Polska Agencja Prasowa poinformowała, a za nią inne media, że niemieckie władze „poważnie traktują propozycję Władysława Bartoszewskiego o wybudowaniu w Berlinie pomnika poświęconego polskim ofiarom nazizmu”.
Pomnik Polaków zamordowanych przez Niemców wybudowany przez naszych zachodnich sąsiadów w ich stolicy, to rzecz ważna dla podtrzymania coraz słabszej pamięci nowych pokoleń Niemców. Jednak w tej samej depeszy jest jeszcze coś, co warto podkreślić dla pokazania jak działa niemiecka dyplomacja, a co media przemilczały.
Otóż dyskusja Bartoszewskiego z Christophem Bergnerem, wiceministrem spraw zagranicznych Niemiec, zeszła w pewnym momencie na kwestie mniejszości narodowych.
Po obu stronach są jeszcze otwarte życzenia. Także niemiecka mniejszość w Polsce skarży się na powolną realizację niektórych uzgodnień
- powiedział Bergner.
Nie ma wątpliwości, że jest to ruch wyprzedzający w związku z niedawną wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział starania o przyznanie Polakom w Niemczech tych samych praw, jakie mają Niemcy w Polsce.
Wiceminister Bergner na spotkaniu z Władysławem Bartoszewskim powiedział zresztą o tym wprost:
(...) obywatele polskiego pochodzenia i Polacy w Niemczech nie mogą powoływać się na wykraczające ponad to prawa mniejszości narodowych. To wynika i ma uzasadnienie w traktacie sąsiedzkim z 17 czerwca 1991 r., który w artykule 20. czyni rozróżnienie pomiędzy „członkami mniejszości niemieckiej w Polsce” a osobami w RFN, mającymi niemieckie obywatelstwo, które są pochodzenia polskiego. To oznacza, że Polakom w Niemczech należy się szczególna uwaga, ale obowiązki, wypływające z przyjętej zarówno przez Polskę, jak i Niemcy Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych nie mają zastosowania wobec obywateli polskiego pochodzenia i Polaków w Niemczech.
Co oznaczają słowa niemieckiego dyplomaty? Bardzo prostą rzecz, albo nawet dwie. Po pierwsze, że nie wskóramy nic w zrównaniu praw Polaków i Niemców w obu krajach, jeśli nie będziemy naprawdę stanowczo się tego domagali, włącznie z żądaniem renegocjacji traktatu z czerwca 1991 r., który krzywdzi naszych rodaków.
Po drugie, pokazuje wysoką klasę niemieckiej dyplomacji. Bartoszewski pojechał dowiedzieć się o pomnik, a dowiedział się przy okazji, że „niemiecka mniejszość skarży się na Polskę” oraz, że "Polacy w Niemczech nie mogą liczyć na takie same prawa jak Niemcy w Polsce”. Niemcy zdają się więc pytać prześmiewczo:
Czy chcecie zgłosić jeszcze jakieś swoje postulaty?
Polska Agencja Prasowa nie napisała, czy Bartoszewski zareagował na słowa Bergnera. Najprawdopodobniej nie powiedział nic. Jest wszak pełnomocnikiem ds. dialogu międzynarodowego rządu Donalda Tuska.
Publicysta Filip Memches napisał niedawno w „Rzeczpospolitej” w komentarzu pt. "Między Niemcami a Rosją", iż
wydaje się, że Polska jest dziś skazana na szukanie zbliżenia z Niemcami.
Publicysta dodał, iż
jesteśmy w takim momencie historycznym, w którym nie musi się to (zbliżenie z Niemcami – przyp. autora) wiązać z zagrożeniem dla polskiej tożsamości, o ile oczywiście będziemy się zachowywać wobec Niemiec asertywnie.
Pytanie o to czy jesteśmy asertywni wobec Niemców, czy asertywne są wobec nich obecne władze Polskie i wspierające je „elity” jest pytaniem retorycznym. Tę asertywność widać chociażby po reakcji tychże na postulat lidera opozycji zrównania praw Polaków i Niemców.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147053-bartoszewski-w-berlinie-musial-sie-zdziwic-rzad-donalda-tuska-nie-ma-szans-na-zbudowanie-rownych-relacji-z-niemcami