NASZ WYWIAD. Prof. Jan Żaryn: "Dzisiejsza władza decyduje o przyszłości wspólnoty narodowej. Ona będzie taka, jak ją dziś zaprojektują"

wPolityce.pl: 14 grudnia Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty. Jak pan ocenia takie ignorowanie głosu obywateli?

Prof. Jan Żaryn, historyk: To nie jest pierwszy projekt obywatelski, który został odrzucony przez obecną koalicję rządową. A przecież te projekty, nie są wnioskami jakiegoś marginesu polskiego społeczeństwa, ale są wyrazem woli wielusettysięcznej rzeszy obywateli. Takie zachowanie bardzo źle świadczy o rządzącej koalicji. To świadczy o arogancji władzy. Weźmy na przykład obywatelski projekt, dotyczący ochrony życia poczętego, pod którym zebrano ok. 500 tysięcy podpisów. On nawet nie wszedł pod obrady komisji. Jak inaczej to nazwać niż arogancją? Ostatnie odrzucenie projektu obywatelskiego, nawet pewnie nikogo bardzo nie zaskoczyło, bo większość Polaków już przywykła do tego, że większość sejmowa, tak traktuje obywateli. 

 

Taka decyzja Sejmu znaczy to tyle, że w drugich i trzecich klasach liceum nie będzie historii. Jakie mogą być skutki takich zmian w nauczaniu?

No właśnie to jest bardzo smutne, że decyzje Sejmu dotyczą, nie tyle teraźniejszości, co przyszłości. Naszej przyszłości, jako wspólnoty narodowej, która będzie taka, na jaką zapracują pokolenia współczesne, posiadające władzę, decydujące m.in. o tym jaki przebieg będzie miała edukacja. Trzeba powiedzieć, że ta ustawa, która została uchwalona w grudniu 2008 roku, która jest wiodącym dokumentem, promuje pewien typ edukacji.


Jaki to typ?

Chodzi o edukację demokratyczną, która oznacza tyle, że ważniejsze jest, by ludzie młodzi mieli satysfakcję, że uzyskują kolejne stopnie naukowego wtajemniczenia, w postaci matury, a potem licencjata czy magisterium, niż to, by za tą satysfakcją szła autentyczna wiedza. A ta jest tylko wtedy pozyskiwana, gdy stanowi efekt wysiłku i wyrzeczeń. Wiedza musi być efektem ciężkiej pracy, także wychowawczej. Elementem pracy wychowawczej z dziećmi i młodzieżą jest uznanie, że przekaz systemu wartości wiąże się z koniecznością stosowania środków perswazyjnych. Ani dziecko, ani młodzian tej samoświadomości, dotyczącej dobra i zła w wymiarze życia wspólnotowego, społecznego, nie posiada, by móc decydować w stu procentach o własnych wyborach. Młody człowiek będzie mógł dokonywać wyborów, jeśli będzie miał ku temu podstawę. A tę podstawę otrzymuje właśnie w procesie edukacyjno-wychowawczym. Jednym z podstawowych wymiarów społecznego funkcjonowania jest wymiar wspólnotowy, czyli funkcjonowanie w pewnej tradycji i wynikających z niej zobowiązaniach. Stąd nauka historii nie jest przedmiotem, mieszczącym się w sposób dowolny w siatce godzin, ponieważ jest przedmiotem nadzwyczajnym. A to wynika z jej roli wychowaczo-społecznej. Jeśli ma być wspólny kod kulturowy dla przyszłych pokoleń Polaków, to on musi być przenoszony w procesie edukacji na kolejne pokolenia. Pomniejszanie zakresu ogólnego nauczania, do wyłącznie pierwszej klasy, jest pogwałceniem tej logiki.

 

Czy jest jeszcze jakiś sposób walki o nauczanie historii? Były już głodówki, był projekt obywatelski i nic.

Jak pani wie, z tych środowisk, które głodowały, wyłoniły się dwa ciała ze sobą współpracujące: to jest Ruch Edukacji Narodowej i Ogólnopolski Komitet Edukacji Narodowej, w którym mam przyjemność funkcjonować. Staramy się  koordynować nasze prace, jesteśmy czujni na różne sygnały związane z teorią wychowawczą i dydaktyką oraz z praktycznymi konsekwencjami wprowadzenia podstawy programowej różnych przedmiotów do szkół. Część z nas jest historykami, więc szczególnie jesteśmy wyczuleni na niedoskonałość związaną z podstawą programową, dotyczącą historii. Ten nowy przedmiot "historia i społeczeństwo", choć być może jego twórcy mieli dobre intencje, jednak nie jest on w stanie zabezpieczyć nauczania trudnej historii, która przestaje obowiązywać dla zdecydowanej większości uczniów. Wiemy, że od kilku lat coraz mniej uczniów wybiera historię na maturze. Dzieje się tak z powodu deprecjonowania historii. Wiele kierunków uczelnianych nie wymaga już od kandydatów na studia matury z historii. Tak się dzieje np. na prawie, gdzie można wylegitymować się, np. maturą z geografii. Z całym szacunkiem dla geografii, to jednak są to przedmioty nieporównywalne. Zarówno jeśli chodzi o stopień trudności, ale także wagi kulturowej, która kryje się za nimi, a związana jest z budowaniem w młodym człowieku przywiązania dla własnej ojczyzny. Historia to po prostu przedmiot, który czyni z nas, żyjących patriotów.

 

Planujecie Państwo jeszcze jakieś konkretne działania w obronie historii?

Staramy się przede wszystkim dotrzeć do najbardziej zainteresowanych, czyli rodziców. Tych, którzy są odpowiedzialni za wychowanie własnych dzieci. Ruch Edukacji Narodowej ma za zadanie dotrzeć i zaprosić do współpracy rodziców, po to, by swoim zaangażowaniem w edukację własnych dzieci, spróbowali wymusić na szkole (w sensie ogólnym i konkretnym) maksimum tego, co edukacja powszechna dać może. Szeroki proces wychowawczy, powinien w Polsce być przedmiotem dyskusji o odpowiedzialności rodziców za wychowanie dzieci, w pożądanym przez rodziców kierunku.


Co Pan ma na myśli?

Zdecydowana większość rodziców, gdyby miała czas, żeby się zastanowić nad wyborem modelu wychowawczego, który powinien być w szkołach, odpowie przecież, że chciałaby, żeby nasze dzieci były mądre, uczciwe, by były wychowywane ku dobru. Ku wyborom, które podnoszą i naszą poprzeczkę jeśli chodzi o wymiar naszego człowieczeństwa. To jest generalnie wychowanie, które np. niektóre szkoły katolickie określają  jako wychowanie w cnotach. To jest pożądane w procesie edukacyjnym. Gdyby kogoś z rodziców zapytać wprost czy jest przeciwnikiem tego, by męstwo, sprawiedliwość, odwaga były uznane za wzór w procesie wychowania, to każdy myślący rozsądnie człowiek powie, że nie jest temu przeciwny. Każdy wolałby, by jego dziecko było odważne, a nie tchórzliwe, mężne, sprawiedliwe, umiało pomóc słabszym, itd. To wszystko wiąże się z procesem wychowawczym, m.in. przez tę nić przedmiotu jakim jest historia. Tam odnajdujemy wszystkie te cnoty w postaci konkretnych postaw. Jeśli taką dyskusję, będziemy prowadzić w mediach, to ona stanie się rodzajem nacisku na władzę.

Rozmawiała Dorota Łosiewicz

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych