Anna Fotyga o Jadwidze Kaczyńskiej: budziła ogromny szacunek i ogromny podziw jako człowiek, wspaniała kobieta i matka

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Maciej Chojnowski
fot. PAP/Maciej Chojnowski

Jadwigę Kaczyńską, mamę śp. pamięci Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego wspomina Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.

Moje wspomnienie pani Jadwigi Kaczyńskiej jest wspomnieniem budzącego ogromny szacunek i podziw człowieka, wspaniałej kobiety i matki, dominuje w nim jej relacja z synami z świętej pamięci prezydentem, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

Nie należałam do bliskiego otoczenia pani Jadwigi Kaczyńskiej, ale rozmawiałyśmy telefonicznie ze sobą kilkakrotnie w ostatnim czasie  i muszę powiedzieć, że mój podziw budziła godność z jaką znosiła swój los, zarówno niedogodności podeszłego wieku, ciężką chorobę, w szczególności to co spotkało ją 10 kwietnia 2010 roku, tragiczna śmierć syna i synowej.

Pomimo tego, że zarówno Prezydent, jak i Premier, Prezes oszczędzali panią Jadwigę i jak sądzę starali się blokować pewne negatywne informacje, te jednak w sposób oczywisty musiały do niej docierać pomimo tych wysiłków - mam na myśli cały przemysł nienawiści. Muszę powiedzieć, że przez cały ten czas nie mogłam się oprzeć takiemu myśleniu o tym, jak "Ona to znosiła, z jaką godnością" i jakim wsparciem była dla synów, bo przecież wiedziała, jak krzywdzące są te kampanie nienawiści.

Myślę, że pomimo bólu - bo zdaję sobie jak to jednak przeżywała - była dla nich obydwóch wielkim wsparciem, wiedziała, jak bardzo ją kochają i myślę, że tak, jak dla każdej matki była to wielka pociecha i wielka radość.

Te ostatnie trzy lata, sądzę, że przeżyła po prostu heroicznie, nie widzę tu innego określenia. Zdaję sobie sprawę z wielkiej pracy, którą Prezes włożył w to, żeby ułatwiać Mamie życie, żeby chronić Ją, ale przecież zdawała sobie sprawę z tego, co się stało, zdawała sobie sprawę z całej machiny kłamstwa, które otaczają też katastrofę smoleńską i jak sądzę, osobiście Ją to dotykało. A jednak znosiła to ze wspaniałą godnością ludzi w innych czasach ulepionych, z innej gliny.

not. kim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych