Karbowiak o konflikcie polsko-białoruskim

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Chatyń – symboliczne groby spalonych wsi na Białorusi, których mieszkańcy zostali zamordowani. Fot. NGO Opole
Chatyń – symboliczne groby spalonych wsi na Białorusi, których mieszkańcy zostali zamordowani. Fot. NGO Opole

„Narodowe Zjednoczenie Wojskowe było organizacja wojskową obozu narodowego. Hołdowali oni przedwojennemu hasłu endecji „Polska dla Polaków” – z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek

Białorusini byli po I wojnie światowej chyba najmniej przygotowanych narodem do podjęcia walki o niepodległą Białoruś?

To prawda u Białorusinów porównaniu z innymi narodami Europy Wschodniej istniał najniższy poziom rozwoju świadomości narodowej. Przekładało to się na słabość struktur białoruskiego ruchu niepodległościowego. Posiadał on stosunkowo słabe poparcie społeczne. Duża liczba Białorusinów nie posiadając świadomości narodowej deklarowała się jako indyferentna etnicznie lub podawała identyfikacje religijną nie deklarując jasno swej narodowej przynależności. Ale to co powiedziałem nie oznacza, że białoruski ruch niepodległościowy w ogóle nie istniał. Otóż istniał i podejmował walkę o niepodległą Białoruś. Inną sprawą jest że ową walkę z uwagi na niekorzystne uwarunkowania międzynarodowe przegrał.

Wśród formacji wojskowych walczących po polskiej stronie z bolszewikami znajdowała się oddziały białoruskie dowodzone przez generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Jak duży był udział Białorusinów w walkach z bolszewikami po polskiej stronie?

W kwestii jednoznacznej identyfikacji wojsk dowodzonych przez generała Bułak-Bałachowicza jako formacji białoruskich byłbym raczej ostrożny. Określenie ich jako Białorusinów było uzasadnione w początkowym okresie jej funkcjonowania. Potem kiedy oddział znalazł się pod polskim zwierzchnictwem wojskowym największy procent żołnierzy w tych formacjach stanowili Rosjanie – 40%, a Białorusinów było tylko 20%. Widać więc że formacja stopniowo zatracała swój białoruski charakter. Podobnie rzecz wyglądała jeśli chodzi o podległość polityczną. Bałachowicz po opuszczeniu szeregów białej armii generała Nikołaja Judenicza przeszedł pod komendę białoruską. Potem te relacje zostały zerwane i w sierpniu 1920 uznał on zwierzchność Komitetu Rosyjskiego Borysa Sawinkowa. Na takie podporządkowanie nalegał zresztą Marszałek Piłsudski. Potem znów nastąpił powrót pod komendę białoruską choć do końca nie wiadomo czy owe podporządkowanie faktycznie nastąpiło bowiem rozmowy prowadzone były tylko z jednym przedstawicielem władz Białoruskiej Republiki Ludowej który nie posiadał odpowiednich prerogatyw do ich prowadzenia. Określenie skali uczestnictwa Białorusinów w wojnie z bolszewikami jest niezwykle trudne bowiem Białorusini nie służyli w typowo białoruskich formacjach ale walczyli w jednostkach mieszanych narodowościowo.

Według opinii niektórych historyków formacje bałachowców były najbardziej niezdyscyplinowanymi oddziałami walczącymi po polskiej stronie. Podobno ponosiły one odpowiedzialność za mordy popełnione na żydowskiej ludności cywilnej. Czy tak było w istocie?

No niestety tak było pomimo różnorodnych zaprzeczeń samego Bałachowicza. Oddziały bałachowców miały swój udział w mordach na żydowskiej ludności cywilnej. Przykładem takiego haniebnego zachowania bałachowców jest miejscowości Szack gdzie doszło do masowych rabunków, mordów i gwałtów na osobach pochodzenia żydowskiego. Naturalnie takich miejsc gdzie dochodziło do ekscesów było znacznie więcej. Krytyczne uwagi na temat zachowania bałachowców „spisywane na gorąco” znalazły swój wyraz w raportach polskich oficerów łącznikowych. Potem po wojnie obraz ten starano się nieco wygładzić.

Białorusinom nie udało się wywalczyć własnego państwa. Czy polityka kolejnych rządów II RP była wobec nich przyjazna?

W Polsce aktywne politycznie środowiska białoruskie obrały kurs na współpracę z radykalnie lewicowymi strukturami organizacyjnymi często quasi komunistycznym charakterze. Największa partia białoruska Hromada stała się w latach 20 siedliskiem antypaństwowych rewolucyjnych tendencji. W efekcie tej działalność jej została zakazana a wobec działaczy zastosowano policyjne represje. Jeżeli chodzi o stosunek do Białorusinów dwóch głównych polskich ośrodków politycznych to endecja chciała Białorusinów poddać procesowi asymilacji, natomiast obóz piłsudczykowski uważał ich za zbyt mało uświadomiony podmiot narodowościowy by udzielać mu jakichś specjalnych koncesji.

Nadchodzącą II wojnę witali Białorusini jak wszystkie narody pozbawione własnej państwowości z olbrzymią nadzieją. Uważali, że w Polsce było gorzej niż w ZSRR?

Oczywistym jest że Białorusinom pod polską władzą żyło się lepiej niż pod sowiecką. Ale politycy białoruscy nie myśleli takimi kategoriami. Dla nich było jasne upadek porządku wersalskiego dawał jakąkolwiek szansę na budowę niepodległego państwa białoruskiego a jego utrzymanie stabilizowało sytuację w odniesieniu do braku białoruskiej państwowości. Dlatego trudno się dziwić, że Białorusini byli zainteresowani wybuchem wojny. Niestety mieli pecha bowiem na skutek paktu Ribbentrop-Mołotow znaleźli się pod sowiecką okupacją. Białoruscy politycy narodowi stali się obiektami sowieckich prześladowań. I tego sobie naturalnie już nie życzyli.

Z drugiej strony padają stwierdzenia, że Białorusini współpracowali z wkraczającą na tereny Polski armią sowiecką oraz brali udział w napadach na Polaków we wrześniu 1939?

Są to stwierdzenia słuszne bowiem napady takie rzeczywiście miały miejsce. Część Białorusinów ulegała urokowi komunistycznej propagandy i utworzyła bojówki które uczestniczyły w napadach na polskich żołnierzy, policjantów czy cywilów. Wziętych do niewoli mordowano często w okrutny sposób. Według niektórych źródeł liczba zamordowanych przez Białorusinów ziemian była większa niż liczba zamordowanych przez Ukraińców.

Jak wyglądała przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej panorama białoruskiego obozu niepodległościowego?

Był on podzielony. Najbliższa ideologicznie narodowo-socjalistycznym Niemcom była Białoruska Partia Narodowo-Socjalistyczna kierowana przez Fabiana Akińczyca. Pomimo bliskości ideowej Akińczyc nie wzbudził specjalnego zaufania władz niemieckich. Nie otrzymał on zgody na przyjazd na tereny okupowanej Białorusi latem 1941. Udało mu się to dopiero w styczniu 1942, ale nie potrafił rozszerzyć wpływów swojej partii. Znalazł się zresztą w konflikcie z zaufanym komisarza generalnego na Białorusi Jermaczenką. Karierę Akińczyca zakończyli w marcu 1943 sowieccy dywersanci zabijając go najprawdopodobniej przypadkowo w Mińsku w mieszkaniu swego przyjaciela Władysława Kozłowskiego. Największe wpływy dzięki poparciu niemieckiej administracji cywilnej posiadała Białoruska Samopomoc Ludowa (BNS) zorganizowana za zgodą Niemców przez Iwana Jermaczenkę. Był on bliskim współpracownikiem Wilhelma Kubego. Jednak miejscowi dowódcy SS i policji tocząc zaciekłą walkę wewnętrzna o wpływy z komisarzem generalnym doprowadzili do rozwiązania zarówno BNS jak i jej zbrojnego ramienia Białoruskiej Samoobrony. Ważną rolę w przestrzeni białoruskiego ruchu narodowego ogrywała Partia Białoruskich Nacjonalistów na czele z zamordowanym w grudniu 1942 przez niemieckich okupantów ks. Wincentym Godlewskim. Pewne wpływy posiadał także Mikołaj Szczors przewodniczący Komitetu Białoruskiego w Generalnym Gubernatorstwie oraz jeden z liderów Białoruskiego Centrum Narodowego.

Elity białoruskie postawiły na współpracę z Niemcami, dlaczego?

Przed i po 22 czerwca 1941 białoruskie środowiska niepodległościowe jak niepodległościowcy ukraińscy litewscy, łotewscy, estońscy podjęły jedynie słuszną decyzję jaką wówczas można było podjąć czyli decyzję o współpracy z III Rzeszą. Białorusini liczyli, że Niemcy będą skłonni utworzyć niepodległe państwo białoruskie. Jak wiadomo tak się nie stało. Hitler na naradzie 17 lipca 1941 podjął decyzję o włączeniu Białorusi w skład utworzonego Reichkomisariatu Ostaland na którego czele stanął Heinrich Lohse. Koncepcja polityki wschodniej kanclerza Rzeszy opierała się na pomyśle bezwzględnej i nieograniczonej eksploatacji tych obszarów. Hitler uważał, że można tę wojnę rozstrzygnąć na froncie za pomocą środków militarnych stąd nie widział konieczności udzielania jakichkolwiek koncesji narodom Europy Wschodniej. Czas pokazał, że była to błędna koncepcja a jej szkodliwość ukazała się w pełni gdy okazało się niemiecka armia przegrała bitwę pod Moskwą a wojna na wschodzie zamiast blitzkriegu przekształciła się w wojnę na wyczerpanie. A w takiej sytuacji zapewnienie sobie spokoju na zapleczu frontu było nader istotnym zagadnieniem nie mówiąc o zaangażowaniu do walki z bolszewizmem narodów które znalazły się pod jego rządami.

Niemcy prowadzili politykę masowych represji wobec ludności wspierającej działający na obszarach Białorusi ruch partyzancki. Jaki był sens takiej polityki?

To pytanie do niemieckich dowódców SS i policji, choć to byli często prości nieskomplikowani ludzie z tzw. awansu społecznego . Nie mieli oni specjalnej wyobraźni ani umiejętności przewidywania negatywnych skutków zbrodniczych działań jakie podejmowali. Jak się weźmie jeszcze zachęty do podejmowania maksymalnie brutalnych posunięć jakie płynęły w formie rozkazów władz zwierzchnich to nie sposób się dziwić, że polityka niemiecka na Białorusi stanowiła jedno niekończące się pasmo błędów i zbrodni. Niemiecką brutalność była widoczna w czasie operacji antypartyzanckich takich jak Hornung czy Hermann, gdzie przy stratach niemieckich sięgających kilku czy kilkunastu zabitych wymordowano 13000 tysięcy osób. Naturalnie byli wśród nich partyzanci oraz ich współpracownicy jednak większość stanowili niewinni cywile. Dramat ludności cywilnej znakomicie oddaje sowiecki film wojenny „Idź i patrz” który przedstawia masakrę dokonaną przez Sonderbattalion Dirlewanger do spółki z kompanią z 118 ukraińskiego batalionu Schuma na mieszkańcach wsi Chatyń których w liczbie 149 spalono żywcem w jednej ze stodół. Ciekawostką jest to, że zbrodni tej dokonano w odwecie za zabicie przez sowieckich dywersantów 6 km od Chatynia kilku oficerów 118 batalionu Schuma. Wśród zabitych znajdował się kapitan Schutzpolizei Hans Woellke złoty medalista i rekordzista olimpijski z Berlina w rzucie kulą.

Wydaje się, że jedynym wyjątkiem jeśli chodzi o stosunek do narodów wschodnich był Wihlem Kube. Czy rzeczywiście był zwolennikiem pro-białoruskiej polityki?

Wśród narodowo-socjalistycznej elity panowały w kwestii polityki wschodniej dwa punkty widzenia. Pierwszy którego wyznawcami był Hitler i wysoko postawieni funkcjonariusze SS wskazywał na potrzebę stosowania wobec Białorusinów i innych narodów wschodnich bezwzględnych metod terroru prowadząc jednocześnie nieograniczoną eksploatację gospodarki. Generalnie chodziło o to by użyciu najbardziej brutalnych metod zmusić miejscową ludność do posłuszeństwa. Drugi pogląd prezentowali tacy ludzie jak generalny komisarz Białorusi Wihlem Kube i Alfred Rosenberg minister ds. obszarów wschodnich, zakładał on utworzenie na wschodzie państw narodowych. Dzięki współpracy z nimi Niemcy mieli zapewnić sobie bezpieczeństwo na zapleczu i zwycięstwo w wojnie. Dlatego Kube i przedstawiciele podległej mu administracji cywilnej starali się minimalizować skalę prowadzonych przez policję i SS represji. Niestety jego wysiłki często nie przynosiły odpowiednich efektów bo nie miał on odpowiednich instrumentów by ograniczyć władzę dowódców SS którzy mu bezpośrednio nie podlegali. Z biegiem czasu konflikt na linii Kube Kurt von Gottberg Wyższy Dowódca SS i policji na Białorusi zaostrzał się. Sowieci obawiając się, że polityka wspierania białoruskiej narodowej tożsamości może doprowadzić do wzrostu sympatii społecznych dla idei białoruskiego nacjonalizmu i tym samym antysowietyzmu postanowili dokonać na Kubego zamachu licząc na to że jego następca będąc zwolennikiem brutalnego traktowania białoruskiej ludności przyczyni się do wzrostu wśród Białorusinów sympatii prosowieckich. Podłożona 22 września 1943 przez sprzątaczkę będącą agentką sowiecką pod łóżkiem Kubego bomba wybuchła zabijając go na miejscu.

Kube zginął jego następcą został jego rywal wspomniany SS-Gruppenfuhrer Kurt von Gottberg. Co się zmieniło w polityce wobec Białorusinów?

Paradoksalnie po śmierci Kubego jego główny rywal z SS realizował politykę na Białorusi kierując się wskazaniami swego poprzednika. Efektem było stworzenie Białoruskiej Centralnej Rady.

Co to była za struktura i kto stał na jej czele?

Była ona quasi rządową agendą. Na jej czele stanął Radosław Ostrowski znany polityk współdziałający przed wojną z komunistami a potem władzami władzami sanacyjnymi. Jego przeszłość stanowiła początkowo element blokujący jego dalszą karierę. Przez lata 1941-1943 znajdował się nieco na bocznym torze głównego nurtu białoruskiej polityki pełniąc funkcję burmistrza w Briańska, Mohylewa i Smoleńska. Pod koniec 1943 objął funkcje przewodniczącego czele BCR. BCR przygotowała II Wrzechbiałoruski kongres który odbywał się w Mińsku tuż przed wkroczeniem do miasta oddziałów sowieckich. Ostrowski ewakuował się do Rzeszy i potem mieszkając w USA przez wiele lat stał na czele białoruskich środowisk emigracyjnych.

Wśród białoruskich kolaborantów byli tacy którzy pomimo podjęcia współpracy z Niemcami prowadzili przeciw nim działalność konspiracyjną płacąc często za to swoja krwią?

Takim osobą była postać jednego ze znanych białoruskich działaczy narodowych ks. Wincentego Godlewskiego . Został on aresztowany w grudniu 1942 przez Niemców i rozstrzelany. Godlewski był latem 1941 inicjatorem podjęcia przez Białorusinów współpracy z Abwehrą i SD. Obserwacja realiów polityki niemieckiej na Białorusi skłoniła go do podjęcia działań konspiracyjnych skierowanych przeciw Niemcom. Ci z kolei pod koniec 1942 wpadli na trop utworzonych struktur podziemnych. Najprawdopodobniej śmierć Godlewskiego była konsekwencją jego konspiracyjnej działalności.

Nie uważasz, że postawa Godlewskiego była przykładem zupełnego bankructwa niemieckiej polityki na Białorusi?

Była to polityka oparta na makabrycznym okrucieństwie przeniknięta wiarą w militarne zwycięstwo. Kiedy się okazało pod Moskwa, że blitzkrieg się nie udał nie można już było dokonać całkowitej zmiany polityki, bowiem zbrodnie popełnione przez Niemców w 1941 spowodowały daleko idące zmiany postaw ludności białoruskiej które ewoluowały od sympatii do nienawiści. Na terenach Białorusi w 1942 doszło do intensywnego rozwoju ruchu partyzanckiego na który okupanci reagowali stosując masowe represje wobec często im sprzyjającym cywilom. W ramach odwetu palono masowo setki wsi wysiedlając i mordując zamieszkującą je ludność. Ta polityka naturalnie wiodła ku katastrofie i można powiedzieć że ją przyspieszała. Dla nikt się na Białorusi tak nie pracował działając na rzecz sowieckich interesów jak tamtejsi dowódcy SS i policji. Ale oczywiście pomimo represji na Białorusi Niemcy stworzyli warunki odrodzenia ruchu narodowego o czym także trzeba pamiętać.

Niemcy utworzyli białoruskie formacje paramilitarne. W porównaniu z innymi narodami Europy wschodniej ich ilość była podobna czy też większa?

W 1941 na Białorusi zaczęły powstawać jednostki Schutzmannschaft. Początkowo nosiły one nazwę Ordungdienst OD. W ich skład wchodzili policjanci stanowiący załogi posterunków policji. Często miały one charakter mieszany niemiecko-białoruski. OD liczyły niecałe 4000 policjantów. W 1942 roku powstały skoszarowane wartownicze i polowe oddziały Schuma w liczbie 12. Służyło w nich około 7000. W porównaniu z Ukraińcami, Łotyszami, Estończykami czy Litwinami ilość białoruskich jednostek Schuma była najmniejsza. Większość pełniła służbę na terenie Białorusi i okupowanej części Polski. Do najbardziej znanych batalionów należały 48, 49 i 68 bataliony Schuma. W 1942 za zgodą Kubego powołano Wolny Korpus Białoruskiej Samoobrony. Na czele jego stanął Jermaczenko a szefem sztabu był ppłk.Hućko. Niemcy rozwiązali go w 1943 roku. Członkowie tej formacji znaleźli się głównie w oddziałach Schuma. Kolejną emanacją białoruskich sił zbrojnych była powstała w 1944 Białoruska Obrona Krajowa. Dowódcą BKA został mjr. Franciszek Kuszel był oficer WP i szef Wydziału Wojskowego BCR. W lutym 1944 na wniosek przewodniczącego BCR Radosława Ostrowskiego Gottberg ogłosił mobilizację do BKA. Zgłosiło się 40000 ludzi, co zaskoczyło nieco Niemców. Na rozkaz Gottberga około 50% rozpuszczono do domu. Pozostali rozpoczęli szkolenie wojskowe. Niemcy obawiając się dezercji nie wyposażyli BKA w stosowną ilość broni. Większość z członków BKA zdemobilizowano wraz z nadejściem Armii Czerwonej. Niewielka z nich część wycofała wraz z armią niemiecką na zachód.

Czy jednostki te popełniały zbrodnie na Żydach. A jeśli tak to w jakiej skali?

Latem 1941 kiedy miało miejsce największe nasilenie akcji antyżydowskich większość zamordowanych padła ofiarą działań niemieckich Einsatzgruppen. Były naturalnie także pogromy organizowane przez Białorusinów. Potem pod koniec 1941 i w 1942 w operacjach antyżydowskich brała bardziej lub mniej aktywnie istniejąca już białoruska policja pomocnicza. Mówię bardziej lub mniej aktywnie bowiem najczęściej policja uczestniczyła w konwojowaniu Żydów do miejsc straceń ale czasami brała bezpośredni udział w egzekucjach Żydów. Nie ma więc wątpliwości, że wielu Białorusinów zaangażowanych było w zbrodnie na Żydach. Skala owego zaangażowania czeka na badacza który ją dokładnie określi.

Większość narodów europejskich utworzyło własne formacje SS czy białoruskie jednostki także istniały?

Istniały. W lipcu 1944 utworzona została czteropułkowa Schtutzmannschaft Brigade Siegling złożona z policjantów pochodzenia białoruskiego służących w Schuma. Liczyła ona około 1500-2000 ludzi. Wzięła ona udział w zaledwie kilku operacjach antypartyzanckich i w sierpniu weszła w skład 30 Dywizji Grenadierów SS. Jednostka ta miała mieszany skład narodowościowy i obok Białorusinów służyli w niej Rosjanie, Niemcy, Czerkiesi Tatarzy. Dywizja znalazła się w 1944 we Francji gdzie brała udział w walkach z francuskim ruchem oporu. W jednej ze wsi żołnierze dywizji rozstrzelali 30 mieszkańców w odwecie za ich współpracę z maquis. Dywizja walczyła także na froncie walcząc z siłami amerykańsko-brytyjskimi wykazując się niekiedy niezwykłą godną pochwały walecznością i determinacją. W grudniu 1944 jednostkę rozwiązano. Rosyjskich żołnierzy przeniesiono do Sił Zbrojnych KONR czyli jednostek armii generała Własowa. Natomiast białoruskich weteranów włączono w styczniu wraz z członkami BKA do Białoruskiej Brygady SS a potem w marcu 1945 do białoruskiej 30 Dywizji Grenadierów SS. Nie wzięła ona udziału w walkach bowiem w kwietniu 1945 kadra niemiecka jednostki wraz z uzbrojeniem została przesunięta do 38 Dywizji Grenadierów SS „Nibelungen”. 8 maja białoruscy SS-mani po uprzednim nawiązaniu kontaktów z gen. Własowem poddali się Amerykanom.

Wydano ich w ręce sowieckie?

Niektórych tak. Część się uratowała bowiem zgodnie z umowami sowiecko-alianckimi obywatele II RP nie podlegali repatriacji do ZSRR.

Co się z nimi potem działo?

Różne były ich losy. Jedni zostali zamordowani inni zmarli w obozach jeszcze inni je przeżyli i zostali zwolnieni. Przykładem takich losów jest postać majora Antona Sokał-Kutyłowskiego oficera BKA, który internowany przez Amerykanów został wydany w ręce sowieckie. Skazany na 25 łagru. Po odbyciu części kary został zwolniony i wyjechał do Polski. Mieszkał w Szczecinie i tam zmarł w 1983 roku.

Alians Białorusinów z Niemcami prowadził do zaistnienia stanu konfliktu polsko-białoruskiego. Białorusini wykorzystali fakt uprzywilejowanej pozycji podejmując operację oczyszczenia urzędów z Polaków?

Polityka narodowościowa prowadzona przez Wihlema Kubego ukierunkowana była na wspieranie białoruskiego ruchu nacjonalistycznego. Początkowo kiedy jeszcze nie uległa jasnemu wykrystalizowaniu owa linia polityczna władze wojskowe chcąc odtworzyć sprawnie działająca administrację zatrudniały na stanowiskach administracyjnych średniego i niższego szczebla Polaków bowiem mieli oni w większości odpowiednie kwalifikacje. Dopiero potem kiedy nabierała rozmachu kolaboracja białorusko-niemiecka w urzędach rozpoczęły się czystki w postaci masowego usuwania Polaków. Oprócz tego sołtysi i wójtowie białoruscy w obliczu nacisków niemieckich dotyczących wyznaczenia kontyngentów osób przeznaczonych na roboty do Niemiec na listy wpisywali głównie Polaków co miało osłabić żywioł polski na tych terenach.

W ramach programu eksterminacji przeprowadzono tzw. Polenaktion czyli akcję likwidacji polskiej inteligencji. Jaka była odpowiedzialność Białorusinów za ową operację?

Naturalnie drugorzędna, bowiem decyzję o jej przeprowadzeniu podjęli Niemcy a konkretnie RSHA Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy i nie można o tym zapominać. Natomiast białoruscy działacze narodowi często przekazywali Niemcom stosowne informacje, które skutkowały potem masowymi aresztowaniami i egzekucjami Polaków. W sumie w ramach „Polenaktion” zginęło jak się oblicza się około 600 – 1000 Polaków, choć nie wszyscy padli ofiarami białoruskich denuncjacji, ale jak wspomniałem trudno zaprzeczyć ich częściowej odpowiedzialności. Nie sposób dzisiaj bez przeprowadzenia gruntownych badań określić jaki był zasięg białoruskiej odpowiedzialności.

Tak więc tak czy owak Białorusini jakąś odpowiedzialność ponosili?

Bezwzględnie tak. Ale żeby to co powiedziałem nie zabrzmiało zbyt jednostronnie należy przypomnieć, że denuncjacje nie były metodą walki stosowaną tylko przez stronę białoruską. Polacy również mieli w tej materii pewne doświadczenia. Struktury ZWZ i AK stosowały wobec działaczy białoruskich taka samą praktykę denuncjując ich najczęściej jako byłych komunistów i współpracowników sowieckiej partyzantki. W ten sposób śmierć poniosło z ręki Niemców kilkuset – mówi się około 300 białoruskich nacjonalistów. Tak więc praktyka denuncjacji była bronią stosowaną przez obie strony konfliktu. Używali jej także zakonspirowani w administracji niemieckiej agenci sowieccy składając fałszywe donosy to na Polaków to na Białorusinów. Struktury polskiego podziemia zdecydowanie przeciwdziałały białoruskim donosom za pomocą działań likwidacyjnych. Na przykład w czerwcu 1943 w trakcie podróży służbowej do Szczuczyna zostali zabici w zamachu zorganizowanych przez AK dwaj białoruscy działacze narodowi skazani przez WSS na karę śmierci Julian Sakowicz Leonid Makarow.

Czy prawdą jest, że na Nowogródczyźnie pewną część struktur nie tylko administracyjnych ale i policyjnych stanowili Polacy. Gdzieś słyszałem, że byli nawet żołnierzami 30 Dywizji Grenadierów SS?

Chor. Józef Kozłowski „Las”, „Vis” (stoi), zamordowany w więzieniu na Rakowieckiej 12 VIII 1949 r. (fot. z ’44 r.)

Na niektórych obszarach np. powiatu szczuczyńskiego Polacy stanowili zdecydowaną większość, więc pomimo różnych czystek pozostali oni nadal w strukturach administracyjnych. Także policja białoruska złożona była w dużej mierze z Polaków. Zaciągali się oni do niej z różnych powodów. Polscy policjanci współpracowali z AK i w odpowiednim momencie dezerterowali do polskiej partyzantki. Skupiskiem policjantów współdziałających z AK był 35 batalion Schuma. Klasycznym przypadkiem jest postać ppor. Józefa Kozłowskiego „Lasa” przedostatniego komendanta „XVI” okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, który służył w tzw. Legionie Polskim a tak naprawdę w jednej z kompanii 67 batalionu Schuma. Kozłowski uciekł wraz z podkomendnymi do AK na Kurpiach i został żołnierzem tej formacji przechodząc do ROAK a potem NZW. Oczywiście byli i tacy Polacy którzy nie dezerterowali i przeszli szlak bojowy białoruskich formacji policyjnych. Ci zapewne byli żołnierzami 30 Dywizji Grenadierów SS.

Pamiętam, że w trakcie wywiadu dotyczącego powstania warszawskiego mówiłeś o jakieś jednostce białoruskiej stacjonującej w Warszawie?

Był to 700 osobowy bez jednej kompanii 13 białoruski batalion Sipo. Walczył w Warszawie w składzie Kampfgruppe Rohr i jego zadaniem była obrona urzędów niemieckich. Jeden z podoficerów jednostki pamiętam, że otrzymał za walki w Warszawie odznaczenie bojowe. Ponadto żołnierze 13 batalionu brali udział w walkach w Puszczy Augustowskiej gdzie z jednostki zdezerterowało do AK około 100 osób. 13 batalion w przeciwieństwie do innych tego typu formacji miał nieco inną podległość organizacyjną. Nie podlegał on ORPO a wiec niemieckiej policji porządkowej a Sipo czyli policji bezpieczeństwa. Członkowie jednostki brali ponadto udział w walkach z partyzantką sowiecką a także w likwidacjach dwóch gett w Mińsku i Nowogródku oraz obozów koncentracyjnych w Trościeńcu i Kołdyczewie. Podobnym oddziałem ale o mieszanym składzie etnicznym rosyjsko-białorusko-ukraińskim był 23 batalion Sipo dowodzony przez Rosjanina porucznika Wieczesława Murawjewa. Walczył on z sowiecką partyzantką na Białorusi będąc podporządkowany Sonderregiment Dirlewanger. Potem batalion przerzucony został do Francji gdzie walczył z francuską partyzantką. Część żołnierzy batalionu wówczas zdezerterowała do partyzantów.

Kołdyczewo jest symbolem polskiej martyrologii na Nowogródczyźnie. Białorusini brali tam udział w zbrodniach popełnionych na Polakach.

7 kompania wspomnianego 13 batalionu Sipo stanowiła załogę obozu i to właśnie jej członkowie ponoszą odpowiedzialność za popełnione zbrodnie. Dowódcą straży obozowej był por. Sergiusz Bobko zastąpiony po konflikcie z komendantem niemieckim przez por. Aleksandra Kalko. Oblicza się , że w obozie śmierć poniosło 22000 więźniów. Sergiusz Bobko stanął po wojnie przed komunistycznym sądem oskarżony o zbrodnie wojenne i skazany został na karę śmierci zamienioną na dożywotnie więzienie a potem na 25 lat. Wyszedł na wolność w 1972.

Jak wyglądały kontakty polsko-białoruskie. Podobno prowadzono rozmowy sondażowe?

Prowadzili je politycy o nastawieniu polonofilskim Jan Stankiewicz i Wacław Iwanowski. Założyli oni podziemną nielegalną antyniemiecką Partię Białoruskich Nacjonalistów. Pierwsze rozmowy miały miejsce jeszcze w Wilnie uczestniczył w nich w imieniu ZWZ ks. Kucharski a stronę białoruską reprezentował Stanisław Grynkiewicz. Burmistrz Mińska Wacław Iwanowski w geście dobrej woli dla stworzenia przyjaznego klimatu w rozmowach z Polakami zatrudnił w cywilnej administracji miasta oficerów wywiadu ZWZ. Jednym z nich por. Samuel Kostrowicki „Jakub”. Jesienią 1941 Iwanowski i Stankiewicz właśnie z nim prowadzili rozmowy chcąc wyjaśnić stronie polskiej motywy współpracy Białorusinów z Niemcami. Rozmowy mimo że toczyły się w przyjaznej atmosferze nie przełożyły się na jakieś spektakularne osiągnięcia. Polscy rozmówcy nie byli usatysfakcjonowani odmową Białorusinów zerwania kontaktów z Niemcami. Za całkowicie niedopuszczalne ze strony białoruskiej uznano sugestię podjęcia działań dywersyjnych skierowanych przeciwko Niemcom. Białorusini słusznie wskazywali że były by to działanie służące sowieckim interesom. KG AK po analizie raportów przedstawionych po zakończeniu rozmów uznała za konieczne pokazanie przez rząd polski w Londynie pewnych gestów probiałoruskich. Kolejne rozmowy miały miejsce w Mińsku w lipcu 1942 tym razem stronę polską reprezentował pracownik BIP KG AK Ewa Dobrzyńska „Ewa” udało się jej skontaktować z PBN ponieważ znała w okresu przedwojennego jednego z przywódców Wacława Iwanowskiego który był profesorem na Politechnice Warszawskiej kiedy tam studiowała. W styczniu 1943 odbyły się rozmowy tym razem w Warszawie prowadził je zastępca szefa BIP KG AK mjr. Jerzy Makowiecki „Dołęga”. Kolejne miesiące wpłynęły na wyhamowanie rozmów z Białorusinami bowiem stojący na czele Delegatury Rządu na Kraj Stanisław Jankowski nie bardzo był nimi zainteresowany. Powrócono do nich w Wilnie w październiku 1943` grudniu i na początku 1944. Prowadzili je ppłk. Aleksander Krzyżanowski „Wilk” komendant okręgu wileńskiego AK oraz zastępca delegata rządu na województwo wileńskie Jerzy Dobrzyński „Maciej”. W grudniu 1943 został zastrzelony prawdopodobnie przez sowieckich zabójców Wacław Iwanowski główny orędownik rozmów z Polakami. Poza PBN chęć rozmów ze strona polską deklarował Radosław Ostrowski. Spotkał się on jeszcze w 1942 z kierownikiem referatu narodowościowego BIP KG AK. Potem jeszcze w kwietniu 1944 rozmowy prowadził z polskim podziemiem jego zaufany Adam Demidecki-Demidowicz. Efekty negocjacji polsko-białoruskich były można powiedzieć nikłe. Białorusini nie chcieli uznać granic II RP a biorąc pod uwagę taką możliwość żądali w zamian ustanowienia federacji polsko-białoruskiej co naturalnie zostało odrzucone przez Polaków. Tak naprawdę biorąc pod uwagę realizowana politykę obie strony nie miały sobie nic do zaoferowania.

Czy jest prawdą, że Białorusini stanowili około 30% żołnierzy AK na kresach północno-wschodnich. Podawana jest czasami nawet liczba 40% choć moim zdaniem jest ona zawyżona i wymaga weryfikacji. Trudno powiedzieć jaki był ich stopień narodowej świadomości. Większość z nich była białoruskimi katolikami. Część z nich znajdując się na obszarach objętych konfliktem polsko-sowieckim wstępowała do AK nie chcąc iść do sowieckiej partyzantki. W polskich oczach Białorusini ochotnicy z AK stanowią przykład godny naśladowania. Ale z białoruskiego punktu widzenia Białorusin walczący w szeregach obcych formacji partyzanckich za obcą sprawę raczej nie może stanowić jakiegoś szczególnego wzorca postępowania.

Polska partyzantka znajdowała się w stanie otwartej wojny z Sowietami. Dlaczego akurat tutaj w nowogródzkim ona wybuchła z taka mocą?

Bo tutaj lokalni dowódcy partyzantki sowieckiej wydali swym podkomendnym rozkazy o przystąpieniu do likwidacji struktur polskiego podziemia. Pierwsze mordy na członkach AK zanotowano już w 1942 roku. Potem fala akcji antypolskich zaczęła wzbierać od lata 1943 roku, by osiągnąć jesienią 1943 punkt kulminacyjny. 1 grudnia 1943 Sowieci napadli na Stołpeckie Zgrupowanie AK. Polskich partyzantów rozbrojono, niektórych wysłano do Moskwy a część rozstrzelano. Przetrwała nieliczna grupa – pododdział kawalerii dowodzonego przez chor. Zdzisława Nurkiewicza „Noc” i por. Adolf Pilch „Góra”. Do najbardziej znanych antypolskich wystąpień sowieckiej partyzantki należała min. pacyfikacja wsi Naliboki, dokonana w maju 1943 wtedy to sowiecki oddział Brygady im. Stalina przy współdziałaniu żydowskiej grupy Tuwie Bielskiego lub Szlomo Zorina. Grupy te dokonały masakry 129 polskich mieszkańców wsi. Wśród zamordowanych jedynie dwóch członków miejscowej polskiej samoobrony zginęło z bronią ręku biorąc udział w walce. Kilkunastu pozostałych rozstrzelano, resztę ofiar poza jednym białoruskim policjantem stanowiły osoby cywilne. Podobnie było w spacyfikowanych przez sowiecką Brygadę „Śmierć faszystom” podporządkowaną Sztabowi Wileńskiemu i żydowski oddział „Śmierć okupantowi” w styczniu 1944 Koniuchach. Zginęło wtedy 40 cywili. Były także mniej znane pacyfikacje jak choćby fakt zamordowanie 14 osób we wsi Prowżały czy zamordowanie 20 osób we wsi Kamień. Nie zawsze sowietom udawało się bezkarnie mordować cywilów. W wielu przypadkach oddziały AK głównie por. Czesława Zajączkowskiego „Ragner” czy Jana Borysewicza „Krysia” odpierały bolszewickie ataki zadając im nie raz krwawe straty. Według obliczeń życie w walkach z Polakami miało stracić życie około 400 sowieckich partyzantów.

Wynika z tego co mówisz że walki polsko-sowieckie były bardzo krwawe?

Sowieci stosowali taktykę likwidacji całych rodzin za współpracę ich członków z AK. Były to bez wątpienia zachowania barbarzyńskie. Niestety w kilku przypadkach także polskie podziemie postanowiło zastosować sowieckie standardy zachowań i również dokonało mordów na całych rodzinach sowieckich agentów. Nie było to postępowanie godne polskiego żołnierza.

Niektóre nowogródzkie oddziały AK w sytuacji bez wyjścia podjęły bardziej lub mniej otwartą kolaborację z Niemcami. Słusznie?

Doszło do dwóch takich zdarzeń. Z pierwszym związana jest osoba por. Adolfa Pilcha „Góry” cichociemnego, oficera któremu udało się przeżyć napad sowieckiej partyzantki na zgrupowanie Stołpeckie dowodzone przez mjr. Wacława Pełkę „Wacław”. Odtworzył on zgrupowanie stając na jego czele. Ponieważ znajdował się on terenie opanowanym przez partyzantkę sowiecką i niemieckie siły okupacyjne musiał dokonać wyboru podobnego do tego z lat 1938-1939. Partyzanci zgrupowania stołpeckiego mogli albo polec z honorem w walce w wojnie na dwa fronty albo zawrzeć z jednym z wrogów pakt o nieagresji po to by móc walczyć z drugim. Porucznik Pilch wybrał to drugie rozwiązanie podejmując współpracę z Niemcami, którym z uwagi na szczupłość własnych sił policyjnych zależało na skierowaniu aktywność polskiej partyzantki w stronę walki z sowietami. Porucznik „Góra” nawiązał kontakt z władzami okupacyjnymi wysyłając list do żandarmerii w Iwieńcu. Inicjatywę tę wsparli min. policjanci białoruscy polskiego pochodzenia z Rakowa współpracujący z AK. Dzięki współpracy z Niemcami Zgrupowanie Stołpeckie uległo poważnemu wzmocnieniu w kwestii zwiększenia ilości posiadanego uzbrojenia otrzymanego od Niemców jak wzrostowi liczebności żołnierzy zgrupowania. W efekcie oddział „Góry” prowadził przez pół roku zacięte walki z sowiecką partyzantką odnosząc w ich trakcie wiele spektakularnych sukcesów. Drugi epizod kolaboracji dotyczył inicjatywy Gebeitkomissara Lidy Hermanna Hanwega, który wystąpił wobec dowódcy Zgrupowania Zaniemeńskiego AK rtm. Józefa Świdy „Lech” z propozycją rozmów. Doszło do dwóch spotkań mających miejsce w grudniu 1943 i styczniu 1944. Stronę polską reprezentował jeden z oficerów Zgrupowania Zaniemeńskiego ppor. Wojciech Stypuła „Bartek”, zaś niemiecką oprócz samego Hanwega funkcjonariusze gestapo, policji, SD i Wehrmachtu. Finałem owych rozmów było podpisane w lutym 1944 porozumienie które z polskiej strony sygnował rtm. „Lech”. Było ono ograniczone terytorialnie. Strona polska zobowiązywała się nie atakować sił niemieckich a prowadzić działania bojowe przeciw sowietom. Niemcy zadeklarowali dostarczenie broni oraz powstrzymanie się od działań skierowanych przeciw polskiej partyzantce. Od momentu porozumienia zgrupowanie podjęło rzuconą przez sowietów rękawicę i rozpoczęło krwawą wojnę z sowiecką partyzantką.

Czy komenda okręgu była poinformowała o współpracy obu dowódców?

To trudna do weryfikacji kwestia. W odniesieniu do tzw. sprawy rtm. Józefa Świdy mamy do czynienia ze tylko słownymi przekazami komendanta okręgu „Nów” ppłk. Janusza Szlaskiego „Prawdzic” który twierdził, że zgody na porozumienie z Niemcami nie wydawał i słowami rtm. „Lecha” twierdzącego, że ją otrzymał. Myślę, że każdy z wspomnianych oficerów miał nieco racji. Moim zdaniem początkowo komendant okręgu zezwolił na prowadzenie owych rozmów, a kiedy zorientował się, że idą one w złym kierunku (podpisano pisemne porozumienie czego komendant surowo zakazywał) nakazał zerwanie kontaktu, co nie zostało wykonane przez rtm.”Lecha”. Nieco inaczej ppłk. Janusz Szlaski „Prawdzic” oceniał zachowania por. „Góry” którego działania jako podjęte w stanie wyższej konieczności raczej aprobował.

Ta akceptacja chyba była prawdopodobna bowiem ppłk. Janusz Szlaski nie był zwolennikiem współpracy z Sowietami?

Stoją od lewej: drugi (w głębi) ppor. Bojomir Tworzyański ps. „Ostoja”, trzeci ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski ps. „Prawdzic”, piaty (z mapnikiem) por. Jan Piwnik ps. „Ponury”.

Rzeczywiście nie był. Ale myślę, że nie był również entuzjastą kooperacji z Niemcami. Zaakceptował ją widząc, że obaj oficerowie znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Trzeba pamiętać, że „Prawdzic” został po części za swą antysowiecką postawę w czasie przygotowań do realizacji operacji „Ostra Brama” usunięty z funkcji komendanta okręgu. Niestety KO AK idąc tropem dezyderatów KG AK podjęły się realizacji planu który zawierał konieczność podjęcie współpracy z Sowietami, a ustanowienie takowej z uwagi na postawę sowieckiej partyzantki było niemożliwe.

Ta kolaboracja z Niemcami wzbudziła niesłychaną irytację w Londynie i Warszawie. To chyba zrozumiałe?

Zależy z czyjego punktu widzenia. Rząd w Londynie Stanisława Mikołajczyka oraz KG AK widząc że Sowiety nieuchronnie wkroczą na terytorium państwa polskiego próbowały zrealizować plan „Burza” który przewidywał operacyjną współpracę z wkraczającymi do Polski oddziałami Armii Czerwonej oraz ujawnianie się struktur cywilnych i wojskowych wobec strony sowieckiej. Celem tego planu było wyzwolenie obszarów Polski i wystąpienie wobec Sowietów w roli gospodarza. Wszelkie układy czy pakty z Niemcami uderzały w tę koncepcję polityczną dając jednocześnie Sowietom możliwość wykorzystania tych przypadków na płaszczyźnie propagandowej ukazując AK jako niemiecką formację kolaboracyjną. Ale podstawowe pytanie brzmi czy plan „Burza” był racjonalnym pomysłem na wyjście z zaistniałej sytuacji. Moim zdaniem nie był. A już na pewno nie był na kresach gdzie od 1943-1944 mieliśmy do czynienia z jawną wojną polsko-sowiecką. KG AK nie interesował fakt, że realizacji planu ”Burza” zawierała konieczność istnienia dobrych relacji z Sowietami co na północno-wschodnich obszarach II RP nie miało mieć miejsca, bowiem ustanowieniem owych relacji nie byli zainteresowani sowieccy decydenci dążący do zniszczenia polskiej partyzantki. Niestety KG AK nie potrafiła dostosować swych wymyślonych koncepcji polityczno-militarnych do realiów mających miejsce na poszczególnych obszarach okupowanych ziem polskich. Szczególnie miało to swe tragiczne konsekwencje na terenach północno i południowo- wschodnich II RP, gdzie głównym wrogiem byli nie Niemcy a siły UPA i sowieckiej partyzantki.

Ale mieliśmy tu do czynienia z faktem współpracy z wrogiem. Żaden rząd nie mógł tego zaakceptować?

Prawda. Rząd zawsze wyznacza kierunki realizowanej polityki. I tenże Rząd RP na uchodźstwie jak i KG AK postanowiły szukać porozumienia z Sowietami. Nie kwestionuję ich dobrej woli i chęci znalezienia wyjścia z matni w której Polska się znalazła, ale trzeba pamiętać, że pomysły te okazały się w skutkach katastrofalne. Ich krytyka wydaje się zatem uzasadniona. Warto jednak przypomnieć, że także rząd i KG AK paktował z wrogiem Rzeczpospolitej czyli Sowietami. Państwem które podobnie jak Niemcy brało udział w eksterminacji naszych elit politycznych oraz dokonało aneksji części naszego terytorium, że o chęci zainstalowania sowieckiej agentury nie wspomnę. Jak więc na serio mamy traktować oburzenie i zarzuty kierowane pod adresem rtm. Józefa Świdy „Lech” ze strony rządu polskiego oraz KG AK za prowadzone przez niego rozmowy z Niemcami skoro owe struktury same akceptowały i prowadziły rozmowy z innym wrogiem Polski Sowietami. Dlatego uważam, że postawienie przed sądem i skazanie na śmierć rotmistrza było wyrazem jakieś aberracji oraz braku zrozumienia, że plan „Burza” nie był jedyną słuszną drogą postępowania. Tym bardziej, że stopień szkodliwości działań wynikających z pomysłów Rządu RP na uchodźstwie i KG AK był znacznie większy niż działań podejmowanych przez por. „Górę” i rtm. „Lecha”. Moim zdaniem zachowanie obu polskich oficerów było jak najbardziej zgodne z polska racją stanu.

Czy można porównać ich postępowanie z tym co robiła Brygada Świętokrzyska NSZ.

Tak można tyle, że nie w całej rozciągłości. Brygada Świętokrzyska NSZ nie była zaopatrywana przez niemieckie władze okupacyjne w broń, choć możemy przypuszczać , że jakaś forma niepisanego paktu nieagresji pomiędzy brygadą a Niemcami istniała. Porównywalny jest natomiast marsz na zachód pod Warszawę wykonany przez Zgrupowania Stołpeckie i marsz do Czech wykonany przez Brygadę Świętokrzyską.

Na terenach Nowogródczyzny przetrwały struktury polskiej konspiracji. Jak długo po wojnie tlił się tam antykomunistyczny ruch oporu.

Oddziały AK w Nowogródzkim niejako z marszu weszły w kontakt bojowy z siłami bezpieczeństwa sowieckich okupantów. 3 grudnia 1944 zginął nad Nieczieczą jeden z najbardziej znanych dowódców Zgrupowania Zaniemeńskiego ppor. Czesław Zajączkowski „Ragnar”. Nim zginął w latach 1943-1944 utoczył on sporo krwi sowieckim partyzantom. W styczniu 1945 pod Kowalkami zginał por. Jan Borysewicz „Krysia” również znany oficer dowódca V kompanii 77 pp. AK. Najdłużej bo aż do 1949 roku walczył ppor. Aleksander Radziwonik „Olech”. Po jego śmierci aż do 1953 w lasach utrzymywały się jeszcze niewielkie grupy przetrwania złożone z byłych członków AK.

A białoruskie podziemie antykomunistyczne czy było silniejsze w porównaniu z ukraińskim czy litewskim czy też słabsze?

Raczej można uznać je za słabe. Pierwszymi partyzantami byli dywersanci z szkolonego przez Abwehrę batalionu komandosów Dalwitz. W listopadzie 1944 z samolotów Luftwaffe zrzuceni zostali na zaplecze sowieckiego frontu. Potem dołączyli do nich pozostali członkowie batalionu którzy przebili się z Czech i dotarli na teren województwa białostockiego. Wśród nich było dwóch znanych oficerów tego batalionu kpt. Wsiewołod Rodźka i kpt. Iwan Giełda. Obaj zostali ujęci w 1945 i po procesie skazani przez sąd komunistyczny w Białymstoku na karę śmierci i straceni. Jeden z innych znanych oficerów batalionu mjr. Michał Wituszka zginął w walce z sowietami w styczniu 1945 będąc członkiem polskiego oddziału partyzanckiego AK dowodzonego przez Czesława Stankiewicza „Komara” występując pod pseudonimem „Miś”. Białoruska partyzantka nie miała jednego centralnego ośrodka kierowniczego. Oddziały podziemia antykomunistycznego nie miały na swym koncie jakichś wybitnych dokonań.

Pewna część ludności pochodzenia białoruskiego zamieszkiwała na terytorium komunistycznego państwa polskiego. Jakie były ich stosunek do władz komunistycznych?

Generalnie Białorusini byli pozytywnie nastawieni do władz komunistycznych. Uważali że ich dobre relacje z komuną pozwolą im utrzymać się na terenach na których od wieków zamieszkiwali. Naturalnie część z nich zaangażowało się we współpracę z władzami komunistycznymi służąc w UB, MO, PPR, z racji zainfekowania ideologią komunistyczną ale większość zajmowała stanowisko neutralno- aprobujące.

W białostockim istniały silne struktury podziemia antykomunistycznymi jak wyglądały ich relacje z mniejszością białoruską.

Nie najlepiej. Białorusini w czasie II wojny współpracowali z Niemcami często swoją aktywność kierując przeciw strukturom polskiego podziemia. Niemal więc od samego początku istnienia władzy komunistycznej relacje pomiędzy podziemiem a ludnością białoruską układały się w związku z wojenną przeszłością raczej konfliktowo. Potem doszła do tego jeszcze niechęć wynikająca z pozytywnego stosunku Białorusinów do władzy komunistycznej i wrogi stosunek do podziemia. Dlatego społeczność białoruska postrzegana była przez podziemie jako społeczność kolaborantów działających na szkodę polskich interesów narodowych. Często oddziały podziemia właśnie w białoruskich wsiach dokonywały karnych rekwizycji co również wpływało n wzajemne relacje.

To właśnie ta kwestia spowodowała pacyfikację wsi białoruskich jakich dopuściły się oddziały polskiego podziemia?

Tak negatywny obraz tej społeczności zaważył na podjęciu decyzji o dokonaniu pacyfikacji białoruskich wsi. Na to nałożyły kwestie ideologiczne. Narodowe Zjednoczenie Wojskowe było organizacja wojskową obozu narodowego. Hołdowali oni przedwojennemu hasłu endecji „Polska dla Polaków”. W praktyce oznaczało ono konieczność opuszczenia terytorium Polski przez przedstawicieli wszystkich niepolskich mniejszości. Dotyczyło to także Białorusinów. Kiedy jeszcze w grę wchodziła niechęć owej społeczności do podziemia antykomunistycznymi i niektórych wypadkach współpraca z komunistycznym aparatem terroru to można sobie wyobrazić, że to wszystko stanowiło mieszankę wybuchową która eksplodowała w powiecie bialsko-podlaskim na przełomie stycznia i lutego 1946r. To wtedy pododdziały 3 Brygady Wileńskiej NZW dowodzone przez kapitana Romualda Rajsa „Burego” przeprowadziły pacyfikację czterech białoruskich wsi Wólka Wyganowska, Szpaki, Zanie, Końcowizna zabijając w nich około 50 osób cywilnych. Nie wszyscy zginęli na skutek celowej działalności żołnierzy NZW, część udusiła się przypadkowo chowając się w piwnicach podpalonych przez partyzantów domostw. Obok tych przypadkowych ofiar śmierć poniosły także osoby cywilne w tym nawet w niektórych przypadkach dzieci mordowane z broni automatycznej. Zbrodnia ta uznana zresztą przez IPN za zbrodnię ludobójstwa nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Tragiczne jest to, że dokonali jej partyzanci zasłużeni w walce z komunistycznymi okupantami. Trudno ustalić czy pacyfikacja była przeprowadzona na osobisty rozkaz kpt „Burego” czy wykonał on rozkaz z 20 września 1945 wydany przez ówczesnego komendanta białostockiego okręgu NZW majora Jana Szklarka vel Floriana Lewickigo „Kotwicz”. W samej komendzie okręgu zdania w kwestii represjonowania Białorusinów były podzielone. Jedną osób wykazujących pewną empatię wobec Białorusinów był późniejszy agent UB a ówczesny szef I Oddziału KO NZW kpt. Włodzimierz Awaramienko „Dunajewski”.

A podziemie poakowskie jak postrzegało Białorusinów?

Podobnie jak podziemie narodowe. Negatywnej oceny nie budowano co prawda w oparciu o pogląd „Polska dla Polaków” ale dokonywano jej na kanwie obserwacji stosunku Białorusinów do podziemia a ten stosunek jak wspomniałem był negatywny. W praktyce podziemie poakowskie wykonało wiele wyroków śmierci na Białorusinów współpracujących z władzami komunistycznymi, choć zdarzały się także pomyłki. Ze strony oddziałów AKO miały miejsce pojedyncze przypadki zbiorowego odwetu w postaci palenia całych wsi białoruskich. Do takiego zdarzenia doszło we wsi Wiluki która została spalona przez szwadron V Brygady Wileńskiej AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” dowodzony przez por. Zygmunta Błażejewicza „Zygmunta”. Wieś spalono w odwecie za ostrzelanie szwadronu. Trzeba przyznać, że reakcja była dość radykalna a ostrzelanie szwadronu przez mieszkańców jakiejś polskiej wsi zapewne nie poskutkowało by tak ostrą reakcją. Tak więc pewien element napięcia w relacjach ze społecznością białoruską występował także w oddziałach podziemia poakowskiego, choć dowódcy ogniw WIN-u starali się owe napięcia łagodzić.

Dziękuję za rozmowę.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych