"Niech Palikot i Michnik wyjdą na podwórko porównać przy trzepaku, czyja hucpa większa. I nie zawracają nam w głowach publicznym popisem"

fot.  Debata "Podzielony świat mediów. Śmierć dziennikarstwa" / PAP, L. Szymański
fot. Debata "Podzielony świat mediów. Śmierć dziennikarstwa" / PAP, L. Szymański

W szkole podstawowej chodziliśmy z kolegami na podwórko porównywać przy trzepaku czyja hucpa większa. Muszę przyznać, że nie byłem liderem w tych zawodach. I tak zostało. Szczęka mi więc opadła, kiedy w ostatni weekend wydarzyły się dwa fakty medialne. Pierwszy: impreza pod Zachętą warszawską. Janusz Palikot i Leszek Miller protestowali przeciw mowie nienawiści, gdyż z powodu takiej mowy został zamordowany prezydent Gabriel Narutowicz 90 lat temu. O drugim fakcie za chwilę.

Był to ten sam Palikot, który starał się zaszczuć urzędującego prezydenta Rzeczpospolitej, dopóki nie zginął w strasznej katastrofie razem z 95 innymi osobami. Zginął między innymi z racji obniżonego przez rząd poziomu bezpieczeństwa, jaki przysługuje nie tyle głowie państwa - ile słabej głowie, która nadaje się do leczenia w Tworkach. Taki jego wizerunek wpierał opinii publicznej ówczesny poseł PO.

Operacja Palikota miała na celu „odebranie podstaw godnościowych tej prezydentury”. Była wykonana przy udziale funkcjonariuszy medialnych życzliwych egzekucji godności Lecha Kaczyńskiego. Jak również w porozumieniu z Donaldem Tuskiem. Na wewnętrznym spotkaniu premier pochwalił te wysiłki na rzecz Partii i Rządu, co przeciekło do mediów. Ale w relacji Faktów TVN z imprezy pod Zachętą - nie było mowy wprost o szczuciu Palikota ani, że Tusk to popierał. Chociaż okazja sprzyjała, skoro prezydent Narutowicz również został zaszczuty aż do zgonu w zamachu.

Trzeba przyznać, że dla równowagi Fakty TVN wspomniały o mordzie w Łodzi na pracowniku biura PiS. Niestety, bez wchodzenia w szczegóły, że był to mord zastępczy, gdyż mordercy nie udało się zabić brata poległego w Smoleńsku prezydenta. Też osaczanego mową nienawiści. Ani bez przypomnienia, że zabity człowiek oraz drugi, który uszedł z życiem chociaż z poderżniętym gardłem, padli ofiarą popieranej przez rząd nagonki na partię opozycyjną. Nie próbuję zawstydzać kolegów (?) ze stacji, ani wywołać rumieńca na twarzy jednej z tych pań TVN, Anity Werner prowadzącej program. Bezwstyd należy do zawodu. Tylko odnotowuję w internecie, bo nic tu nie ginie. Internet pamięta. I wrócimy do sprawy.

Drugi fakt medialny, od którego szczęka mi opadła, to była debata w ostatnią sobotę. Tytuł „Podzielony świat mediów, śmierć dziennikarstwa” z udziałem Jarosława Gugały, Stefana Bratkowskiego, Adama Michnika, Wojciecha Mazowieckiego, Jacka Żakowskiego i Igora Janke. Zapowiadała się rzeź niewiniątka. Igor Janke zgodził się na ten układ z sobie wiadomych powodów, choć napisał w Salonie24, że to walka 5 do 1 i zapraszał kibiców. Nawet wybierałem się sprawdzić, kto z tej piątki posiada większą hucpę. Ale w internecie, gdzie raczej nic nie ginie, znalazłem wcześniej świadectwo dziennikarza Krzysztofa Leskiego i wszystko było jasne:

W wolnej Polsce nikt nigdy nie próbował niczego na mnie wymóc – pisze Leski - ani w TVP, ani w gazetach i rozgłośniach regionalnych, dla których pisałem i mówiłem, ani w Expressie Wieczornym, ani naturalnie w BBC. Jedyne takie doświadczenie wyniosłem z Gazety Wyborczej. Adam Michnik czynił to jednak ze swoistym wdziękiem. Podczas kampanii prezydenckiej 1990 żądał, bym ośmieszał Wałęsę, a Mazowieckiego chwalił. Klarowałem, że to nie robota dla reportera, że zaś on w komentarzach może pisać, co chce – bez efektu. Pewnego listopadowego dnia odbyliśmy chyba dwugodzinną rozmowę, spacerując po przedszkolnym ogródku przy Iwicznej, gdzie mieściła się wtedy GW. Było zimno, siąpił deszcz, a redakcja niemal w komplecie przylepiła się do okien czekając chyba, aż się pobijemy. Michnik był jednak raczej spokojny, bo się jąkał, a gdy jest naprawdę zdenerwowany lub podniecony – jąkać się przestaje. Ja swoje, on swoje. Nagle trochę się ożywił i zwrócił się do mnie niemal ciepło, po ojcowsku: – K-k-krzysiu, jeśli ty-ty-ty chcesz tu robić wo-wolną gazetę, to-to-to-to po moim trupie. Nie groził mi, nie był agresywny ani złośliwy, ani też fałszywie zatroskany. Po prostu mnie informował o sytuacji. Uświadomił mi, że nie jestem gotów, by w walce o wolność słowa w Wyborczej posunąć się do morderstwa ;).

Całość tu: http://krzysztofleski.salon24.pl/851,z-michnikiem-spacer-po-ogrodku

 

Tak się zaczął upadek mediów w III Rzeczpospolitej.

Firma pod poważną nazwą Fundacja Prasowa urządza ustalenia o śmierci dziennikarstwa, choć dawno wiadomo, kto zabił. Mam inną propozycję. Janusz Palikot i Adam Michnik mieszkają w Warszawie obok siebie, w Alei Przyjaciół. Niech wyjdą na podwórko porównać przy trzepaku, czyja hucpa większa. I nie zawracają nam w głowach publicznym popisem.

 

Artykuł ukazał się na stronie SDP.pl. POLECAMY!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych