Jarosław i Lech Kaczyńscy o swojej mamie: "wkładała w nasze wychowanie olbrzymią ilość czasu i energii, czytała nam bardzo dużo"

Jarosław Kaczyński o swojej mamie:

Z wczesnego dzieciństwa pamiętam, jak [mama] chodziła do pracy na Uniwersytet. Była bardzo młodą matką. Świeżo po studiach. Potem pracowała w Instytucie Badań Literackich, potem w szkole, wreszcie znów wróciła do IBL. Studiowała z Janem Józefem Lipskim, pracowała z nim w jednym pokoju, i to dzięki niemu trafiłem do KOR.

(...)

Ogromny wpływ wywarła na mnie mama. Jej opisy wojny, konspiracji, walk, w jakich uczestniczyli Jej starsi koledzy, wreszcie Jej własnego zaangażowania w konspirację.

(...)

Jako małe dzieci chodziliśmy też z mamą na spacery do parki przy Placu Wilsona. (...) Mama zabierała nas też czasem na wieczory autorskie dla dorosłych. Pamiętam moje przerażenie po takiej imprezie. Wydawało mi się, że konferansjer zaraz każe mnie wyrzucić, bo byłem tam jedynym dzieckiem.

(...)

biegaliśmy na filmy, na przykład z Fernandelem. Staliśmy w długich kolejkach do kasy. Ale o wiele ważniejszy był zwyczaj mojej mamy głośnego czytania książek. Najpierw były to bajki, ale szybko przeszliśmy do lektur trochę poważniejszych. Od okropnej Janiny Porazińskiej poprzez Kubusia Puchatka, doktora Doolittle, W pustyni i puszczy, aż po Krzyżaków i trylogię. Ten zwyczaj miał jedną wadę - nami nauczyliśmy się czytać dopiero w szkole. Zresztą mamę udawało nam się namówić na głośne czytanie, jeszcze kiedy mieliśmy kilkanaście lat. Po prostu bardzo to lubiliśmy.

- Słuchaliście wszystkiego - łącznie z najokrutniejszymi scenami?

Coś tam pewnie mama łagodziła, na przykład sceny miłosne, ale opisu wbicia Azji na pal wysłuchaliśmy od początku do końca.

(...)

Za ten ogromny wysiłek włożony w nasze wychowanie [mama] zapłaciła na przykład własną karierą. Mama wkładała w nasze wychowanie olbrzymią ilość czasu i energii, czytała nam bardzo dużo i w ogóle zajmowała się nami bardzo aktywnie, niezależnie od tego, czy pracowała, czy nie (była krótka przerwa w latach 1956 - 1960). Czasem wpadała w gniew i zdarzało mi się uciekać przed ścigającą mnie z paskiem mamą dookoła stołu. Kiedyś też, gdy nie chciałem się uczyć angielskiego, dostałem butem. Zacząłem udawać, że straciłem oko, co potwornie przestraszyło mamę.

 

Lech Kaczyński o swojej mamie:

Mama opowiadała nam wieczorem bajki, które często sama wymyślała.

(...)

To nie był dom surowy. To był przede wszystkim dom starannego wychowania. Dom, w którym się głośno czyta ważne lektury, rozmawia z dziećmi o świecie. Mama wpływała na nasze decyzje, ale tak, że sądziliśmy, że inicjatywa należy do nas. Tak było na przykład z przekonaniem, że trzeba robić karierę naukową, pisać doktorat. Nam to wszczepiono, ale ja to uważałem za własny pomysł, Z wieloma innymi wyborami życiowymi też tak było.

(...)

Zawsze byłem trochę bliżej z mamą. Ojciec całe dnie spędzał w pracy, miał mniejszy wpływ na moje życie. Ale i z nim rozmawialiśmy stosunkowo dużo - porównując z innymi rodzicami. Bardzo o nas dbali - na żoliborskiej ulicy byliśmy wyśmiewani, że codziennie jesteśmy ubrani inaczej.

 

Fragmenty książki "O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich", rozmawiali Michał Karnowski i Piotr Zaremba, wydawnictwo m, Kraków 2006 rok.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.