustalenia filmu "Anatomia Upadku". W nim pojawił się świadek, który mówił, że widział tupolewa lecącego kołami do dołu, w miejscu, w którym jak zaznacza raport MAK i Millera, powinien on już lecieć odwrócony. Maciej Lasek podważał słowa świadka. Kto w tym sporze ma rację?

Świadek, który wystąpił w filmie Anity Gargas, pojawił się już drugi raz w sprawie smoleńskiej. Wcześniej był nagrywany do filmu pt: "Syndrom katyński". To jest ten sam człowiek. Jego wypowiedź w obu tych filmach jest bardzo podobna. Problem polega na tym, że gdy on się wypowiadał w tym pierwszym filmie nie wiadomo było o jakiej ulicy on mówi. Być może dlatego jego wypowiedź umknęła uwadze komentatorów. Obecnie jednoznacznie powiedział, że tupolew leciał kołami do dołu nad ulicą Kutuzowa, co jest jasnym zaprzeczeniem tez dr. Laska. Według komisji Millera jeszcze przed ulicą Kutuzowa samolot miał się obrócić o ponad 120 stopni, co jest nie do pogodzenia ze słowami świadka. Sądzę, że człowiek występujący w filmie Gargas, widział samolot przechylony na lewe skrzydło. W relacjach kilku osób powtarza się, że tupolew leciał przechylony na lewo. Leciał tak nisko, że samochody jadące ulicą musiały zwalniać. Jednak żaden ze świadków nie wspomina o samolocie lecącym kołami do góry. To, co mówił MAK i komisja Millera, nie uzyskała więc żadnego potwierdzenia. Te głosy zostały zignorowane w sposób świadomy. Minister Miller był łaskaw powiedzieć kiedyś, że komisja nie jest od przesłuchiwania świadków, tylko badania czarnych skrzynek. Przy takim podejściu te relacje zostały zignorowane. Komisja wzięła skrzynki, odczytała to, co uznała za stosowne, i uznała, że wszystko jest dobrze.

 

W jednym ze swoich tekstów przedstawił pan wykres pokazujący gazy wylotowe tupolewa i zasięg ich oddziaływania. Co ta sprawa mówi o oficjalnym przebiegu wydarzeń w Smoleńsku?

Kwestia gazów wylotowych jest sprawą, którą należy dogłębnie zbadać. Ta sprawa wymaga przeprowadzenia symulacji komputerowych, ponieważ chodzi tu o zjawiska dotyczące mechaniki płynów, gazy wylotowe osiągają ogromne prędkości. Żeby stwierdzić, jak wyglądałaby działka Bodina, na której rośnie słynna "pancerna" brzoza, gdyby tupolew leciał tak, jak mówi to Lasek, trzeba prowadzić badania. Jednak pewne jest jedno: słowa Laska, który mówił, że Bodin nie poczułby niczego, gdyby samolot leciał na 14 metrach - czyli jak mówią eksperci Macierewicza - nad brzozą, są nieprawdą. To świadczy o tym, że Lasek nie wie, jak wygląda fala gazów wylotowych po wyjściu z dyszy silnika.

 

W filmie "Anatomia upadku" pada również pytanie, jak to możliwe, że obok "pancernej" brzozy rosną inne, wyższe drzewa. Gdyby tupolew ściął brzozę skrzydłem to i te drzewa by ucierpiały...

Biorąc pod uwagę jedynie sprawę drzew, nie sposób ostatecznie wykluczyć oficjalnej wersji wydarzeń. Istnieje hipotetycznie możliwość, że tupolew po uderzeniu w brzozę nie urwał skrzydła, że ono się jedynie złożyło, że część skrzydła położyła na drugiej części i wtedy samolot przeleciał nad drzewami nie ścinając ich. Ten problem przeanalizował prof. Marek Czachor na konferencji smoleńskiej. To jest jednak bardzo mało prawdopodobna hipoteza. Na podstawie samych drzew nie można niczego przesądzać. Jednak jest sprawą oczywistą, że tupolew leciał znacznie wyżej niż mówi to raport MAK i Millera. Ustalenia raportu Millera są w tej sprawie nie wiarygodne. Wysokości radiowe, które są podane w raportach, oznaczają, że drzewa powinny być ścięte wręcz niżej niż w rzeczywistości. Sprawa drzew pokazuje kolejny raz fałsz oficjalnych raportów. Tyle wiadomo.

 

Komisja Millera, strona rządowa nie jest zainteresowana dalszymi działaniami, wyjaśnianiem wątpliwości. Dlaczego?

Warto zaznaczyć na początku, że aktywność medialna członków komisji właściwie kończy się na wypowiedziach Macieja Laska. Inni członkowie się nie wypowiadają. Być może część z nich się dystansuje od jego obecnej aktywności, w tym od pomysłów powołania kolejnej komisji. Trudno przesądzać dlaczego tak jest, ale rzuca się w oczy, że Lasek nie otrzymał żadnego poparcia dla pomysłu powołania nowej komisji. W mediach udziela się na ogół sam lub z prof. Artymowiczem. To jest twarde jądro nowego zespołu Laska. Zapewne aktywność tych dwóch osób wynika z faktu, że uznali oni, iż zbyt długo nie zabierali głosu. Obecnie więc postanowili ratować to z raportu Millera, co jest w ich opinii do uratowania. Tego jednak nie jest wiele. Z raportu zostanie niewiele, gdy dojdzie do konfrontacji z ekspertami. Ja nie widzę szans na pozytywne rozstrzygnięcia dla komisji Millera i Laska. W raporcie Millera jest zbyt dużo błędów, zbyt dużo wykluczających się tez, zbyt wiele spraw zostało pominiętych albo sfałszowanych. Ta narracja nie jest do obrony przed naukowcami.

 

Maciej Lasek powtarza często, że eksperci pracujący w zespole Macierewicza nie są specjalistami od badań katastrof lotniczych. To uprawnione tezy?

W części przypadków jest to uzasadnione. Jednak pamiętajmy, że dr Lasek też nie badał katastrof dużych samolotów. Co więcej, zespół ekspercki musi się składać z wielu specjalistów, mających doświadczenie w różnorodnych specjalizacjach. W zespole parlamentarnym mamy przecież materiałoznawców, mamy specjalistów zajmujących się analizą numeryczną, mamy specjalistów od wybuchów, mamy eksperta od konstrukcji lotniczych... Konstrukcje lotnicze to nie jest coś nieznanego nauce. To są konstrukcje cienkościenne, które inżynier z doświadczeniem, np. inż. Berczyński, jest w stanie badać w sposób rzetelny. Medialnie takie oskarżenia w ustach Laska brzmią atrakcyjnie. Jednak one są nieuprawnione. Co więcej, komisja Millera nie dysponowała np. pilotami tupolewów. W ich pracach brał udział człowiek, który latał tupolewami jedynie kilka miesięcy. I to widać we wnioskach z komisji Millera. One nie mają nic wspólnego z praktyką latania na tupolewach. Argument Laska jest więc bardzo łatwo odbić. Badanie katastrof jest zadaniem na tyle interdyscyplinarnym, że potrzebni są eksperci od wielu dziedzin. Każdy z ekspertów zespołu sejmowego jest w stanie dyskutować na swoim polu z członkami komisji Millera. Człowiek specjalizujący się w badaniu katastrof lotniczych to nie jest omnibus wiedzący wszystko. Tacy eksperci powinni jeździć na miejsce tragedii, udokumentować stan zwłok i szczątków samolotu, zebrać materiał badawczy. Eksperci komisji Millera tego jednak nie zrobili. Teraz próbują czarować publiczność, że są ekspertami od katastrof, chociaż niczego nie przebadali. Nawet jeśli są ekspertami to ich zdolności zostały zmarnotrawione. Ci ludzie skupili się jedynie na czarnych skrzynkach. I tego jednak nie zrobiono w sposób rzetelny...

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych