Rafał Ziemkiewicz jak zwykle w świetnej formie. W swoim najnowszym tekście opisuje swoje pociągowe przygody, jakie spotykają go przy okazji trasy promocyjnej książki „Myśli Nowoczesnego Endeka”.
Tym razem publicysta opracował sobie plan podróży do Piły:
Z internetowego rozkładu jazdy wynika, że mam z Warszawy ekspres do Poznania 11.55, w Poznaniu 9 minut na przesiadkę w pociąg InterRegio do Kołobrzegu i o 16.45 powinienem być w Pile. Ponieważ w sobotę ze względów rodzinnych muszę być w Warszawie przed 12.00, trasę powrotną trzeba zacząć wcześnie – wyjazd z Piły 5.19 TLK „Solina”, w Warszawie o 10.45, ale ponieważ w pociągu tym nie ma tak potrzebnego poranną porą „Warsu” i tłucze się on niemożebnie, zatrzymując na każdej możliwej stacji, postanawiam o 6.30 wysiąść w Bydgoszczy, odczekać niecałe pół godziny i wsiąść w Inter City Kaszub, luksusowy, zatrzymujący się jedynie w Kutnie i lądujący na Centralnym o 10.14.
Tyle plany Ziemkiewicza. Jak zwykle życie jednak go zaskoczyło. I było znacznie ciekawsze od założeń.
Ziemkiewicz wskazuje, że pierwsza część jego trasy upłynęła niepostrzeżenie, na pracy i rozmowach z przypadkowo spotkanym naukowcem. Rozmówca publicysty przeraził się jednak, gdy usłyszał, jak Ziemkiewicz planuje jechać dalej. I jak się okazało była to reakcja uprawniona:
W Poznaniu wysiadam z pociągu z dziwnym uczuciem, że jestem gdzieś w szczerym polu. Bywałem w tym mieście wielokrotnie, znam dworzec od obu stron, ale teraz – gdzie ja u licha jestem? Okazuje się, na peronie 4 b, czyli spory kawał zarówno od nowego, jak i od starego budynku dworcowego. Ten pierwszy jest bliżej, dopadam go, ale rozkładu jazdy nigdzie ani śladu. Żeby dowiedzieć się, z którego peronu odjeżdża Kołobrzeg, muszę się wspiąć na piętro – okazuje się, że z 6., czyli dokładnie po przekątnej. Krótki sprint, jakże pożyteczny dla zdrowia, i wpadam na peron 6, i mam do odjazdu jeszcze 2 minuty. Ale stoi tu tylko zabytkowa, czerwono-niebieska kolejka podmiejska, pamiętająca jeszcze towarzysza Edwarda. Tak, powiada zagadnięty kolejarz, to jest właśnie pociąg do Kołobrzegu, a więc i do Piły…
Po próbach wepchnięcia się do opisywanego pociągu Ziemkiewicz, niczym sardynka jechał dalej. Przewoźnik jednak zadbał o ot, by pasażer się nie nudził. Publicysta wskazuje, że w czasie podróży amplituda temperatur osiągała ogromne rozmiary. Mimo wszystko pociąg jechał. Aż do stacji Rogoźno. Tam „konduktorka obchodząc pociąg, przez tubę (środkiem przez skład przejść nie sposób) ogłasza, że z powodu, że pękły tory, pociąg postoi tutaj dłuższą chwilę”.
Ponieważ zatrzymanie pociągu powoduje natychmiastowy powrót grzania, zbieram manatki i wraz ze sporą częścią pasażerów przenoszę się do stacyjnego budyneczku. Nie ma tam wprawdzie żadnej infrastruktury poza kasą, ale dla żądnych gorącej kawy względnie niezamarzniętego wychodka niecały kilometr dalej jest stacja benzynowa, gdzie można nawet zjeść hot-doga. I tam idę poczekać na organizatora spotkania w Pile, który wyjeżdża po mnie samochodem. Na szczęście do celu podróży zostało już tylko niecałe 60 kilometrów, więc po półtorej godzinki jestem na miejscu i spotkanie jest niezagrożone, trzeba było jedynie odwołać planowane nagranie wywiadu dla lokalnej telewizji
- pisze Ziemkiewicz.
Jednak to nie koniec jego ciekawych przygód i równie ciekawego tekstu. Przecież publicysta musi jeszcze wrócić...
I znów początek wygląda dobrze. Dojazd do Bydgoszczy niemal bez problemów (poparzenia wodą z kranu to żaden problem), a potem się zaczęło.
„Kaszub” anonsowany jest jako opóźniony 15 minut. A co tam, wyłożę stówę i kupię sobie pierwszą klasę, żeby móc spokojnie popracować (notbuk stary, baterie słabe, a klasa 2 nie gwarantuje wtyczek w przedziale). Pociąg przyjeżdża z opóźnieniem zaledwie pół godziny, ale długo stoi na dworcu, wokół jedynego w składzie wagonu klasy 1 snuje się jakieś dziwne konsylium panów w odblaskowych wdziankach, z charakterystycznymi młotkami na metrowych trzonkach. W końcu pani konduktor każe nam zabierać bagaże i przesiadać się do innych wagonów, bo nasz, niestety, uległ awarii i będzie odczepiany. Przechodząc przez następny w kolejności wagon, restauracyjny podchwytuję dyskusje − jedni radzą siadać tutaj, drudzy iść dalej, bo nas potem wyrzucą, żeby klienci mieli gdzie jeść. Pani z obsługi uspakaja, że jedzenia to za bardzo nie będzie, bo w wagonie restauracyjnym się popsuł prąd, i nawet kawy czy herbaty zrobić nie może, są tylko batony, ciasteczka i napoje chłodzone
- opisuje Ziemkiewicz.
Zaznacza, że „prąd znajduje się, hurra, w klasie 2”.
Więc siadam i ot tak, z sobotniego nawyku, kreślę tych parę słów z podróży
- pisze Ziemkiewicz.
I zaznacza, że dzięki prądowi może przeglądać internet. Tam znajduje m.in. ciekawą wiadomość o ministrze Nowaku.
Dzięki wtyczce mogę łapać łachy zasięgu i cieszyć oczy odnotowaną przez portale informacyjne wiadomością, że Sławek Brylantyna chwali się płynnością wprowadzenia nowego rozkładu jazdy i innymi sukcesami podległego mu resortu. Państwo po raz kolejny zdaje trudny egzamin – jakże się z tego nie cieszyć?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146695-ziemkiewicz-resort-slawnego-slawka-brylantyny-robi-co-moze-panstwo-po-raz-kolejny-zdaje-trudny-egzamin
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.