Nikt nie lubi sądów. Nawet jeśli musi się tam pojawić w roli świadka. A cóż dopiero oskarżonego. Wielu z nas ma uraz na punkcie ławy oskarżonych. Nie bez powodu. Wielokrotnie politycy, biznesmeni, a i dawni esbecy oraz ludzie innych tajnych służb, nadużywali trzeciej władzy do pognębienia czwartej.
Dlatego od razu zastrzegam się. Nikogo nie oskarżam. Nawet niczego nie sugeruję. Zastanawiam się tylko. Poza tę granicę nie wychodzę. Pytam tylko siebie w myślach, czy pewne rzeczy są wyłącznie czystym przypadkiem? Tak jako ostatnio na przykład, niezwykle ostry atak na Telewizję TRWAM. W jakim czasie ten atak się pojawia? W jakich okolicznościach? To istotne. Otóż, ma to miejsce akurat w momencie, kiedy ważą się losy przyznania telewizji ojca Tadeusza Rydzyka koncesji na pierwszej platformie cyfrowej, bądź odrzucenia wniosku. Po raz drugi. Koncesji, rozstrzyganej przez Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, która - nikt przy zdrowych zmysłach temu nie zaprzeczy – chodzi na pasku obecnej władzy.
Moja asekuracja wynika z tego, iż te uwagi dotyczą człowieka, który okazuje się jednym z największych pieniaczy III RP. Co i rusz pozywa kogoś do sądu. Jakby mu nie wystarczała rola obrońcy. W ostatnich miesiącach siedzi okrakiem między polityką a swoimi oficjalnymi powinnościami adwokata. Chodzi o Romana Giertycha. Jako swoją forpocztę wysłał swojego politycznego obecnie sojusznika, jednego z dawnych liderów PiS Michała Kamińskiego. Ten, powołując się nagle na jakiś nieznany, nieokreślony bliżej list Romana Giertycha do biskupów, mówi, że ojciec Rydzyk i PiS weszli w tajne porozumienie, które swoim wymiarem może się równać jedynie z aferą Rywina. Cóż to za afera? Giertych wykrył mianowicie, że ojciec Rydzyk pięć lat temu, przymknął oczy na w miarę liberalny projekt ustawy antyaborcyjnej, tylko dlatego, że w tym czasie (rok 2007) negocjował z rządem PiS wielkie pieniądze z budżetu państwa na inwestycje poszukiwania podziemnych źródeł cieplej wody – obwieścił w jednym z programów radiowych Michał Kamiński. Marginalny dziś polityk, błąkający się dziś między PJN a PO, wchodzący w skład – jak ktoś to nazwał – trzech tenorów polskiej polityki : Roman Giertych – Radosław Sikorski – Michał Kamiński.
Na ten atak, ojciec Rydzyk odpowiada pytaniem, czy Roman Giertych, kreujący się jako człowiek i polityk, na wiernego wyznawcę katolicyzmu, nie zmienił aby światopoglądu.
Poruszony do głębi tą wątpliwością ojca Rydzyka w sprawie jego wiary, Roman Giertych natychmiast zagroził toruńskiemu duchownemu procesem sądowym. Podejrzenia ks. Tadeusza Rydzyka w odniesieniu do niego, uznał „za podłe, brutalne kłamstwo”.
Powtórzę. Ze względów procesowych, nie sugeruję żadnej harmonii między działaniami Jana Dworaka i jego świty w sprawie koncesji dla toruńskiej telewizji ojca Rydzyka, a atakiem Romana Giertycha. Tylko ta zbieżność w czasie nie daje mi spokoju. To pewnie jakieś urojenia.
Realnie myśląc, trzeba powiedzieć: - Jeżeli takie słowa pod adresem Telewizji TRWAM i ojca Rydzyka wypowiada wybitny adwokat, nieskazitelny polityk, przyjaciel Radosława Sikorskiego i faworyt prezydenta Bronisława Komorowskiego, to niby dlaczego państwo ma sprzyjać rozwojowi takiego medium?
Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL. Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149024-ojciec-rydzyk-pod-lupa-romana-giertycha-czy-niezwykle-ostry-atak-na-telewizje-trwam-w-ostatnim-czasie-jest-czystym-przypadkiem