Ostrzegam czytelników: jestem patologicznym, seryjnym przestępcą medialnym. Mam to udokumentowane na piśmie począwszy od dyscyplinarnego zwolnienia z redakcji „Wprost”, miażdżącego orzeczenia Rady Etyki Mediów, po sądowe uzasadnienia. W opinii prezesa Platformy Medialnej Point Group Michała Lisieckiego złamałem przepisy prawa prasowego, etyki dziennikarskiej i sprzeniewierzyłem się Karcie Etycznej Mediów. No i naruszyłem zasady współżycia społecznego.
Zdaniem owego Lisieckiego publikacja 19 kwietnia 2010 roku mojego felietonu „Nie polezie orzeł w GWna” stanowi naruszenie art.10 Prawa Prasowego. Zgodnie z tym artykułem
„zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu”.
To gumowe peerelowskie prawo obowiązuje do dziś i można je zastosować wobec każdego dziennikarza. Mój felieton nie służył państwu, bo zdaniem Lisieckiego, zawierał
„obraźliwe sformułowania w stosunku do pana Adama Michnika, szydzące z jego ułomności jakim jest jąkanie, poniżające go w oczach opinii publicznej”.
To tylko część z moich zbrodni, które zarzucił mi prezes Lisiecki. Przyznaję, felieton był emocjonalną reakcją na niekiedy obrzydliwe działania przeciwników pochówku prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Po wielu latach obserwacji tzw. salonu warszawki doskonale wiedziałem jak się organizuje takie spontaniczne akcje sprzeciwu. Przedstawiłem to w rzekomej rozmowie Adama z Andrzejem z Krakowa.
„Aaandrzej naa…na…napisz list. Zde…zde…zdewaweluj Kaczora. (…) A my w…w…w Gazecie cię po…po…poprzemy”
- zachęcał reżysera red.Adam. Tak też się stało, Gazeta w licznych tekstach poparła protest reżysera i jego żony. Używając różnych argumentów postulowali, by powstrzymać się przed pochówkiem Kaczyńskich na Wawelu. Wsparł ich cały postępowy salon na czele z dyżurnym postępakiem partii i rządu Kazimierzem Kutzem. Ten drugi, nieco mniej wybitny reżyser ostrzegał przed prawicowo-romantyczną hydrą, która wylęgnie się z wawelskiego pochówku. Niestety naród znowu zawiódł salon i Polacy, jak napisałem, godnie i po królewsku pochowali swego prezydenta na Wawelu.
Tytuł felietonu „Nie polezie orzeł w GWna” był zarazem jego puentą obśmiewającą wyobrażenia środowiska Gazety o własnych możliwościach manipulowania opinią publiczną. Kilka dni po ukazaniu się tego felietonu we „Wprost” zadzwonił do mnie roztrzęsiony prezes Lisiecki informując, że zawiesza moje obowiązki jako felietonisty. Twierdził, że zażądał tego Michnik grożąc procesem sądowym. W moim felietonie nie było nazwiska Michnika ani Wajdy.
Nie wiedziałem, że według prawa prasowego III RPRL każdy jąkający się Adam jest Michnikiem, a Andrzej z Krakowa –Wajdą. Taką wykładnię wsparł sędzia Sądu Pracy. Stwierdził on, że choć nie użyłem tych nazwisk, to wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. Moja myślozbrodnia zyskała prawnicze uzasadnienie, a więc ostrzegam dziennikarzy by nie używali w tekstach imion Adam i Andrzej. Rada Etyki Mediów w orzeczeniu podpisanym przez sekretarz Helenę Kowalik-Ciemińską potwierdziła, że sprzeniewierzyłem się zasadom Karty Etycznej Mediów.
(...) Michał Lisiecki, który wyrzucił mnie z „Wprost” za prawicowe odchylenia i poniżanie autorytetów oralnych III RP jest dziś wydawcą powstałego ze zgliszczów dawnego „Uważam Rze” tygodnika Pawła Lisickiego. Nie wiem tylko po co konserwatywny, za moich czasów, „Wprost” przekształcił w lewacki tygodnik pod kierownictwem Tomasza Lisa. Cóż, brakuje mi inteligencji postępaków III RP. Być może ktoś z biznesu poradził Lisieckiemu, że nie należy wszystkich jajek wkładać do jednego lewicowego koszyka. Zwłaszcza, że jajek jest niewiele i jak nieszczęścia chodzą parami. Gdy ktoś mnie zapyta, gdzie polezie orzeł, odpowiem tak jak w 2010 roku. Skoro orzeł nie polazł w GWna to i w jaja też nie polezie. Przepraszam z góry za wulgaryzmy i proszę o niski wymiar kary ze względu na wiek i brak inteligencji.
CAŁOŚĆ ARTYKUŁU W PONIEDZIAŁKOWYM WYDANIU TYGODNIKA "W SIECI"
A to zdjęcia z gali wręczenia nagród Kisiela zorganizowanej przez pana Michała M. Lisieckiego.
Red. Janina Paradowska:
Jerzy Wenderlich z SLD:
Fetowani politycy:
Znana z nienawiści do księży Magdalena Środa (z prawej):
Miejsce dla organizatora - teraz także planującego wydawanie "konserwatywnego" pisma:
A oto i wspomniany wydawca:
I jeszcze dyskusja - w roli głównej Tomasz Wołek:
Laureaci w pełnej krasie:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149057-jak-michal-m-lisiecki-ktory-dzis-chce-zarabiac-na-konserwatywnym-odbiorcy-wyrzucal-mnie-z-pracy-za-odchylenie-prawicowe