Będzie bal. Teksty Passenta i Paradowskiej to typowy objaw postrzegania wszystkiego w kategoriach zero-jedynkowych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. balniepokornych.pl
Fot. balniepokornych.pl

Daniel Passent wydał zgodę na zorganizowanie krakowskiego „Balu Niepokornych”. Mają do tego pełne prawo – napisał na swoim blogu. To dobra wiadomość dla polskiej demokracji. Zwłaszcza po wcześniejszej reakcji (też na blogu) Janiny Paradowskiej, która zorganizowanie imprezy rozrywkowej pod takim szyldem skomentowała: „czytam i oczom nie wierzę”.

Postęp zatem jest. Choć trudno nie zauważyć, że publicystów „Polityki” w gruncie rzeczy różni jedynie retoryka. Laureatka nagrody Kisiela wybrała formę krotochwilną, były tekściarz kabaretu „Pod Egidą” diagnozę socjologiczną. W gruncie rzeczy oboje uznają, że mamy do czynienia ze zjawiskiem daleko odbiegającym od normy. Można się z niego śmiać (jak Paradowska), albo przyjąć postawę tolerancyjną (jak Passent).

Przywołane teksty wychodzą z założenia, że krakowski bal jest odpowiedzią na warszawski, oba zaś są inicjatywą konkurencyjnych środowisk dziennikarskich. To typowy objaw postrzegania wszystkiego w kategoriach zero – jedynkowych. Objaw chorobowy, którego można było uniknąć sprawdzając podstawowe fakty. Tylko po co, skoro historia z dwoma balami aż się prosi by podworować z wdziękiem o „bliskości krypt” czy „mordercy Tusku” (jak Paradowska), albo stwierdzić, że bujanie się  na jednym parkiecie z Piotrem Semką i Dorotą Kanią to nie jest raj (dla Passenta).

Otóż krakowskiego balu nie wymyślili dziennikarze, a jego organizatorzy nie mieli wpływu na zbieżność dat z balem warszawskim. Podobnie jak z balami: katowickim, wrocławskim i gdańskim (nie wspominając o poznańskim), bo ostatniej soboty karnawału nie da się sklonować. Podobieństwa oczywiście są. Takie, że warszawski bal organizują (od lat) dziennikarze. A na krakowski zostali zaproszeni, bo to impreza towarzyska, zorganizowana oddolnie (i po raz pierwszy).

Tytuł nie jest oczywiście przypadkowy, podobnie jak patroni medialni „Balu niepokornych”. Nie należą do nich TVN, czy „Gazeta Wyborcza”, ale media, które tym przymiotnikiem chętnie się posługują. I mają – jak się okazuje – całkiem liczne grono fanów, bo też żyjemy w epoce mediów tożsamościowych. Skoro więc już z karnawałowych imprez chcemy koniecznie wyciągać jakieś obserwacje socjologiczne, to może właśnie takie: jeden to bal dziennikarzy na który zaproszono czytelników, drugi – czytelników, na który zaproszono dziennikarzy.

Publicysta może się jeszcze zadumać nad łatwością, z jaką można sprowokować innych publicystów. Wystarczy wymyślić odpowiedni tytuł imprezy, a w zaproszeniu użyć frazy „mainstreamowe media”, by doczekać się reakcji – jakże przewidywalnej. Nawet, jeśli tematem jest bal. Reklama gwarantowana!

Na szczęście w karnawale chodzi głównie o zabawę. A tę zapewnia przede wszystkim dobre towarzystwo. Bez parytetów i kwot, z wolnego wyboru, gdzie i jak komu pasuje.

Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL. Polecamy!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych