1. Do takiego wniosku skłania mnie wczorajsze I czytanie ustawy o ratyfikacji tzw. traktatu fiskalnego?
Jak już pisałem wczoraj na połączonych sejmowych komisjach ds. Unii Europejskiej, finansów publicznych i spraw zagranicznych obyło się I czytanie wspomnianej ustawy.
Dawno nie widziałem w Sejmie tak siłowego forsowania projektu ustawy. Za stołem prezydialnym trójka przewodniczących wspomnianych komisji, wszyscy oczywiście z Platformy: Agnieszka Pomaska, Dariusz Rosati i Grzegorz Schetyna i niesłychany reżim dotyczący zabierania głosu.
Bardzo dobre merytoryczne wystąpienia kliku posłów i posłanek z Prawa i Sprawiedliwości (Krzysztofa Szczerskiego, Anny Fotygi, Krystyny Pawłowicz, Jerzego Żyżyńskiego, Piotra Naimskiego, Henryka Kowalczyka czy wreszcie mojej skromnej osoby).
Ze strony Platformy nie było specjalnego zainteresowania wyjaśnianiem czegokolwiek, w zasadzie tylko wystąpienie przewodniczącego Dariusza Rosatiego, zasługuje na uwagę.
W imieniu rządu tylko podsekretarze stanu z 3 wspomnianych resortów, ich wystąpienia i odpowiedzi na pytania, niestety na poziomie uzasadnienia do wspomnianego projektu ustawy czyli bardzo miałkie.
2. Zgłosiłem zastrzeżenia do 5 artykułów traktatu fiskalnego. Znajdują się w nich zapisy, które moim zdaniem, poważnie ingerują, zarówno w naszą narodową politykę fiskalną jak i gospodarczą.
W art. 3 obowiązek wprowadzenia zrównoważonego budżetu, rozumianego jako strukturalny deficytem średniookresowy sektora finansów publicznych na poziomie 0,5% PKB (w uzasadnionych przypadkach do 1% PKB), co oznacza 6-krotne ostrzejszy rygor niż ten wynikający z Paktu Stabilności i Wzrostu (przypominam deficyt nie powinien przekraczać 3% PKB).
Zapis o zrównoważonym budżecie (sektorze finansów publicznych) trzeba wprowadzić do polskiego prawa do przepisów rangi konstytucyjnej.
Jeżeli następują odchylenia od tej zasady, automatycznie wprowadzany mechanizm korygujący, którego zasady dotyczące charakteru, zakresu i harmonogramu, dopiero przygotuje Komisja Europejska.
Jak kraj z takimi problemami budżetowymi jak Polska, kraj na dorobku, zapóźniony pod każdym względem w stosunku do rozwiniętych krajów UE, może nałożyć sobie taki gorset antyrozwojowy?
Aby dogonić te kraje musimy się rozwijać 2-3 szybciej niż one w ciągu najbliższych 20-30 lat, a tego nie zrobimy bez własnego pieniądza i samodzielnej polityki monetarnej i fiskalnej.
3. Z kolei w artykule 5 traktatu fiskalnego poważne zastrzeżenia należy mieć do obowiązku wprowadzenia przez kraje nie trzymające deficytu na poziomie 0,5% PKB, programu partnerstwa budżetowego i gospodarczego, który ma zawierać szczegółowy opis reform strukturalnych, przedstawianych do zatwierdzenia Radzie UE i Komisji Europejskiej.
Z kolei art 6 wprowadza obowiązek informowania Rady UE i KE ex ante o planach emisji długu publicznego, co oznacza, że kraj objęty traktatem utraci możliwość elastycznego reagowania emisją długu w zależności od poziomu rentowności na jego papiery.
Art 8 wprowadza możliwość skarżenia kraju nie przestrzegającego reguł traktatu do Trybunału Sprawiedliwości nie tylko przez KE ale także przez każdy inny kraj będący stroną traktatu. Wyroki Trybunału są ostateczne i jeżeli wykażą łamanie traktatu, automatycznie wprowadzana jest kara w wysokości 0,1% PKB (obecnie dla Polski ok. 1,6 mld zł), odprowadzana do budżetu UE.
Wreszcie art 11 traktatu, wprowadza na kraje nim objęte, obowiązek przedstawienia ex ante zasadniczych reform w zakresie polityki gospodarczej, jak się to ładnie nazywa do skoordynowania, a w praktyce do zatwierdzenia przez te największe.
A więc gdybyśmy np. chcieli obniżyć stawki podatków dochodowych albo wprowadzić ulgi inwestycyjne w tych podatkach, to bez zgody pozostałych sygnatariuszy, nie byłoby to możliwe.
4. Jeżeli wyżej przedstawione zapisy nie są głęboką ingerencją w naszą politykę fiskalną i gospodarczą, to czym one są?
Ale Platforma i PSL, forsują traktat wg artykułu 89 Konstytucji czyli zwykłą większością. Pozostanie więc tylko nadzieja,że są jeszcze sędziowie w Warszawie (w tym przypadku w Trybunale Konstytucyjnym).
Dlaczego napisałem, że decyzja o wciągnięciu Polski do strefy euro, została już podjęta. Bo traktat obejmuje automatycznie kraje strefy euro i te które skrócą okres derogacji w sprawie wprowadzenia waluty euro i zapowiedzą to wprowadzenie.
Odnoszę wrażenie, że Tusk przebiera już nogami, żeby taką decyzję podjąć zwłaszcza, że jak wynika z kuluarowych informacji, na ostatnim posiedzeniu Rady UE, zadeklarował przyjecie przez Polskę euro od 2016 roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147011-decyzja-o-wciagnieciu-polski-do-strefy-euro-chyba-zostala-juz-podjeta-dawno-nie-widzialem-tak-silowego-forsowania-projektu-ustawy