NASZ WYWIAD. Prof. Rybiński: Szykuje nam się bardzo duża dziura budżetowa. Niewykluczone, że będą podniesione podatki

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Ogromne emocje wzbudziła wtorkowa informacja Ministerstwa Finansów o tym, że wpływy podatkowe do ubiegłorocznego budżetu, głównie z tytułu VAT, były aż o 16 mld zł niższe od zakładanych. Ekonomiści coraz głośniej mówią o wirtualnych i oderwanych od rzeczywistości planach ministra Jana Vincenta Rostowskiego. O ocenę sytuacji polskiego budżetu i tego, co może czekać nas i naszą gospodarkę poprosiliśmy prof. Krzysztofa Rybińskiego.


wPolityce.pl: - Co oznacza brak owych 16 miliardów?

Prof. Krzysztof Rybiński: - Budżet 2013 był tworzony przy założeniu, że jakieś wpływy podatkowe będą na koniec roku. I od tej bazy podatkowej liczy się wzrost - o ile podatki mogą urosnąć. I jeżeli zabrakło 16 mld zł w roku 2012, to znaczy, że ta baza podatkowa jest dużo mniejsza niż myślano, tworząc budżet na ten rok, czyli absolutnie nierealne staje się uzyskanie założonych dochodów podatkowych. Jest to nierealne, chociażby z tego powodu, że zamiast 2-proc. wzrostu, pewnie będziemy mieli recesję w tym roku -  w części roku, albo nawet w całym roku - a dodatkowo jeszcze dochodzi bardzo niska baza.

Powstaje w związku z tym pytanie: jeżeli przy wzroście gospodarczym, który mieliśmy w ub. roku - w IV kwartale pewnie będzie mniej niż 1 proc., ale ciągle gospodarka rosła, a niektóre podatki już wtedy spływały bardzo kiepsko, to co będzie kiedy, będzie recesja?

I ekonomiści już szacują - wielu z nas oszacowało, że ubędzie w całym budżecie 20 mld zł, może nawet więcej, a w całym sektorze będzie prawie 50 mld zł mniej niż jest to zaplanowane.

To oznacza, że szykuje nam się w tym roku bardzo duża dziura budżetowa, która może doprowadzić do bardzo trudnej sytuacji. Nie wykluczam np., że pod koniec roku mogą się pojawić problemy w NFZ związane z finansowaniem procedur medycznych czy refundacji leków. Nie wykluczam, że ZUS będzie musiał się bardzo mocno zadłużyć, bo będzie dostawał z budżetu dużo mniej pieniędzy, no i że będzie trzeba nagle, gwałtownie ciąć wydatki inwestycyjne w drugiej połowie roku, bo się okaże, że w budżecie nie ma pieniędzy.

wPolityce.pl: - Minister Rostowski widząc co się dzieje z wpływami z VAT, już pod koniec ubiegłego roku zamroził inwestycje na jakieś 10 mld zł. Czy to oznacza, że ten budżet już na wstępie okaże się nierealny i będzie trzeba go szybko nowelizować?

- Ależ to jest pewne, że będzie nowelizacja budżetu w tym roku - to nie ulega żadnej wątpliwości. Uniknięcie nowelizacji, nawet przy znacznym zwiększeniu skali kreatywnego budżetowania jest niemożliwe, po prostu zabraknie zbyt dużo pieniędzy. Dlatego ta nowelizacja będzie i to na dużą skalę. To jest bardzo zły rok dla gospodarki, być może  będzie recesja i w tym samym momencie budżet, czy cały sektor finansów publicznych będzie zmuszony do znaczącego cięcia wydatków albo odczujemy mocną podwyżkę podatków, które mogą być uchwalone jeszcze
w trakcie tego roku - nie dochodowych, bo tu jest vacatio legis, ale innych.


I to jest dramatyczny wybór, bo w zasadzie w sytuacji, kiedy gospodarka zwalnia, należałoby sie spodziewać wsparcia ze strony popytu publicznego dla podtrzymania koniunktury, a to jest niemożliwe i to wynika z błędów popełnionych w polityce gospodarczej w minionych latach, kiedy pomimo dobrej koniunktury dopuszczono do tego, że dług publiczny zbliżył się do poziomu 60 proc. PKB, bo ten unijny sięga 56-57 proc. PKB. Tak więc, albo pozwolimy, żeby ten dług publiczny wzrósł dużo powyżej 60 proc. w ciągu najbliższych 2-3 lat, co jest groźne, o czym się przekonało wiele państw, albo będzie trzeba ciąć wydatki, podnosić podatki, w roku, w którym gospodarka stacza się w recesję, co spowoduje dramatycznie wysoki wzrost bezrobocia.


wPolityce.pl: - Rozumiem, że nie wierzy pan w zapisane w budżecie zakładane 13-proc bezrobocie?

- W styczniu, najpóźniej w lutym już pewnie przekroczymy 14 proc., a jak będzie recesja, to zakończymy ten rok z bezrobociem powyżej 15 proc. Dla mnie zapowiedzi wzrostu powyżej 2 proc., bezrobocia 13 proc. są zapowiedziami księżycowymi, oderwanymi zupełnie od realiów.


wPolityce.pl: - A jak Pan ocenia może drobiazg, ale symptomatyczny - decyzję o podniesieniu z 4,5 aż do 12 mld zł pożyczki z budżetu na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych? Rząd nie wierzy w swoje własne założenia utrzymania bezrobocia na dotychczasowym poziomie?

- To, co rząd robi to robienie sobie miejsca na kreatywne budżetowanie. W normalnym kraju, jeżeli brakuje pieniędzy, to się do tego trzeba przyznać, trzeba zrewidować budżet, dostosować wydatki do nowego poziomu dochodów albo trzeba powiedzieć obywatelom, że trudno, trzeba się bardziej zadłużyć, bo z powodów politycznych czy innych nie można ciąć wydatków.

Ale my mamy inną metodę - jak są złe czasy, wówczas udajemy, że w budżecie nie ma takiego dużego problemu, deficyt rośnie niewiele, ale będzie potężny przyrost zadłużenia w ZUS-ie, bo ZUS po prostu pożyczy więcej pieniędzy w bankach, niż było to planowane. Myśmy już to trenowali w przeszłości, mamy już prawie dekadę doświadczeń, takiego kreatywnego budżetowania. Ono nawet się rozwija, bo teraz mamy Krajowy Fundusz Drogowy, mamy jeszcze nową rolę BGK, który będzie znacznie aktywniej pożyczał pieniądze na cele, które realizuje rząd, ale ten dług, który kreuje BGK i jego fundusze celowe nie będzie dodawany do zadłużenia publicznego.

Podniesienie tego limitu jest więc sygnałem, że rząd przyznaje, iż gospodarka dramatycznie zwalnia, że wpływy podatkowe będą dużo niższe od szacowanych i robią sobie miejsce na kreatywne budżetowanie. Wydaje się jednak, że ubytek podatków będzie tak duży, że to kreatywne budżetowanie nie wystarczy i tak będzie potrzebna solidna nowelizacja budżetu.


wPolityce.pl: - A jak Pan skomentuje zapowiedź ministra Rostowskiego, że już w drugiej połowie roku nastąpi odbicie gospodarki?

- To jest taka tajemnicza teza medialna, o ożywieniu gospodarki w drugiej połowie roku, którą bardzo wiele osób powtarza. Ale kiedy się dopytać, skąd to ożywienie ma się wziąć, to nie bardzo wiadomo. Jeżeli chodzi o kraj, to spadek inwestycji publicznych będzie trwał 3 lata - to już wiemy dzisiaj - chociażby z powodu tego, że kończą się środki unijne. Trzeba ciąć wydatki, podnosić podatki, bo mamy problem z deficytem budżetowym.

Kiedy próbujemy szukać źródeł, to widać, że ze strony finansów publicznych, polityki finansowej państwa żadnego wsparcia dla koniunktury nie będzie, wręcz przeciwnie będzie to obciążało wzrost.

Jeżeli spojrzymy na sytuację w strefie euro, to bardzo daleko nam jeszcze do tego, żeby powiedzieć, że już jest koniec kryzysu, powraca ożywienie. A Unia Europejska to jest 3/4 naszego handlu międzynarodowego, gros naszych inwestycji zagranicznych i tam przez najbliższych kilka lat będzie sytuacja kryzysowa, czy quasi-kryzysowa - tam dużego wzrostu nie będzie.

Skąd ma przyjść impuls wzrostu w drugiej połowie roku? Nie wiem, przypuszczam, że jest to taka wykreowana teza medialna. Na razie wszyscy potakują, a jak będą przychodziły kolejne dane z kolejnych miesięcy, to okaże się, że druga połowa roku przesuwa się do IV kwartału, potem do I kwartału 2014 roku, a potem się okaże że mamy tak naprawdę 2 do 3 lat stagnacji lub nawet recesji w Polsce. Taki wzrost między - 1 a + 1 proc. PKB to jest ta nasza perspektywa na najbliższe 3 lata. Powinniśmy się jak najszybciej obudzić, powiedzieć - dobrze, jeżeli taka perspektywa jest, to co należy zrobić, żebyśmy nie wylądowali "z ręką w nocniku"?

Na razie zaklinamy rzeczywistość, tworzymy księżycowe budżety zarówno państwa jak i miast - bo np. budżet Warszawy, który przestudiowałem, jest tak samo oparty na księżycowych założeniach odnośnie wzrostu - i udajemy, że rzeczywistość jest inna, niż ona naprawdę jest. A to nam się czkawką odbije, dlatego, że przyjdą trudne momenty w tym roku, gdzie trzeba będzie te budżety rewidować, trzeba będzie chaotycznie ciąć wydatki, podnosić różne opłaty - czy to w Warszawie dla warszawiaków, czy w całej Polsce - bo samorządy będą miały duże problemy.

Trzeba przygotować się na trudne czasy, odpowiednio działać i reagować, a nie udawać, że jest dobrze.


rozmawiał Krzysztof Karwowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych