Protokoły z pobrania próbek wraku w Smoleńsku są już w Polsce. Nie ma więc już przeszkód, by prokuratura ostatecznie orzekła, czy był na nich trotyl

fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Protokół z jesiennej wizyty polskich specjalistów w Smoleńsku jest już w  Polsce – poinformował portal  RMF FM. To wtedy w Smoleńsku pobrane zostały próbki, w których wyryto ślady występowania trotylu. Po ujawnieniu tej informacji rozpętała się polityczna i medialna burza.

Dotąd polscy śledczy dysponowali jedynie samymi próbkami. Jak podaje przypomina RMF FM bez protokołów dokumentujących okoliczności ich pobrania nasi biegli nie mogliby wydać wiążącej opinii na temat tego, co rzeczywiście wykryto na miejscu katastrofy. Pod koniec grudnia otrzymaliśmy z Rosji dwa tomy akt.

Pierwszy został już przetłumaczony i - jak dowiedział się reporter RMF FM - są tam dokumenty opisujące oględziny części wraku oraz terenu, na którym rozbił się tupolew. Te czynności prowadzili polscy prokuratorzy i biegli na przełomie września i października zeszłego roku. To  wtedy pobrano ponad 200 próbek, w których wykryto ślady trotylu, czy też jak mówili początkowo prokuratorzy - tak zwane "cząstki wysokoenergetyczne", czyli ślady substancji mogące świadczyć o obecności materiału wybuchowego. (Ostatecznie prokurator Jerzy Artymiak przyznał podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, że użyte w Smoleńsku spektrometry sygnalizowały obecność TNT. Zaś producent spektrometrów Jan Bokszczanin zapewniał, że w takim wypadku nie może być mowy o pomyłce.)

Portal przypomina też, że próbki wraku w Smoleńsku pobrano, gdyż polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Nasi biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu ofiar katastrofy bez dokładnego przebadania wraku. Dlatego do Smoleńska wraz z prokuratorami pojechali biegli pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego, z nowoczesnym sprzętem.

Według doniesień "Rzeczpospolitej", urządzenia wykazały między innymi, że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje miały być znalezione również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem.

Informacje "Rzeczpospolitej" początkowo dementowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa, co pociągnęło za sobą poważne zmiany personalne w tym dzienniku. Zwolniono m.in. autora tekstu – Cezarego Gmyza i redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego. Konsekwencją "afery tortylowej" było też zwolnienie Pawła Lisickiego z funkcji szefa "Uważam Rze" i odejście całej ekipy dziennikarskiej tworzącej ten tygodnik.

ansa/RMF FM

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych