PIĘĆ PYTAŃ DO mec. Piotra Pszczółkowskiego. „Skoro analizatory wskazały TNT, to jakże istotny jest brak przeprowadzenia przez BOR pirotechnicznego sprawdzenia lotniska”

wPolityce.pl: Co zaważyło na tym, że sąd przychylił się do Pana wniosku o wznowienie śledztwa ws. domniemanej odpowiedzialności b. szefa MSWiA Jerzego Millera za zaniechania BOR dotyczące tragicznego lotu rządowego Tu-154 do Smoleńska?

CZYTAJ WIĘCEJ: Jerzy Miller znów pod lupą prokuratury. Sąd uchylił decyzję o umorzeniu śledztwa ws. niewłaściwego nadzoru nad BOR

 

Mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego: Myślę, że kluczowym argumentem – poza argumentami dowodzonymi przeze mnie w zażaleniu na umorzenie tego śledztwa, jakie złożyłem w imieniu Jarosława Kaczyńskiego, a dotyczącymi tego, że prokuratura w zasadzie dokonywała wykładni tylko jednego przepisu ustawy o BOR, pomijając szereg regulacji dotyczących funkcjonowania Rady Ministrów i obowiązków szefa MSWiA – była konkluzja zdroworozsądkowa. Jeżeli prokuratura wskazała w akcie oskarżenia przeciwko z-cy szefa BOR, gen. Pawłowi Bielawnemu, 20 uchybień w zakresie realizacji zadania ochronnego, jakim była wizyta śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, to można powiedzieć, że ogrom tych zaniechań czyni jasną konkluzję, iż tej ochrony w istocie nie było. W takiej sytuacji powstało ze strony skarżących, a także ze strony sądu, pytanie: skoro było tak źle, to dlaczego organ nadzorczy i kontrolny, jakim był ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji, nie miał żadnej wiedzy o tym, że ta wizyta jest tak źle przygotowywana. I dlaczego już po tym tragicznym zdarzeniu nie było ze strony ministerstwa kroków zmierzających do wyjaśnienia szeregu nieprawidłowości w BOR.

Co wynika już dziś z tej decyzji sądu?

Efekt jest taki, że prokurator jest zobowiązany do podjęcia tego postępowania przygotowawczego. Nie jest jednak związany kierunkiem i oceną sądu. Nie musi stawiać zarzutów nikomu. Natomiast jeżeli umorzy ponownie tę sprawę, pokrzywdzeni mają prawo do wniesienia tzw. subsydiarnego aktu oskarżenia.

 

Na czym taka procedura polega?

Subsydiarny akt oskarżenia polega na tym, że jeżeli doszło do umorzenia postępowania, a następnie sąd uchylił tę decyzję – z czym mamy właśnie do czynienia – to w przypadku ponownego umorzenia, pokrzywdzeni mają prawo zamiast prokuratora napisać akt oskarżenia.

 

Jakie ma Pan plany odnośnie wznowionego postępowania? O przesłuchanie jakich osób będzie pan wnioskował?

Już uprzednio wnioskowałem o przesłuchanie ministra Jerzego Millera oraz ówczesnego podsekretarza stanu w MSWiA Adama Rapackiego. Myślę, że prokuratura teraz ten wniosek zrealizuje. Ponadto trzeba będzie poszerzyć wykładnię prokuratury o wskazane przeze mnie w zażaleniu akty prawne dotyczące nadzoru nad BOR. Mam nadzieję, że nie będę musiał subsydiarnego aktu oskarżenia pisać, bo wyręczy mnie sam prokurator.

 

Na ile ten wątek śledztwa ma znaczenie w wyjaśnieniu przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej?

To olbrzymiej wagi wątek. Boleję nad tym, że prokuratura tę sprawę tak strasznie podzieliła. W wyłączonych aktach ginie szersza perspektywa i prowadzi do takich nietrafnych decyzji, jak ta, która dziś została uchylona. Jeżeli wojskowa prokuratura okręgowa stwierdza ustami naczelnego prokuratora wojskowego, że na lotnisku smoleńskim podczas oględzin wraku tupolewa, analizatory wykrywania materiałów wybuchowych wskazywały TNT, to proszę zauważyć jak istotne znaczenie ma to, iż BOR nie przeprowadził pirotechnicznego sprawdzenia tego lotniska przed wizytą śp. prezydenta. A uchybienie to pozostało bez jakiejkolwiek reakcji i nie było w odpowiednim czasie ani nadzorowane, ani kontrolowane przez  ministra spraw wewnętrznych i administracji.

 

CZYTAJ TEŻ: Kłamali tak bezczelnie? NPW: "Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT)"

JKUB