Policja na życzenie burmistrza Żar zakuła dziennikarza w kajdanki. Sprawę bada prokuratura

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
youtube.pl
youtube.pl

Policja wyprowadziła z ratusza w Żarach skutego w kajdanki dziennikarza Norberta Królika z miejscowej "Gazety Regionalnej". Zrobili to na polecenie burmistrza. Prokuratura sprawdza, czy działanie policji i burmistrza było zgodne z prawem. Urzędnicy twierdzą, że dziennikarz nachodził ich i się awanturował.

Jak powiedział mediom Norbert Królik z „Gazety Regionalnej” wszedł do ratusza, „aby sprawdzić, czy urzędnicy posprzątali po sobie bałagan”.

Na stole w jednym z pomieszczeń zobaczył stosy dokumentów z danymi różnych osób. Sfotografował je i poszedł do biura burmistrza  Wacława Maciuszonka. Sekretarka powiedziała, że burmistrza nie ma. Nie było też rzecznika prasowego. Dziennikarz zauważył przez uchylone drzwi burmistrza, więc wszedł do jego gabinetu, co bardzo zdenerwowało urzędnika.

Bożena Nawrot z biura rzecznika prasowego powiedziała nam, że dziennikarz wszedł do biura sekretarza gminy. Gdy nie chciał przez dłuższy czas wyjść został stamtąd wyproszony.

Według posiadanych przeze mnie informacji, bo sama nie byłam świadkiem zdarzenia, redaktor „zachowywał się nieetycznie”, gdy pojawili się strażnicy miejscy. Jeden z nich wyprowadził pana redaktora.

- powiedziała Nawrot.

Nawrot nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, czy był już wcześniej konflikt między dziennikarzem, a urzędnikami UM, czy z samym  burmistrzem.

Burmistrz Wacław Maciuszonek powiedział zielonogórskiemu oddziałowi „Gazety Wyborczej”, że red. Królik „szukał pretekstu do awantury i taniej sensacji. (...) Pisze tendencyjne artykuły i nieprawdę.”

Cytowana przez "Gazetę Regionalną" Ewa Barlik, dyrektor Biura Stowarzyszenia Gazet Lokalnych powiedziała:

To jest przestępstwo. Nie można zakuć w kajdanki dziennikarza, który w urzędzie wykonuje swoje obowiązki. To ewidentne naruszenie prawa i utrudnianie pracy dziennikarza, o czym mówi artykuł 44 ustawy o prawie prasowym. Po raz pierwszy słyszę o takim przypadku, nie może dochodzić do tak kuriozalnych sytuacji. Wyprowadzenie go w kajdankach naraziło na utratę reputacji, podważa jego wiarygodność jako dziennikarza. Praca dziennikarza polega na tym, że przeszkadza urzędnikowi i zbiera informacje.

Nie udało nam się skontaktować z Norbertem Królikiem, jego telefon milczy.

Na stronie jego gazety przedstawiona jest inna, bardziej dramatyczna wersja wydarzeń, niż ta przedstawiona przez urzędników.

Zatrzymała mnie straż miejska w ratuszu, potrzebuję pomocy. Wyprowadzono mnie siłą z gabinetu sekretarz, chciałem jej zwrócić uwagę, że w urzędzie walają się dokumenty z danymi osobowymi. Ona była z burmistrzem, wezwali strażników

- zatelefonował Królik do redakcyjnego kolegi.

Gdy do ratusza przybyli dziennikarze macierzystej redakcji oraz operator miejscowej telewizji, w budynku panowało duże zamieszanie.

Nie mogę wyjść, jestem zatrzymany w dyżurce straży. Policjanci nie pozwalają mi rozmawiać przez telefon

- ponowny telefon Królika do kolegi.

Po chwili przybyli na miejsce dziennikarze widząc, jak dwóch policjantów wyprowadza Norberta Królika z kajdankami na rękach. Moment wyprowadzania red. Królika uwiecznili na poniższym filmie:

 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Wiceprezydent Częstochowy grozi dziennikarzowi: "Jak nie przestaniesz pisać, moi koledzy cię połamią. Nie znajdziesz pracy"

 

Slaw/ Gazeta Regionalna

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych