Katarzyna Łaniewska o zakłamaniu artystów: "Mówili ohydne rzeczy o prezydencie Lechu Kaczyńskim, nie tylko przed kamerą. Obrażali go i szkalowali"

fot. blogpress.pl
fot. blogpress.pl

Katarzyna Łaniewska - Błaszczak – aktorka, była przewodnicząca oddziału warszawskiego Związku Artystów Scen Polskich, działaczka opozycji w czasach komunizmu opowiada w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" dlaczego po katastrofie smoleńskiej otwarcie zaczęła mówić o swoich poglądach politycznych.

Impulsem do tego było zachowanie niektórych ludzi w czasie żałoby po tragedii smoleńskiej. Długo pracowałam w telewizji i wiem, co inni pracujący tam aktorzy i dziennikarze mówili o prezydencie Lechu Kaczyńskim, nie tylko przed kamerą. Obrażali go i szkalowali, używali ohydnych słów. Za to po 10 kwietnia nagle włożyli czarne krawaty i ze smutną miną zaczęli opowiadać różne wzniosłe rzeczy o prezydencie. (…) Jestem aktorką i wiem, kiedy ktoś jest szczery, a kiedy gra. Oni grali. Udawali, bo tak wypadało. Chwilę później wrócili do poprzednich ról, znowu zaczęli szydzić i obrażać. Poczułam po prostu potrzebę, by publicznie zaznaczyć, że mnie to mierzi, że ci ludzie to są chorągiewki – mówią tak, jak wypada.

Właśnie dlatego Łaniewska utrzymuje coraz rzadsze kontakty z kolegami ze środowiska.

Wcześniej byliśmy bardzo blisko, a dziś przestali mnie do siebie zapraszać, bo oni chcą dalej istnieć w telewizji, chcą dalej dostawać pieniądze na swoje projekty od władzy, od samorządu. Oni szczerze się boją mieć ze mną kontakt, bo ja jestem jakby trędowata. Znajomość ze mną byłaby dla nich bardzo ryzykowna. W takim kraju żyjemy, czy to jest normalne? (…) Widocznie to nie byli żadni prawdziwi przyjaciele. Te utracone znajomości w środowisku aktorskim rekompensują mi ci wszyscy ludzie, którym tak samo jak i mnie zależy na ważnych wartościach i ojczyźnie.

Aktorka mówi także, że miała okazję zapoznać się ze scenariuszem antypolskiego "Pokłosia" jeszcze przed realizacją filmu. Łaniewska podkreśla, że nie zdecydowałaby się zagrać u Pasikowskiego.

Ten film miał być kręcony na wsi, w której mieszkam, i nasz ksiądz dostał scenariusz do przeczytania, a że jesteśmy zaprzyjaźnieni, to pokazał mi go, pytając, co o tym myślę. Przeczytałam go bardzo uważnie i powiedziałam tylko: „to jest straszne". Ksiądz odmówił współpracy i zresztą nie tylko on, bo wiem, że inni proboszczowie też odmawiali, mimo że ich parafie i wsie mogły na tym zarobić.

Zamiast "Pokłosia" Katarzyna Łaniewska proponuje film Arkadiusz Gołębiewskiego i Macieja Pawlickiego "Historia Kowalskich", który opowiada o tym , jak Niemcy spalili całą polską rodzinę za ukrywanie Żydów. Aktorka mówi także, że napawa ją dumą fakt, że zagra w filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. Mimo, że "niektórzy uważają, że to film „Smoleńsk" będzie obciachem" - Daniel Olbrychski stwierdził, że powstanie takiego obrazu może być dla Polski szkodliwe, a według Jerzego Stuhra „Smoleńsk" ośmieszy Polskę na świecie.

To ze strachu, że prawda wyjdzie na jaw. Jak spojrzeć w oczy Tuska, to widać tylko strach. Władza wie, że ona za to odpowiada – nie twierdzę, że oni podkładali trotyl, ale tam było mnóstwo zaniedbań, wiele osób nie dopełniło obowiązków, a politycy nad tym kompletnie nie panowali. Olbrychski czy Stuhr powtarzają tylko rządową propagandę, bo im tak jest łatwiej. Po co oni mają zastanawiać się nad trudnymi sprawami? Po co szukać prawdy? Łatwiej jest zagrać sobie w filmie, wystąpić gdzieś w przedstawieniu, zarobić pieniądze i żyć bez większych rozterek. I tak żyją. Poważne zastanowienie się np. nad samobójstwem generała Petelickiego czy nad odkryciem trotylu na wraku mogłoby tylko zburzyć ich sielski spokój.

Z refleksją aktorka wspomina czas upadku komunizmu w Polsce.

Podział był jasny: my i oni. A potem, po 1989 roku, dałam się nabrać, zresztą nie tylko ja. Całe moje pokolenie, które walczyło o wolność, uwierzyło, że jest już wspaniale, że wygraliśmy, że „Solidarność" wygrała. Uwierzyliśmy, że mamy wolną Polskę, wolną prasę, wolne słowo... Teraz widzę znów potrzebę walki, widzą ją też ci, z którymi 30 lat temu walczyłam. Więcej: widzą ją też młodzi ludzie, którzy zapraszają mnie, bym opowiadała im o stanie wojennym i swoim zaangażowaniu opozycyjnym.

Łaniewska wspomina także początki swojej działalności opozycyjnej po epizodzie pracy w ZMP.

Do Kościoła zbliżył mnie ksiądz Jerzy Popiełuszko, który zaczął nas, aktorów, zapraszać na msze i namawiać do patriotycznych występów. Jeździliśmy po całej Polsce z mszami za ojczyznę. Sami sobie opracowywaliśmy scenariusze przedstawień artystycznych. Kanwą były oczywiście Bóg, honor i ojczyzna

- wspomina Katarzyna Łaniewska - Błaszczak.

źródło: rp.pl/Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.