Kim jest Bronisław Wildstein wiem od dobrych dwudziestu lat. Wydaje mi się, że było to jeszcze przed okresem, gdy Liga Republikańska organizowała szereg akcji, w których domagaliśmy się odtajnienia akt MSW dotyczących śmierci w maju 1977 r. Stanisława Pyjasa studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, współpracownika Komitetu Obrony Robotników. Nasze akcje wspierał właśnie Bronisław Wildstein przyjaciel zamordowanego. Śledziłem później Jego karierę, czytałem publicystykę, i sięgałem po Jego literaturę (choć przyznam, nie w rytm kolejnych premier). Byłem pod redakcją „Rzeczypospolitej” na początku 2005 r., kiedy stał się paradoksalnie jedyną ofiarą słynnej listy nazwanej Jego imieniem. Więc, śledziłem, czytałem, oglądałem… Ostatnimi czasy zdarzało mi się niekiedy pomijać coś z Jego publicystyki, ale to był bodaj generalnie efekt zmęczenia otaczającą mnie rzeczywistością.
Kilka tygodni temu wziąłem do ręki wywiad-rzekę, jaki z Bronisławem Wildsteinem przeprowadzili Piotr Zaremba i Michał Karnowski. I, jak rozpocząłem lekturę, tak już musiałem przeczytać całość do ostatniej strony. Czytałem wiele podobnych pozycji, lepszych, czasem gorszych, ale „Niepokorny” zajął w tym zbiorze, miejsce szczególne. Fascynująca wędrówka przez kilkadziesiąt lat naszej historii z człowiekiem, naprawdę niezwykłym. Bo nie mam wątpliwości – i z góry proszę Panów Zarembę i Karnowskiego o wyrozumiałość – to Bronisław Wildstein dzieli i rządzi, bierze nas w swoistą niewolę, by zostawić z uczuciem niedosytu, po ostatniej kropce. Zresztą myślę, że obaj rozmówcy, doskonale to rozumieli, pozwalając głównemu bohaterowi mówić, po prostu. A On, bez taryfy ulgowej dla kogokolwiek, ale co równie ważne, bez wymuszania na czytelniku specjalnej emocjonalnej renty za swoją wspaniałą biografię z czasów komuny (jak to namolnie czynią niektórzy), opowiada. Jest to, rzecz jasna, relacja subiektywna, więc nie ma na szczęście próby rozwadniania opowieści w fałszywym w gruncie rzeczy przekazie w stylu „kochajmy się wszyscy”. Nie, u Wildsteina kapusie są kapusiami, szmaty szmatami, a ludzie porządni, choćby po drugiej stronie sporu ideowego, zasługują na dobre słowo.
Ale Wildstein, powtórzę za Piotrem Zarembą, to fascynujący świadek historii. Czytając „Niepokornego” miałem wrażenie, że czytam żywo napisaną… encyklopedię, czy almanach ważnych Polaków. Nasz bohater miał ten przywilej od losu, że poznał chyba wszystkich, i ku radości czytelnika, szkicuje wiele ciekawych mini portretów. Aż prosiłoby się o więcej. I tylko taki malutki wtręcik do prowadzących wywiad, że za mało miejsca poświęcono twórczości pisarskiej Bronisława Wildsteina, bo czuje się On, wbrew opiniom wielu z nas, przede wszystkim pisarzem. I mam wrażenie, że bohater „Niepokornego” chciał więcej powiedzieć o swoich książkach, byśmy widzieli w Nim właśnie nie tylko publicystę, prezesa TVP, czy tego, który zdemaskował Maleszkę. Ale kto wie, może właśnie w ten sposób więcej osób sięgnie po Jego książki.
Naturalną konsekwencją przeczytania „Niepokornego” był bieg na najbliższe spotkanie autorskie z pisarzem, połączony z zakupem powieści „Ukryty”. Spotkanie utwierdziło mnie w moich emocjach po przeczytaniu „Niepokornego”, więc zaraz przystąpiłem do pochłaniania „Ukrytego”. I znów utonąłem, rzucając na bok inne pozazawodowe obowiązki. I choć świat malowany przez autora jest przygnębiający, gdzie symbolem czegoś ponurego i niewypowiedzianego staje się wszechobecny upał, to jednak powieść tchnie nadzieją. Bo najgorsze siły uruchomione przeciw krzyżowi – jak na Krakowskim Przedmieściu w lipcu i sierpniu 2010 r., kiedy to dzieje się akcja książki – nie są w stanie unieść swojego pozornego zwycięstwa. Bo pustka niektórych negatywnych bohaterów „Ukrytego” nie jest w stanie wygrać z prawdą kryjącą się w naszej prawdziwej duchowości, dla której krzyż jest widomym, symbolem. Książka jest o nadziei bo pokazuje możliwą zmianę postaw, także u przedstawicieli tych środowisk, które jawią się nam, jako awangarda modernizacji i postępu w tym najniebezpieczniejszym czy najboleśniejszym dla nas znaczeniu. A nihilistów, graczy cynicznie wykorzystujących zagubienie czy zachwianie tożsamości u dość sporej grupy naszych rodaków, szczególnie młodych, jest w gruncie rzeczy garstka. I te wszystkie złe procesy charakterystyczne dla III RP, np. w wymiarze sprawiedliwości (jak w książce), mogą nas czasem upokarzać, ale nie złamać.
Dariusz Karłowicz w swoim błyskotliwym mini traktacie filozoficznym z ujmującym dystansem i ironią w najlepszym, dziś już tak rzadko spotykanym stylu, analizuje możliwe stanowiska w stosunku do naszego bohatera. I jedno z nich nazwał „Wildsteinizmem afirmatywnym” (ekstatycznym). Hm, to ja zapisuję się do tej właśnie grupy, a w Nowy Rok wchodzę w lepszym nastroju, bo niosę dzięki książkom „Niepokorny” i „Ukryty” bagaż najwartościowszych doznań i emocji, czego i Państwu życzę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147816-lektura-na-nowy-rok-warto-siegnac-po-wywiad-rzeke-z-bronislawem-wildsteinem-niepokorny-a-potem-przeczytac-jego-najnowsza-powiesc-ukryty
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.