Będzie się o nim mówiło „Pamiętny 2012”. Pamiętny dla mediów. Byłoby jednak krótkowzrocznością twierdzenie, że tylko dla nich. Zdarzenia jakie miały miejsce w życiu polskich mediów w mijającym roku prawdopodobnie będą miały duży wpływ na rozwój innych ważnych obszarów polskiej rzeczywistości. Wierzę, że również na zmiany polityczne i społeczne, jakie zajdą u nas w najbliższych latach. To jednak bliżej niekreślona przyszłość. Skupmy się na tym, co nam bliskie i co jako tako znamy. Co wyrośnie z posiewu? A było tego bez liku.
Na początku roku dwaj znani jeźdźcy w trakcie gonitwy „O najlepszą sprzedaż” przesiedli się na rywalizujące, acz człapiące ledwo-ledwo konie. Tomasz Lis z tygodnika „Wprost” na „Newsweeka” a Michał Kobosko z „Newsweeka” na „Wprost”. Obydwaj zabrali ze sobą swoje stajnie dziennikarskie, wprowadzając tym samym nowe zwyczaje obowiązujące przy nominacjach na redaktora naczelnego. Jeśli dajmy na to Michał Kobosko obejmie stanowisko szefa „Wiadomości”, o czym się nie mówi, to weźmie ze sobą wszystkich dziennikarzy z obecnego „Wprost”. I to jest fajne. I to jest oryginalny polski wkład w życie mediów. Rodzimy wynalazek poczęty w 2012 roku.
Innowacją, zastosowaną po raz pierwszy w Europie, jest wyrzucenie z pracy dziennikarzy przez właściciela „Rzeczpospolitej”, niejakiego Grzegorza Hajdarowicza, w oparciu o ocenę wiarygodności tekstu dokonaną przez prokuraturę, a ściślej rząd, który stoi za działaniami prokuratury, zainteresowanej tym, by obalić tezy śledczego materiału dziennikarskiego. Już kilka tygodni później okazało się, że to dziennikarz miał rację, a nie prokuratura. Dziennikarz w takiej sytuacji powinien mieć prawo wyrzucić właściciela, jak również sam wyznaczyć wysokość należnej mu odprawy. Tęgie głowy dopiero zamierzają wprowadzić taki przepis do prawa prasowego.
Na razie jest po staremu. Rządzi właściciel, kierując się wytycznymi rządu. Zwolnienie z „Rzeczpospolitej” Czarka Gmyza, autora spornego tekstu o śladach materiałów wybuchowych na wraku smoleńskiego Tu-154, pociągnęła za sobą lawinę kolejnych dymisji. Doprowadziły one do upadku najbardziej poczytnego, konserwatywno-liberalnego o prawicowym nachyleniu, tygodnika w Polsce - „UważamRze”. Odwołanie z funkcji naczelnego tego tygodnika Pawła Lisickiego było równoznaczne ze śmiertelnym ciosem zadanym gazecie. W jakiejś rachitycznej postaci, tygodnik ukazuje się nadal, stając się nieudolnym naśladowcą pierwotnej wersji.
To kolejna nowość na polskim rynku medialnym, nieznana w świecie. Prywatny właściciel, wspomniany tu już Grzegorz Hajdarowicz, z pełną premedytacją doprowadził do upadku tytuł, który jako jedyny z kilku przez niego posiadanych, przynosił mu niezłe zyski. Te zawirowania spowodowały, że na miejsce „starego” „Uważam Rze” pojawią się dwa tygodniki o zbliżonym profilu. Jeden już wychodzi, a drugi zacznie ukazywać się wiosną 2013.
Przełomem może okazać się inicjatywa powstania niezależnej telewizji o zasięgu ogólnopolskim, której szefem ma być Bronisław Wildstein. Nazwiska pozostałych ludzi zaangażowanych w jej tworzenie gwarantują rzetelność i wysoki poziom. Jeśli przedsięwzięcie się powiedzie, po latach zostanie wreszcie przerwany monopolistyczny wpływ mediów elektronicznych nastawionych życzliwie wobec obecnej ekipy rządzącej a wrogo wobec największej partii opozycyjnej. Może, dzięki nowemu przedsięwzięciu, choć częściowo zmniejszona zostanie olbrzymia przewaga w mediach elektronicznych o dużym zasięgu, zwolenników rządu. I powoli zacznie wracać względna równowaga w możliwościach dostępu do wszechstronnej, bliskiej prawdzie prezentacji rzeczywistości. Opisu świata (o Boże, znowu ten PiS), bez prymitywnej manipulacji, opartej na kłamstwach i zafałszowaniach.
W krajobrazie polskich mediów ważne miejsce zajmuje Telewizja TRWAM. Kwestia przyznanie toruńskiej stacji ojca Rydzyka miejsca na multipleksie cyfrowym spina klamrą rok 2012. Zaraz na początku stycznia Krajowa Rada Telewizji w sposób ostateczny odmówiła przyznania Telewizji TRWAM koncesji na korzystanie z nowoczesnego środka transmisji. Nacisk opinii publicznej, m.in. pamiętne marsze w stolicy kwietniowy i wrześniowy w obronie „TRWAM” sprawił, że Jan Dworak i jego świta prawdopodobnie skapitulowali. Jest duża szansa, że w ogłoszonym w końcówce roku konkursie, a rozstrzyganym w lutym 2013, na cztery dodatkowe miejsca na pierwszym multipleksie, wśród wygranych znajdzie się Telewizja TRWAM.
Problemy państwa i jego przyszłych losów, nie mogą nam przesłaniać ważnych spraw osobistych. Ku mojemu wielkiemu żalowi z ostatnim dniem roku 2012 kończy się okres dowodzenia portalem SDP.PL przez mojego wieloletniego serdecznego - i co mnie w tej relacji ujęło, życzliwego mi nadzwyczaj – kumpla, doktora nauk humanistycznych zmieszanych z życiowym rozsądkiem, Marka Palczewskiego. Mam nadzieję, że na jego miejsce nie trafi ktoś podobny do mnie, jeśli idzie o charakter. Nudny zrzęda, czepiający się każdego słowa. Bo chyba z kimś takim, nie wytrzymałbym długo.
Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL. Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147584-co-wyrosnie-z-tych-ziaren-bedzie-sie-o-nim-mowilo-pamietny-2012-pamietny-dla-mediow-ale-nie-tylko-dla-nich