Karp jest żywym stworzeniem. Kręgowcem. Posiadającym układ nerwowy. Niemym, ale zdolnym do odczuwania bólu i cierpienia. Jest też tradycyjnie spożywaną rybą na Wigilię. I dobrze.
Jedzmy nasze tradycyjne karpie. Jedzmy polskie – jeśli chcemy wspierać polskich hodowców. Te hodowane przez zakonników, czy świeckich.
W całej sprawie karpia chodzi tylko o to, żeby przeznaczonych na stół ryb nie skazywać wcześniej na wielogodzinną agonię w sklepowych pseudoakwariach. Na duszenie się w skrzyniach, na powolne umieranie w wannach. I tu nie chodzi o żadne uczłowieczanie, tylko o elementarną wrażliwość.
Po co nam koniecznie żywy karp? Ta sama ryba ogłuszona zaraz po wyłowieniu – jeśli trafi na nasz stół w ciągu kilkunastu godzin – na pewno się nie popsuje. Będzie smakować tak samo. Przez cały Boży rok nie przeszkadza nam kupowanie filetów z morszczuka, flądry, miruny. Jemy pstrągi i węgorze z lodu. Amatorzy krewetek, czy suszi, też raczej nie kupują ich bezpośrednio od rybaka. Dlaczego uparliśmy się akurat, że wigilijny karp musi trafiać do naszego domu żywy? A właściwie zdychający?
W moim przekonaniu nie ma nic świątecznego w waleniu ryby młotkiem po głowie, czy odcinaniu jej żywcem łba, na oczach dzieci – czytaj - oswajaniu ich z tym, że zabijanie żywego stworzenia to nic takiego. Tradycja. Bo skoro nie kwiczy, nie skomli – to znaczy, że nie cierpi. Owszem cierpi. Z powodu naszej fanaberii. PRL-owskiej pseudotradycji, która zmuszała nas do kupowania tego co akurat "rzucili", bo za chwilę nie będzie. Dziś mamy wybór. Także między obojętnością, a wrażliwością.
Czy postulowanie skrócenia cierpień innej żywej istoty, nawet jeśli jest to tylko ryba, to coś nagannego? Wariactwo? Może. Ale chyba jednak stosunkowo mało groźne.
Zgoda, jest coś niedobrego, jeśli człowiek z jednej strony roztkliwia się nad karpiem, a z drugiej bije dziecko, czy kopie psa. Ale to świadczy tylko o zaburzonej osobowości takiej osoby i nie zmienia faktu, że złe jest zarówno bicie dziecka, kopanie psa, jak i męczenie ryby.
Moim zdaniem nie ma nic złego w uwrażliwianiu ludzi na los żywych istot wokół nas. Cierpienie nie ma barw politycznych.
Choć niestety bywa przez dysponentów tychże barw wykorzystywane. Więc faktycznie - nie dajmy się zwariować. Także przekonaniu, że jeżeli coś popierają ludzie spod zielonych, czerwonych czy jakiejkolwiek innej barwy sztandarów - które nam się, być może słusznie, nie podobają – to jest to programowo złe. Myślmy samodzielnie.
Nie lubię zorganizowanych ruchów ekologicznych. Faktycznie często działają w interesie jednych korporacji przeciwko drugim. Ale akurat sprawa karpia jest prosta jak drut. I nikt mi w niej prawa głosu nie odbierze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147183-a-jednak-karp-to-tez-zywe-stworzenie-wiec-nie-znecajmy-sie-nad-nim-w-imie-tej-czy-innej-ideologii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.