Prof. Zybertowicz o służbach: "Ekipa tak uwikłana w mętne interesy jest niezdolna do fachowo przeprowadzonej, skutecznej reformy". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Maciej Śmiarowski/KPRM
Fot. Maciej Śmiarowski/KPRM

wPolityce.pl: W ostatnim czasie służby specjalne znajdują się w centrum uwagi. Właściwie wokół każdej z cywilnych formacji dzieje się coś zaskakującego - z ABW nagle odchodzi szef, wokół CBA rozpętano kolejną nagonkę, media opisują, że gen. Janicki ma odejść z BOR. Medialne zainteresowanie zbiega się z pracami nad ustawową reformą służb. Czy ta sytuacja może skutkować osłabieniem bezpieczeństwa państwa?

Prof. Andrzej Zybertowicz: Nie sądzę, by obecna sytuacja istotnie osłabiała poziom bezpieczeństwa. Ono od dawna jest w kiepskim stanie - z powodów strukturalnych. Przemilczanie tego leży w interesie establishmentu III RP jak i państw obcych. Służby w Polsce od początku były źle zorganizowane - uformowane na uwikłanych w liczne afery kadrach starego systemu. Pierwsza służba zbudowana według opcji zerowej - CBA, powstała dopiero w 17. roku transformacji. Ta formacja jako jedyna ma w ustawie zapisany zakaz zatrudniana funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb PRL. CBA została tak skonstruowana, by trudniej było do niej przeniknąć nieformalnym grupom interesu oraz agenturze zagranicznej. Moim zdaniem, to właśnie z tego powodu CBA, jak żadna inna służba po 1989 r., została poddana zmasowanej i na ogół pozbawionej podstaw krytyce. Agresywna, stała, krytyka tej właśnie instytucji wskazuje, że spora część mediów nie służy bezpieczeństwu narodowemu.

Kolejnym strukturalnym uwarunkowaniem, decydującym o jakości służb, jest próżnia regulacyjna. Cały czas mamy niską jakość zadaniowania służb oraz systemu nadzoru i kontroli. W PRL służby były zadaniowane i kontrolowane w sposób nieformalny przez mechanizmy partyjne. Gdy PZPR wycofano z instytucji państwowych, nie zbudowano należytego systemu nadzoru i kontroli. A dalsze osłabienie ułomnego systemu nastąpiło, gdy Platforma przejęła władzę i złamała wcześniej przestrzeganą przez wszystkie partie rządzące zasadę, że przewodniczącym sejmowej komisji ds. służb specjalnych jest przedstawiciel opozycji. Niedawno na ułomności systemu nadzoru zwrócił uwagę nawet minister Jacek Cichocki. Odkryła to nawet, po pięciu latach przymykania przez główne media oczu na problem, Janina Paradowska. W ostatniej "Polityce" pisała, że "system kontroli nad służbami (...) w Polsce pozostał w dużej mierze fikcyjny". Ta wypowiedź pokazuje służalczość mediów III RP. Dziennikarze III RP wiedzieli, że system nadzoru jest fikcyjny, ale zakładali, że Tusk nie będzie wykorzystywał służb przeciw establishemntowi, więc przymykali na tę próżnię regulacyjną oczy. Sprawność służb z powodów, które podałem, jest kiepska i jeśli obecne zawirowania przyczynią się do ich dalszego osłabienia, to nie będziemy różnica jakościowa, ale tylko ilościowa.

 

Rząd przystąpił do reformy służb. Czy pan widzi uwarunkowania wewnętrzne lub zewnętrzne, które mogą wytwarzać konieczność zmiany tego obszaru właśnie teraz?

Nie widzę poważnych uwarunkowań, które wymuszałyby reformę akurat teraz. Nie raz cytowałem wypowiedź Donalda Tuska z lutego 2008 roku. Przytaczam ją również w książce "Pociąg do Polski" (s. 202). Premier mówił, że jest świadom patologii w służbach. Mimo to przez lata nic nie robił. To, że w Polsce trwały zaniedbania kontrwywiadowcze, pozorność tarczy antykorupcyjnej, błędy w ochronie systemów teleinformatycznych, nadmierna inwigilacja, nie miało znaczenia. Dopiero gdy Amber Gold rzuciła cień na jego syna, premier się obudził i rzucił hasło jakiejś reformy służb. To może wskazywać, że zastosował stare posunięcie, dobrze opisane w teorii organizacji: gdy mam kłopoty z pozbyciem się wpływowych osób, przeprowadzę zmianę organizacyjną. W obecnej sytuacji, daleko posuniętego lekceważenia interesu publicznego przez rządzącą koalicję, reforma służb po prostu nie może się powieść. Ekipa tak uwikłana w mętne interesy jest niezdolna do fachowo przeprowadzonej, skutecznej reformy. Ale przy okazji osoby z Tuskiem związane będą mogły sobie poustawiać "klocki" w różnych instytucjach.

 

Przez kogo i do czego prace nad zmianami w służbach mogą zostać wykorzystane?

Reforma zawsze powoduje zamieszanie. Nawet słabe służby, które mają pozycje operacyjne w firmach, np. sektora zbrojeniowego i energetycznego, w okresie zmian działają jeszcze słabiej. Wydaje się, że obecne „Bondarykowe” zamieszanie zdarzyło się w momencie korzystnym dla pewnych grup interesu. Premier ogłosił inicjatywę "Polskie inwestycje". Oznacza to uruchomienie ogromnych środków publicznych na pewne projekty gospodarcze. Osłabienie zdolności służb do monitorowania tych projektów w momencie, gdy opracowywane są rozwiązania strukturalne dla tych rozwiązań, może być na rękę niektórym grupom interesów. Gdy tylko pojawiają się perspektywy większych inwestycji, uaktywniają się różne grupy interesów. To w gospodarce rynkowej normalne. Wśród tych grup są również grupy pasożytnicze, czyli dążące do uzyskania nienależnych korzyści. Bezkarności, np. przewłaszczeń aferalnych, sprzyja osłabienie służb. Możemy mieć więc splot dwóch procesów. Tusk mógł obecnie się poczuć na tyle mocny, by pozbyć się Bondaryka i innych osób powiązanych z nim. Z drugiej strony możemy mieć do czynienia z działalnością grup interesów powiązanych z przywódcami i doradcami Platformy, które chcą wydrzeć dla siebie jak największy kawałek tortu nie tylko w związku z "Polskimi inwestycjami".

 

W tym może przeszkadzać CBA...

Warto zwrócić uwagę, że nagonka na CBA uzyskała ciekawy wymiar. SLD i Ruch Palikota mówią, że należy rozwiązać CBA. Biuro, którym od ponad dwóch lat kieruje człowiek Tuska, znów jest na celowniku. Chce się je jeszcze bardziej osłabić. „Tuleyowa” nagonka osłabia determinację kierownictwa i funkcjonariuszy CBA w ściganiu przestępstw. Sędzia Igor Tuleya, zapewne nieświadomie, ponieważ on nie musi rozumieć szerszych mechanizmów polityki, oddał niedźwiedzią przysługę bezpieczeństwu ekonomicznemu kraju. Swoim nieodpowiedzialnym komentarzem do wyroku na dr. G. przyczyni się zapewne do osłabienia obecnego, "platformowo" superprawidłowego CBA.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych