Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” raczy w najnowszym numerze swoich czytelników komentarzem dotyczącym rocznicy zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza. I nie będą zaskoczeni ci, którzy twierdzą, że Michnik przy każdej okazji stara się obarczyć polską prawicę tym, co najgorsze.
Michnik zaczyna swój tekst od stwierdzenia, że „słowa mogą ranić i stygmatyzować; mogą nawet zabijać”. Wzywa do rozważania „dzisiejszych kontekstów tamtego mordu”. O co chodzi? Wiadomo już po drugim akapicie tekstu:
Słyszymy dziś, że "jesteśmy wewnątrz zniewoleni kłamstwami, odbieraniem dobrego imienia ludziom wartościowym, wzbudzaniem nienawiści do Kościoła i prawdziwych patriotów. Jesteśmy w następnej niewoli". Tak rzecze o. Tadeusz Rydzyk.
I wszystko jasne. Śmierć Narutowicza będzie maczugą na polską prawicę, na krytyków i przeciwników „Wyborczej”. Michnik opisuje na wstępie, jak doszło do wytworzenia przez endeków atmosfery, która zdaniem naczelnego „GW” przyczyniła się do śmierci Narutowicza.
Ton prasy brukowej, agresywny i nienawistny wobec prezydenta, spowodował - pisał Stanisław Posner, działacz PPS - że "setki sławiło drabów, którzy powóz Narutowicza obrzucali błotem, i w głos powtarzało, że Narutowiczowi trzeba by w łeb palnąć. Znalazł się jeden, chorobą fanatyzmu dzikiej nienawiści silnie dotknięty, i ten strzelił"
- pisze Michnik.
Dalej zaznacza, że „chce uniknąć tanich analogii”. Jednak atakowanie opozycji jest zdaje się silniejsze:
Słyszymy dziś, że Polskę trzeba doprowadzić do niepodległości, gdyż żyjemy w niemiecko-rosyjskim kondominium; że Polską rządzą zdrajcy, przypadkowy "prezydent Komoruski" i wnuk "dziadka z Wehrmachtu"; że są to ludzie odpowiedzialni za zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego; że naród polski jest dziś eksterminowany.
(...)
Wiem, że Jarosław Kaczyński wraz z PiS nie wzywa do strzelania, tylko hoduje klimat podejrzliwości i strachu. Dlatego warto przypomnieć niedawną wypowiedź pewnego reżysera, że „demokracja to przesąd inteligencji”. I że nie da się Polski zmienić, jeśli „nie zostaną wystawieni na tamten świat z tuzin redaktorów »Wyborczej « i ze dwa tuziny drugiej gwiazdy śmierci mediów centralnych – TVN”.
Cytowany przez Michnika reżyser nazywany jest „matołem”, a jego słowa „bredzeniem”. Michnik przyznaje, że również „Gość z Krakowa, który planował, jak użyć materiałów wybuchowych przeciw władzom państwa” jest „niezrównoważonym matołem”.
Naczelny „wyborczej” ostrzega jednak:
takie matołectwo może być zaraźliwe.
Michnik swój tekst kończy stwierdzeniem:
Nie grozi nam w Polsce widmo Hitlera i Holocaustu; niech nam wystarczy pamięć o zastrzelonym prezydencie.
Z tekstu Michnika czytelnik ma wysnuć konkretne wnioski – zgodne z długoterminową linią redakcji: to polska prawica dziś szerzy agresję i nienawiść, to ona jest odpowiedzialna za wzrost agresji w polskim życiu publicznym, to ona buduje atmosferę, która grozi wybuchem w Polsce terroru i dokonywania mordów politycznych.
Artykuł Adama Michnika odbieramy z troską. Trudno uwierzyć, by Michnik w swoim wywodzie pominął celowo mord polityczny na działaczu PiS w Łodzi w 2010 roku, czy sprawę katastrofy smoleńskiej, do której przyczyniła się atmosfera walki politycznej i nagonka na śp. Lecha Kaczyńskiego, jaką rozpętała Platforma i media ją popierające. Czy Adam Michnik mógł celowo przemilczeć niewygodne dla swojego wywodu faktu? Nawet nie chcemy tak przypuszczać (wiadomo czym to dziś grozi...).
Coś innego musiało więc stać za tym przemilczeniem... Czyżby redaktor „Wyborczej” miał problemy z odbiorem rzeczywistości? Czy wierni czytelnicy „GW” mają powody do obaw?
KL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146668-michnik-jak-zwykle-kaczynski-nie-wzywa-do-strzelania-tylko-hoduje-klimat-podejrzliwosci-i-strachu