Piotr Cywiński dla wPolityce.pl: Wedle logiki Markowskiego i Sikorskiego Brytyjczycy powinni zażerać się plum puddingem, a nie bronić Anglii

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Bitwa o Anglię.
Bitwa o Anglię.

Warszawie oraz wszystkim, którzy walczą z tyranią bez względu na wszystko

- zadedykował Norman Davies swe 958. stronicowe dzieło pt. „Powstanie `44”. Brytyjski historyk nie ma wątpliwości, jakie znaczenie miał zbrojny zryw Polaków. Gdyby nie powstańczy heroizm Warszawy, zapewne pisalibyśmy cyrylicą a Polska byłaby republiką radziecką, jak Litwa i inne kraje. Zresztą prawie nią była; polscy komuniści zafundowali własnemu narodowi stalinowską konstytucję, wpisali do niej, że Polska jest państwem socjalistycznym z przewodnią rolą ich partii i Związku Radzieckiego. Rząd emigracyjny to właśnie przewidywał...

Historykiem się jest, ministrem się bywa. Pełniący obowiązki szefa polskiej dyplomacji minister Radosław Sikorski uznał, że Powstanie Warszawskie było „narodową katastrofą”. Ma rację - było. Pozostaje pytanie, dlaczego? Dlatego, że rosyjski okupant zatrzymał ofensywę na Wiśle, a nawet nie pozwolił lądować na zajętym przez niego terenie aliantom niosącym pomoc powstańcom. Powstanie wybuchło, gdyż istniała szansa na powitanie Armii Czerwonej w Warszawie przez niezależny rząd polskiego państwa podziemnego. Ale Stalin miał swój plan i go zrealizował, z późniejszą eksterminacją polskich patriotów włącznie.

Dla Sikorskiego wyzwoleńczy bunt był bez sensu. Na poparcie swej tezy podał link do tych, którzy nazywają siebie „przeciwnikami kultu sprawców Powstania Warszawskiego”. Zgodnie z tą logiką, za „katastrofę” należałoby uznać beznadziejne powstanie żydowskie w getcie, zbrojny opór Polski w 1939 roku, powstanie listopadowe, styczniowe itp., a także powstanie węgierskie w 1956 roku, praską wiosnę itd.

Nomen omen, Radosław drugi, Markowski, podobnie jak Radosław pierwszy, Sikorski również uważa, że były to „hucpy” bez „żadnej szansy na realizację w sensie militarnym i politycznym”. Idąc tropem jego rozumowania, głoszonego w radiu TOK FM, rozsądniejsze byłoby zastosowanie zasady Szwejka: „siedzieć w gospodzie, pilnować temperatury piwa i czekać, aż ci szaleńcy z jednej strony na drugą przejadą”.

Bo podbój i okupacja kraju przez obce wojska są dla Markowskiego jak „przejazd” zagranicznych wycieczek z biur podróży „Tui” i „Inturistu”, po których zapewne obcojęzyczni turyści w zielonych mundurach wrócą w swe domowe pielesze. Nasz rodak z czeskim usposobieniem wywodzi:

Gdyby mnie spytano, co trzeba było zrobić w 1939 r., gdy nas zaatakowano z dwóch stron: ano poddać się rozsądnie.

W myśl tak pojmowanego rozsądku, Brytyjczycy też powinni spokojnie zażerać się plum puddingem, a nie bronić Anglii, wtedy z pewnością spadłoby mniej bomb, a może nawet i żadna, na Londyn.

Gdybym jako chłopak znalazł się w 1944 roku w Warszawie, to z całą pewnością byłbym wstąpił do Armii Krajowej

- napisał Davies w „Powstaniu `44”. Ja również nie mam wątpliwości, że gdyby istniała choć minimalna nadzieja na wolną Polskę, poszedłbym z chłopakami z „Zośki” czy „Parasola”. Co zrobiłby Sikorski? Zapewne byłby uchodźcą, jak w stanie wojennym, gdy przez nikogo nie prześladowany, osiemnastoletni Radosław wybrał light lager w Wielkiej Brytanii. Ot, dyplomata - katastrofa po prostu. Socjolog-publicysta Markowski, korzystający z przywilejów wolności i demokracji wywalczonych przez szaleńców, którzy nie pilnowali temperatury piwa, może mówić, co chce, bo, na szczęście, polskim ministrem spraw zagranicznych nie jest.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych